Bieżnia mechaniczna - jesteś za czy przeciw?

Wyjść czy nie wyjść? Oto jest pytanie, które wielu z nas zadaje sobie w okresie zimowym. Gdy słupek rtęci spada poniżej zera, a na ulicach szaleje ślizgawica - może warto pójść na kompromis i zamienić ulubioną trasę na bieżnię mechaniczną? Nie dość, że cieplej, to jeszcze bezpieczniej, no chyba, że lubimy zabawę w łyżwiarza figurowego.

Wielu biegaczy traktuje bieżnię z przymrużeniem oka, postrzegając ją raczej jako element krajobrazu sali fitness, aniżeli "zabawkę" godną prawdziwego długodystansowca. I choć niewątpliwie, bieg po gumowej taśmie nie jest tym samym, co trening na świeżym powietrzu, to jednak grzechem byłoby nie doceniać zalet jakie niesie ze sobą ta forma treningu.

Gdy wieje i grzeje

Absolutnym powodem nr 1, dla którego bieżnia wydaje się całkiem przydatnym wynalazkiem, są niesprzyjające warunki pogodowe. Surowa zima, zaspy śniegu, czy oblodzone trasy, potrafią skutecznie obrzydzić biegowe życie. W wielu przypadkach, gdy do głosu dochodzi nasz zdrowy rozsądek, jesteśmy zmuszeni zrezygnować z wyjścia na trening, lub dostosować go do warunków panujących za oknem. Jeśli zima okazuje się wyjątkowo wredna, a przy tym przedłuża się w nieskończoność, problem staje się szczególnie dotkliwy. W konsekwencji wiosną, może okazać się, że nasze plany treningowe są dziurawe jak szwajcarski ser, a baza pod dalszą część sezonu odbiega od założonego ideału. Choć do tego czasu jeszcze hen daleko, trzeba podkreślić, że treningi na bieżni doskonale sprawdzają się również latem, przy ekstremalnie wysokich temperaturach. W końcu nie każdy ma możliwość trenowania wczesnym rankiem lub w godzinach wieczornych, gdy upał nie jest aż tak dokuczliwy. A o ileż przyjemniej jest biegać w klimatyzowanym pomieszczeniu, gdy nie straszny nam udar słoneczny, odwodnienie, czy podeszwy przyklejające się do rozgrzanego asfaltu. Miły dla ciała chłód, butelka wody pod ręką - czegóż chcieć więcej?

Stawom lżej

Badania kanadyjskich naukowców z University of Toronto wykazały, że bieganie na bieżni jest mniej kontuzyjne, w porównaniu z tradycyjnym treningiem. Zdaniem Garreta Stovinsky'ego - członka sztabu medycznego amerykańskich biegaczy podczas Mistrzostw Świata w Atenach w 1997 roku, trening na bieżni wiąże się z redukcją obciążeń stawów sięgającą nawet 35%. "Przesuwający się pas bieżni sprawia, że nasze stopy nie uderzają z tak wielką siłą o podłoże, jak w przypadku zderzenia z asfaltem, czy betonem" - uważa Stovinsky. Inny lekarz sportowy z Cleveland State University, a zarazem światowej klasy biegacz w kategorii masters na 1 milę - Ken Sparks twierdzi, że biegając na świeżym powietrzu narażamy się na liczne nierówności i pochylenia terenu, co może prowadzić do bolesności i obrzęku mięśni piszczelowych w zespole przeciążenia, czy zapalenia ścięgna Achillesa. "Na bieżni nie występuje również charakterystyczny dla biegania w terenie boczny nacisk na kolana i kostki, który może prowadzić do poważnych kontuzji" - dodaje Sparks.

Zegarmistrzowska precyzja

Bieganie na bieżni wiąże się z dużo większym poziomem kontroli, niż analogiczny trening na świeżym powietrzu. Niektórzy biegacze wykorzystują ten atut np. podczas treningów interwałowych, chcąc zapewnić sobie równe tempo wszystkich odcinków. Taką możliwość daje jedynie bieżnia, bo nasze własne nogi bez wspomagania maszyny, nie są już tak precyzyjne i bezbłędne w utrzymywaniu stałej prędkości (oczywiście trzeba się upewnić, że bieżnia jest dobrze skalibrowana! Zdarza się bowiem, że ustawiamy swoje spokojne tempo treningowe, a ledwie możemy je utrzymać. Tę maszynę omijajmy szerokim łukiem). Bieżnia w cudowny sposób ułatwia również budowanie siły biegowej, tak ważnej w okresie zimowym. Wystarczy wcisnąć guziczek i fundujemy sobie podbieg, jaki nam się żywnie podoba. Ot, cała filozofia! Jest to na pewno szczególnie dobra alternatywa, dla tych biegaczy, którzy na tego typu treningi muszą specjalnie dobiegać, czy wyjeżdżać za miasto, bo krajobraz w ich najbliższym sąsiedztwie jest płaski jak stół.

