Licencje biegaczy i certyfikaty jakości imprez. Skok na kasę amatorów, czy troska o ich bezpieczeństwo?

Chcemy usystematyzować biegi uliczne w Polsce, szczególnie w kontekście bezpieczeństwa zawodników - to stanowisko Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. - Na razie wygląda to na skok na suwerenność biegaczy i chęć zarobienia na nich, wobec wzrostu popularności biegania - odpowiada Marcin Kuriata, organizator Biegu Niepodległości, największej imprezy biegowej w kraju.

Biegowe ciekawostki, porady i newsy. Śled ź nas na Facebooku i Twitterze  @PolskaBiega

Część rewolucyjnego projektu pt. "Klub biegacza PZLA" zaprezentował Janusz Szydłowski , przedstawiciel PZLA podczas zjazdu Polskiego Stowarzyszenia Biegów w Zielonej Górze. Nowe propozycje miałyby obowiązywać już od przyszłego roku. Czego konkretnie by dotyczyły? Aby wystartować w niektórych masowych imprezach (m.in. rangi mistrzostw Polski), biegacz musiałby posiadać licencję uzyskaną od PZLA.

W zamian - jak wynika z prezentacji PZLA - uczestnik otrzymałby "wysokie standardy organizacji imprez biegowych", "atrakcyjny program", "wszystkie wyniki ratyfikowane przez PZLA" oraz "wspólną bazę wyników".

Szydłowski : - Zależy nam na usystematyzowaniu biegów ulicznych w Polsce, stworzenia modelu organizacji, w szczególności w trosce o bezpieczeństwo zawodników.

W zamyśle działaczy jest też wprowadzenie już płatnej tzw. Karty Premium, zwanej licencją (z większym pakietem - m.in. zniżkami w sklepach sportowych).

W środowisku biegowym zawrzało

Mocne stanowisko w tym temacie zajął m.in. Jakub Abramczuk , autor bloga 100hrmax.pl na serwisie PolskaBiega.pl . - Już wszyscy będziemy amatorami-profesjonalistami. Z licencją, ubezpieczeniem, składkami i dokładną historią naszych startów i zakupów (zniżkowych, dzięki karcie) w centralnej bazie danych PZLA. Bazie, której zawartość będzie bezcenna dla wszystkich marketingowców i reklamodawców z branży sportowej. Zaś nasi wybitni sportowi działacze zyskają kolejny do istnienia - będą systematyzować i strukturyzować. Przez lata. Za nasze pieniądze - napisał na blogu . - Chciałbym podziękować uczestnikom zjazdu Polskiego Stowarzyszenia Biegów za prezentację tej szczytnej inicjatywy. Za to, że uważają mnie za półgłówka, od którego można wziąć pieniążki i poprowadzić go za rączkę, bo sam sobie nie poradzi. Jeżeli szukałem jakiegoś mocnego pretekstu do zrezygnowania ze startów w miejskich biegach masowych, to właśnie dostałem.

Co na to Szydłowski ? - Kwestia badania lekarskiego jest dobrowolna. Będziemy zalecać i promować standard badań przygotowany przez polskich i europejskich specjalistów. To tylko propozycja badań na bardzo dobrych warunkach finansowych. Nikogo nie będziemy do tego zmuszać - twierdzi.

Na zjeździe PSB została także zaprezentowana druga część projektu, dotycząca organizatorów imprez. Ci też - podobnie jak biegacze - mieliby posiadać specjalną licencję. Taki certyfikat byłby bezpłatny, ale jednym z warunków byłoby pokrycie kosztów delegata technicznego PZLA. Jakie korzyści wynikałyby z posiadania takiego certyfikatu? W prezentacji PZLA znalazły się takie punkty: "impreza wpisana do oficjalnego kalendarza PZLA", "prawo o ubiegania się o status imprezy rangi mistrzostw Polski", "prawo o ubiegania się o status imprezy w ramach Polish Road RacesTour", "wysoki prestiż wobec uczestników oraz partnerów imprezy".

Wiele mniejszych imprez upadnie?

