Piotr Kacejko: - Rok temu pojechałem na bieg Polska Biega do małego Trzcińca, strasznie mi się spodobało, ludzie od sołtysa sami tam robią bieg, wszyscy zaangażowani, i rodzinna atmosfera. Nie znam innego ruchu społecznego, bo Polska Biega to ruch społeczny, który jest tak konstruktywny, że można zrobić coś razem, a nie tylko razem przeciw czemuś protestować. W tym roku musiałem wziąć udział w Kwitnącej Wiśni organizowanej przez Lubelski Klub Karate Kyokushin. Trenuje w nim moja kochana wnuczka Zuzia. Ma 5 lat, więc wystartowała z najmłodszymi na 200 m. Zajęła trzecie miejsce, dostała medal, dla niej to ogromne przeżycie, tak daleko bez mamy i babci, potem pokazywała medal portierowi w apartamentowcu, gdzie mieszka, ale już wstydziła się wytłumaczyć, za co go ma.
Fot. Iwona Burdzanowska / AGENCJ
W głównym biegu (wokół Zalewu Zemborzyckiego) na jakieś pół kilometra przed metą wszyscy stanęli i poczekali na wolniejszych, by skończyć bieg wspólnie. Fantastyczne to było. Zwłaszcza dla mnie, bo byłem zmęczony dwugodzinnym wybieganiem, które zrobiłem w sobotę (trenuję do maratonu, więc muszę), a poza tym była patelnia; więc nie byłem najszybszy. Wcześniej nie znałem środowiska karate, a tu proszę - jeden bieg i oczy mi się otworzyły. Oni też sami ten bieg organizują, jest w klubie właściciel hurtowni, to napoje dostarcza, całymi rodzinami pomagają, a potem całymi rodzinami przychodzą. Dziękuję, Zuziu.
Not. Małgorzata Smolińska
Dołącz do nas na Facebooku.