Licencje dla biegaczy. PZLA: "Nie chcemy biegaczy oskubać z pieniędzy" [WYWIAD]

Zarzuca nam się, że planujemy skok na kasę biegaczy. To nieprawda. Dlaczego nikt nie mówi, że w ostatnich latach znacznie wzrósł koszt pakietów startowych? Ceny startów najczęściej zaczynają się od 50 zł. To nie jest kasowanie biegaczy? Pamiętam, że jeszcze niedawno wpisowe wynosiło 10 czy 15 zł - mówi Janusz Szydłowski, przedstawiciel PZLA, koordynator projektu związanego z licencjami dla biegaczy.

Plan związku: wprowadzić dla amatorów darmową kartę biegacza i licencję, tzw. premium - za kilkadziesiąt złotych rocznie. Licencja premium dodatkowo dałaby mu ubezpieczenie, zniżki na sprzęt sportowy, rabaty na opłaty startowe oraz korzystne ceny za kompleksowe badania medyczne we wskazanych placówkach.

Związek chce też wydawać licencje imprezom. I oceniać poziom organizacji. Certyfikat byłby bezpłatny, ale warunkiem jego otrzymania byłoby spełnienie standardów bezpieczeństwa biegu. Projekt ma już nazwę: "Klub biegacza PZLA" . Jego koordynatorem jest Janusz Szydłowski.

"Pachnie to wyciąganiem pieniędzy" - internet krytycznie komentuje pomysł PZLA ws. licencji dla biegaczy

Pomysł PZLA wywołał burzę wśród biegaczy i organizatorów imprez. - Jaki bałagan w biegach amatorskich? Są na bardzo wysokim poziomie. Mam nadzieję, że ten głupi pomysł wyląduje tam, gdzie jest jego miejsce. Uważam, że to kolejny niemądry pomysł urzędników na to jak uzasadnić swoje istnienie i stworzyć kolejne miejsce pracy dla innych urzędników - uważa Marek Tronina, szef Maratonu Warszawskiego.

PZLA vs. organizatorzy biegów: "To niemądry pomysł urzędników"

Damian Bąbol: Ale się zagotowało...

Janusz Szydłowski : - Niestety, nie wiem o co tyle krzyku. Zostałem źle zrozumiany przez ludzi z Polskiego Stowarzyszenia Biegów, które najpierw poprosiło mnie o przedstawienie założeń i konsultację tego projektu podczas konferencji w Zielonej Górze z udziałem organizatorów biegów. Przyjechałem, opowiedziałem, a potem słyszę z ich strony zarzuty, że PZLA chce wprowadzać jakieś krzywdzące pomysły bez żadnej rozmowy. A przecież pojechałem tam właśnie po to, żeby z nimi to przedyskutować.

Organizatorzy imprez zarzucają PZLA, że niepotrzebnie angażuje się w rekreację i biegi masowe.

- Jeżeli imprezy biegowe nazywane są rekreacją, to dlaczego zapraszani są zawodnicy z Afryki? Dlaczego startują w nich reprezentanci Polski i innych krajów? To jest rekreacja? Ja uprawiam rekreację, kiedy wychodzę dwa razy w tygodniu do lasu, żeby pobiegać 5 km. Jeżeli biorę udział w zawodach, to przechodzę w sport amatorski. Kto inny jak nie związek ma się zajmować pewnym nadzorem i legislacją w tej sferze?

Dlaczego właśnie teraz PZLA bierze się za biegi?

- To rewolucyjny pomysł i być może dlatego ludzie mają problem z jego odbiorem. Chcemy uporządkować biegi amatorskie, wprowadzić jak najlepsze standardy bezpieczeństwa na imprezach. Nikogo do niczego nie chcemy zmuszać. Wychodzimy z ciekawą propozycją.

A mi się wydaje, że nagle PZLA zdał sobie sprawę, że pociąg o nazwie "biznes biegowy" rozpędza się coraz bardziej i jest ostatni moment, aby do niego wskoczyć i przy okazji zarobić.

- Biegi są integralną częścią lekkiej atletyki. Ten zmasowany atak na nasz projekt jest prowadzony głównie przez organizatorów biegów. Boją się, że PZLA będzie oceniał ich działania. Zarzuca nam się, że planujemy skok na kasę biegaczy. To nieprawda. Dlaczego nikt nie mówi, że w ostatnich latach znacznie wzrósł koszt pakietów startowych? Ceny startów najczęściej zaczynają się od 50 zł. To nie jest kasowanie biegaczy? Pamiętam, że jeszcze niedawno wpisowe wynosiło 10 czy 15 zł.

Będziecie promować tańsze imprezy?

- Nie. Podaję tylko przykład, bo nam się zarzuca, że chcemy oskubać biegaczy z pieniędzy. Tylko nikt mi nie potrafi wytłumaczyć, w którym momencie ten rabunek miałby się odbywać.

Chcecie wprowadzić płatne licencje dla biegaczy.

- Tak, ale w zamian biegacz zyskuje liczne korzyści: m.in. zniżki na zakup sprzętu sportowego oraz rabaty na opłaty startowe i korzystne ceny za kompleksowe badania medyczne. Planujemy też wprowadzić darmową kartę biegacza, która również gwarantować będzie rabaty przy zakupach sprzętu sportowego.

Zobacz wideo

Ile miałaby kosztować licencja?

