Startując z maluchem

O bieganiu z synkiem i byciu tatą opowiada Paweł Krakowiak, manager w dużym międzynarodowym koncernie. Ma za sobą dwa maratony i jeden półmaraton. Trenuje z synkiem w wózku trzy razy w tygodniu na dystansie 10-14 km. Chciałby swoją pasją zarazić szersze grono biegaczy-rodziców

Chicco News: W jaki sposób zmieniło się Pana życie, gdy Jaś pojawił się na świecie?

Paweł Krakowiak: Ktoś, kto nie jest jeszcze rodzicem z trudem to pojmie. Nagle pojawia się na świecie ten mały człowieczek i staje się jego epicentrum. Tak więc życie zmieniło się, ale zdecydowanie na lepsze. Co więcej, okazało się, iż mamy mnóstwo szczęścia, gdyż Jasiu był i jest nie tylko bardzo grzeczny, ale i lubi podróżować, co jest naszą pasją. Oprócz wielu samochodowych wycieczek po kraju (które Jasio uwielbia, zagrzewając tatę do jazdy swoim "brum brum"), w czerwcu zeszłego roku wybraliśmy się na cały miesiąc do USA, gdzie przejechaliśmy pożyczonym autem niemal połowę Stanów. Mimo, iż spaliśmy często pod namiotem w warunkach dalekich od komfortowych, Jaś zdawał się być zachwycony.

CHN: Co to znaczy "być tatą"? PK: To zapewne temat tak szeroki jak ocean... Odpowiem tak. Ostatnio byłem na szkoleniu, na którym siedziała koło mnie dwudziestokilkuletnia córka jednego z moich partnerów biznesowych, który wciągnął mnie w bieganie maratonów. Ewa jest osobą bardzo wykształconą - kończy doktorat. Na zadane pytanie kto jest dla poszczególnych uczestników szkolenia największym autorytetem, ona odpowiedziała - mój tata. Myślę, iż jej ojciec wiedział co znaczy być tatą...

CHN: Czy bycie ojcem jest łatwe? PK: Oj, to chyba najtrudniejsza rzecz z jaką przychodzi w życiu zmagać się mężczyźnie. Zadbać o swoją rodzinę tak, by móc usłyszeć coś powyższego.

CHN: Jest Pan managerem w dużym koncernie. Jak udaje się Panu pogodzić pracę, pasje i tacierzyństwo? PK: To zapewne kwestia organizacji czasu. Ale właściwa odpowiedź brzmi, iż to, że wszystko się da poukładać zawdzięczam żonie i temu, iż to ona bierze na siebie wielki wysiłek i ciężki wór codziennej pracy. Niestety mężczyźni często nie zauważają na co dzień jak ciężkim zajęciem jest prowadzenie domu i wychowanie dziecka/dzieci. Najlepszym probierzem takiej sytuacji jest zostawić malucha pod wyłączną opieką taty choć na 1 dzień :-)

CHN: Biega Pan w maratonach. Co więcej, biega Pan z wózkiem. Skąd wziął się pomysł na takie hobby ? PK: Ja biegam odkąd pamiętam a skoro mamy dobry wózek i mieszkamy pod Łodzią postanowiliśmy organizować Jasiowi najpierw godzinne a potem dwugodzinne spacerki biegowe. Jaś pokochał to, zasypiając gdy tylko opuszczamy ogrodzenie domu :-)

CHN: Jak długo biega Pan z synem? Czy żona też biega? PK: Pierwszy trening odbyliśmy wspólnie z Jasiem gdy miał on 3 miesiące i pokonywaliśmy dystanse 5-7 km dziennie. Pierwsze miesiące treningu odbywał w gondolce, lecz później jego ciekawość świata stała się tak duża, iż domaga się treningu w spacerówce, w której też natychmiast zasypia... Żona nie biega z nami, ale zawsze nam dzielnie kibicuje, będąc pod telefonem. Gdyby złapał nas deszcz bądź śnieżyca spieszy z misją ratunkową samochodem. Mamy inny rodzinny sport - jeździmy wspólnie rowerami. Kupiłem małą przyczepkę jadącą za rowerem, dzięki której możemy wspólnie podróżować z naszym małym szczęściem.

CHN: Jak mały znosi maratony? PK: Nadspodziewanie dobrze. Pierwszy raz wystartowaliśmy w ub. roku w Półmaratonie Warszawskim i ukończyliśmy go z czasem 2 godzin. Później przyszedł czas prawdziwej próby. 18 maja zaplanowaliśmy wspólny start w maratonie w Łodzi. Początkowo wątpiłem, iż uda nam się przebiec go całego. Bardziej zaplanowałem, iż przebiegniemy połowę i zapewne Jaś się rozpłacze. Ale okazało się, iż mały bohater dzielnie przespał drugi odcinek biegu budząc się na 37 kilometrze (cały maraton to 42 km). Wiedziałem wtedy, że damy radę! Kolejny maraton przebiegliśmy na jesieni w Poznaniu. Też było super.

CHN: Jak reagują ludzie na tatę biegającego z wózkiem ? PK: Już się przyzwyczaiłem do tych spojrzeń aczkolwiek niektórzy przechodnie bardziej zdziwiliby się widząc statek UFO... Inaczej jest na zawodach tam kibice dzielnie nas dopingują.

CHN: Jakie rady dałby Pan rodzicom chcącym uprawiać ten sport? Co jest niezbędne, co się przydaje? PK: Wózek Chicco wystarczy :-) My biegamy z trójkołowym wózkiem S3. A poza tym, myślę, że trzeba tylko chcieć zafundować sobie i maluchowi pigułkę zdrowia w postaci spaceru na świeżym powietrzu. Ważne też, by biegać po bocznych, ale asfaltowych drogach, by na nierównościach nie nadwyrężać kręgosłupa dziecka.

CHN: Jakie cele stoją przed Wami? PK: We wrześniu Jasiowi przybędzie rodzeństwo. Celem jest zatem wózek... 2 osobowy :-)

CHN: Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych udanych maratonów, być może już w większym składzie .

Wywiad ukazał się "Chicco News" nr 1(33), wiosna 2009

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.