Pojawiły się głosy, że wiele niekomercyjnych zawodów, które nie pobierają opłat od uczestników, zakończy dalszą działalność. - Nie poznaliśmy dokładnych założeń tego pomysłu i za bardzo nie wiem, czemu ma on służyć. Jeżeli rzeczywiście jego efekt wiązałby się z dodatkowymi obostrzeniami i kosztami dla organizatorów, to myślę, że wiele imprez może zniknąć z biegowej mapy Polski. Jeśli to się potwierdzi, to będziemy się zastanawiać nad dalszymi działaniami - uważa Jakub Fedorowicz , koordynator ogólnopolskiego cyklu parkrun , darmowych biegów na 5 km .

I dodaje: - Mimo wszystko chciałbym wierzyć, że za tym projektem stoją naprawdę słuszne zamiary, czyli chęć zwiększenia bezpieczeństwa na zawodach. Chociaż z drugiej strony uważam, że większy sens miałaby kampania społeczna skierowana do biegaczy, która by zachęcała do regularnych badań.

Na konferencji w Zielonej Górze obecny był Marcin Kuriata , organizator Warszawskiej Triady Biegowej "Zabiegaj o Pamięć" w tym Biegu Niepodległości, największej imprezy biegowej w Polsce. - Nieporozumieniem był sposób, w jaki cała koncepcja została zaprezentowana. Przedstawiciel PZLA nie był zorientowany w środowisku, do którego mówił. Nie potrafił odpowiedzieć na pytania z sali od organizatorów czołowych imprez biegowych w Polsce. Oferta, którą proponuje PZLA również świadczy o nieznajomości świata amatorskich imprez biegowych. Przecież większość dużych biegów już dawno wypełnia kryteria wymagane przez PZLA - mówi Kuriata . - Moim podstawowym zarzutem wobec PZLA jest fakt, że nikt nie skonsultował projektu z samymi zainteresowanymi. O tym pomyśle słyszałem już dwa lata temu, więc był na to czas.

Skok na suwerenność i kasę biegaczy?

Janusz Szydłowski , przedstawiciel PZLA, stara się odpierać zarzuty. - Nie chcemy wprowadzać żadnego przymusu. Przynależność do tego projektu będzie tylko i wyłącznie dobrowolna. Proponujemy poddanie się przez organizatora czegoś w rodzaju procedury sprawdzającej standardy bezpieczeństwa i jakości biegu. Mniej więcej coś na wzór gwiazdek Michelina, używanych przy ocenie restauracji. Jeszcze raz powtarzam - posiadanie karty biegacza oraz certyfikaty dla organizatorów będą dobrowolne. Z pewnością nikt nie będzie jej wymagał od osób, które chcą startować po ulicach, parkach lub w lasach.

Kuriata : - Korzyści dla biegaczy i organizatorów wynikające z propozycji PZLA są bardzo wątpliwe. Nie widzę powodu, dla którego któraś ze stron miałaby się przyłączyć. Opierając się na informacjach, które usłyszeliśmy na konferencji, jako organizator biegów nic z tego, co zaproponował PZLA nie jest dla mnie interesujące. Dlaczego PZLA wkracza w rekreację? Sport amatorski nie leży w jego kompetencjach. Marek Tronina [organizator Maratonu Warszawskiego] zacytował Ustawę o Sporcie, gdzie jest wyraźnie napisane do czego został powołany PZLA. Janusz Szydłowski tłumaczy, że robią to, bo takie regulacje obowiązują na całym świecie. To nieprawda. Po tym co do tej pory usłyszeliśmy, wygląda to na skok na suwerenność biegaczy i chęć zarobienia na nich, wobec wzrostu popularności biegania - kończy.

Szydłowski : - To była jedynie konsultacja części tego projektu. Odnoszę wrażenie, że środowisko zareagowało na ten pomysł zbyt nerwowo. Chcieliśmy jedynie poznać opinię organizatorów w kwestii dotyczącej kryteriów przyznawania certyfikacji biegom.

Tekst: Damian Bąbol , obserwuj autora na twitterze

Współpraca: Magda Sołtys

Czy licencje dla biegaczy to dobry pomysł?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.