- Cena będzie zależała od tego, ile profitów będzie się w niej zawierać. Choćby od tego, czy wprowadzimy do niej ubezpieczenie NNW. Bez niego koszt licencji wyniesie kilkadziesiąt złotych. W przypadku ubezpieczenia byłoby to około 30 zł więcej, ale nabywając licencję biegacz byłby ubezpieczony przez cały rok. Jeśli jednak okaże się, że biegacze nie zechcą dodatkowo za nie płacić, nie będziemy się upierać. Nie mamy w tym żadnego interesu. Chcemy też prowadzić bazę wyników, z której będzie można na bieżąco korzystać.

Baza wyników, czyli baza danych...

- Tak, bo przecież potrzebujemy jakichś danych, ale tylko - co mocno podkreślam - na użytek naszych partnerów. Oni będą mieli możliwość komunikacji z biegaczami z licencją poprzez adres mailowy, ale tylko po to, by poinformować o swojej ofercie.

Projekt "Klub biegacza PZLA" dotyczy się również biegów, które miałyby być certyfikowane - PZLA nadawałby gwiazdki w zależności od poziomu organizacji. Jak chcecie przekonać organizatorów, żeby przyłączyli się do tego pomysłu i starali się o certyfikat?

- Gwarantuję, że z kilkoma z nich rozmawiamy i w pełni akceptują nasze wytyczne.

Marcin Kuriata, dyrektor Biegu Niepodległości twierdzi, że nie widzi w waszej propozycji żadnych korzyści. Mówi wprost, że to skok na suwerenność i kasę biegaczy.

- Z panem Kuriatą jeszcze nie rozmawialiśmy, ale z szefami maratonów już tak. Dlaczego niektórzy organizatorzy tak się pieklą na nasz pomysł? Bo ktoś spoza środowiska chce ich obiektywnie zweryfikować?

Startowałem w Biegu Niepodległości. Trasa była świetnie zabezpieczona i oznakowana.

- Więc w czym problem? To oznacza, że poziom organizacji jest wystarczający do otrzymania certyfikatu PZLA. Jeżeli organizator nie będzie chciał naszej rekomendacji, to oczywiście nie będziemy go do tego zmuszać.

Certyfikat imprezy byłby bezpłatny, ale jednym z wymogów byłoby ubezpieczenie uczestników od nieszczęśliwych wypadków oraz pokrycie kosztów przyjazdu delegata związku.

- Chcemy, żeby zawodnicy byli ubezpieczeni, tak jak jest podczas imprez organizowanych pod egidą PZLA. Jest kilka możliwości, m.in. to organizator ubezpiecza wszystkich zawodników lub biegacze sami wykupują ubezpieczenie lub oświadczają, że takowe posiadają.

Ja nie mam żadnego interesu, żeby sprzedawać komukolwiek ubezpieczenie, jak mi niektórzy zarzucają. W myśl ustawy o sporcie uczestnicy muszą być ubezpieczeni od następstw nieszczęśliwych wypadków. Stąd pojawił się punkt o obligatoryjnych ubezpieczeniach. Ale jeśli organizatorzy stwierdzą, że nie jest im na rękę wymagać od uczestników ubezpieczenia NNW, to niewykluczone, że zrezygnujemy z tego wymogu.

Czy jeśli nie wyrobię karty lub licencji biegacza, to będę mógł pobiec w biegu certyfikowanym przez PZLA?

- Tak. Wszystko zależy od organizatora biegu. Jedynie w przypadku imprez rangi mistrzostw Polski klasyfikowani będą wyłącznie licencjonowani biegacze. Oczywiście zawodnicy bez takiej licencji też będą mogli wystartować i ich wyniki zostaną uwzględnione, ale nie będą brane pod uwagę tylko w rankingu mistrzowskim.

A co z cyklicznymi biegami, jak np. parkrun, które są darmowe i organizowane co tydzień w parkach? Nie będzie ich raczej stać, aby opłacać przyjazd delegatów PZLA?

- To impreza rekreacyjna, nastawiona bardziej na zabawę niż wynik, która nie musi podlegać certyfikacji. Jeśli jednak szefowie parkrunu będą chcieli się do nas przyłączyć, to chętnie udzielimy patronatu tej imprezie. Nasze logo może się tam pojawić, ale w innym wymiarze.

Kiedy chcecie ogłosić całość projektu?

- Trwają rozmowy z partnerami, a dopóki nie podpiszemy umów, nie możemy za wiele zdradzać. Na opinie ze strony organizatorów biegów czekamy do 5 grudnia. Projekt mógłby ruszyć w lutym lub marcu.

Naszym długofalowym celem jest zachęcenie biegaczy do przeniesienia się do klubów lekkoatletycznych. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że kluby nie są jeszcze do tego gotowe na sto procent. Będziemy to poprawiać. Zależy nam, żeby biegacze mieli zapewnioną odpowiednią infrastrukturę, czyli szatnię, natryski oraz mogli w klubie znaleźć fachową pomoc, czyli wykwalifikowanego trenera.

W jaki sposób chcecie do tego doprowadzić?

- Na podstawie liczby biegaczy posiadających kartę lub licencję, chcielibyśmy się zwrócić do lokalnych klubów z ofertą. Moglibyśmy opłacić dwóch trenerów, którzy byliby dostępni dla biegaczy dwa lub trzy razy w tygodniu.  Chcemy pokazać ludziom, że jest istnieje jeszcze coś takiego jak klub lekkoatletyczny, że biegacze mogą i powinni zwracać się z poradą do instytucji sportowej, a nie do przypadkowych osób, które uczą jak biegać.

Rozmawiał: Damian Bąbol

O bieganiu dla początkujących i zaawansowanych przeczytaj w książkach >>

Copyright © Agora SA