To był dobry rok

Przebiegłem swój pierwszy maraton, półmaraton, ba nawet pierwszą ''piętnastkę'' - a jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie potrafiłem przebiec kilkuset metrów.

Do biegania (po blisko 19-letniej przerwie od czasów szkolnych) wróciłem zimą 2009 r. Doszedłem bowiem do wniosku, że coś za często latem wciągałem brzuch na plaży, gdy przechodziły obok jakieś dziewczyny. Tak się złożyło, że "Gazeta" organizowała akcję ''Polacy Odwagi'', która miała zachęcić rodaków do zdrowego jedzenia i takiegoż trybu życia. A mnie szef wyznaczył na jej lokalnego koordynatora. Nie miałem wyjścia, zmieniłem dietę i zacząłem się ruszać. Początki były trudne. Po każdych dwustu metrach robiłem przerwę na rozciąganie, bo nie miałem siły. A przecież nigdy nie paliłem. Organizm był w ciężkim szoku, że zmuszam go do wysiłku. Powolutku, krok po kroku szło mi jednak lepiej. Systematyczność zrobiła swoje. Wiosną wystartowałem w familijnym cyklu Polska Biega, a jesienią zrobiłem pierwszą ''dziesiątkę'' w ramach Biegnij Warszawo. I wciągnąłem się na maksa.

Rok 2010 to: pierwszy maraton (Warszawa, czas: 4 h, 01 min.), dwa półmaratony (Ełk, czas: 1 h, 46 min. oraz Bydgoszcz), ''piętnastka'' w olsztyńskim Biegu Jakubowym, kilka ''dziesiątek'', m.in. Nocny Bieg Powstania Warszawskiego, dookoła warszawskiego ZOO i Bieg Niepodległości, też w stolicy. Nie zabrakło startów także na krótszych dystansach.

Co przyniesie rok 2011? Mam nadzieję na trzy półmaratony (najbliższy w marcu w Warszawie) i ewentualnie dwa maratony. Co do tego ostatniego, jeszcze nie zdecydowałem. Także, do zobaczenia na trasie!

Norbert Kaczan (Gazeta Wyborcza, Olsztyn)

PS. A kto ma ochotę więcej poczytać o moich zmaganiach z bieganiem (i nie tylko) zapraszam na blog: runolsztyn.blox.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.