bieżniabieżnia fot. shutterstock

Czas dla rodziny

W natłoku codziennych obowiązków, niektórzy biegacze miewają nie lada problem, by wygospodarować odpowiednio długi czas na trening, nie zaniedbując przy okazji innych ważnych spraw. Pal licho, gdy trening jest szybki i treściwy, gorzej wtedy, gdy do przebiegnięcia mamy nieco więcej kilometrów. A na dodatek żona/mąż narzeka, że wiecznie nie ma nas w domu, że "tylko to bieganie nam w głowie", że "nic więcej się nie liczy" Wymarzonym wyjściem z tej sytuacji byłaby zapewne cichutka bieżnia ulokowana gdzieś w kąciku domu. Wilk syty i owca cała. Trening zrealizowany i to bez uszczerbku na życiu rodzinnym. Bo można oglądać wspólnie film, rozmawiać o polityce (jeśli nie brakuje tchu), a od biedy i wytłumaczyć dziecku zadanie z matematyki. Nawet świeżo upieczeni rodzice, mają szansę bez przeszkód wykonać założony trening, podczas gdy ich maluch jest pochłonięty zabawą lub właśnie ucina sobie drzemkę. Dla wielu to na pewno przyjemniejsza opcja, niż bieganie z wózkiem, zwłaszcza gdy nie jest to typowy wózek biegowy. Szkopuł tkwi jednak w tym, że ze względu na gabaryty bieżni - to luksus jedynie dla tych, którzy mają nieco większą przestrzeń domową do zagospodarowania. Wciąż oczywiście pozostaje możliwość umieszczenia jej np. w piwnicy, ale to już nijak się ma do pielęgnowania życia rodzinnego.

Dla przyjemności i na problemy

Dla wielu biegaczy, trening na bieżni jest po prostu łatwiejszy w realizacji. Bieganie w zaciszu własnego domu lub na siłowni wiąże się z mniejszym obciążeniem psychologicznym, stąd łatwiej o wysoki poziom motywacji. Trenując w swoich czterech ścianach gwarantujemy  sobie spokój i poczucie bezpieczeństwa, a co najważniejsze nie musimy się nigdzie ruszać i  rezygnować z ulubionego programu w TV, głównego wydania newsów, czy finału Ligi Mistrzów. Bieganie na sali fitness jest z kolei doskonałą opcją dla joggerów, którzy nie przepadają za samotnymi wybieganiami i wolą trenować w otoczeniu licznej grupy innych osób. Bieżnie stanowią rozwiązanie także dla tych, którzy ze względów bezpieczeństwa obawiają się trenować samotnie, a z drugiej strony, nie mogą liczyć na towarzystwo zaprzyjaźnionego biegacza i wspólne treningi pod gołym niebem.

Nie wszystko złoto

Czy w gąszczu tych achów i ochów, bieżnia ma jakieś niedoskonałości? Oczywiście. Mnóstwo.

Nuda

Przy całej swej użyteczności i licznym możliwościom jakie daje zwykłemu biegaczowi, jej podstawową i największą wadą, jest monotonia. Fakt, trening pod dachem, pozwala na oglądanie ulubionych programów, czy filmów na DVD, ale w wielu przypadkach, to jednak zbyt mało, aby nie zanudzić się na śmierć podczas kilkudziesięciominutowego wybiegania. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy gumowych taśm, muszą przyznać, że na dłuższą metę przebieranie nogami w miejscu staje się po prostu skrajnie nużące. Trening na otwartej przestrzeni zapewnia nam szeroki repertuar bodźców i daje o wiele większą radość i satysfakcję. Podziwiać zimowe krajobrazy, czuć świeży powiew wiosennego wiatru o poranku, czy biegać wśród kolorowych jesiennych drzew - bezcenne Ale też nikt nie mówi, by odmawiać sobie takiej przyjemności!

Brak oporu powietrza, czy wiatru sprawia, że bieganie po taśmie jest łatwiejsze, dlatego aby wiernie odwzorować warunki biegania w terenie, powinniśmy zwiększać kąt nachylenia o 1-2%.

Mniejsza efektywność

Warto traktować bieżnię po prostu jako pewną furtkę bezpieczeństwa, jako całkiem przyzwoitą alternatywę dla tradycyjnego treningu. Nie należy jednak przesadzać z ilością kilometrów przebieganych pod dachem, ponieważ to, co stanowi atut  (w postaci mniejszych obciążeń stawów) - w przypadku intensywnego użytkowania - może stać się naszym przekleństwem. Systemy amortyzujące, odmienna nawierzchnia i nieco inny rodzaj ruchu biegowego, sprawiają, że paradoksalnie nie przygotowujemy naszego organizmu do rzeczywistych nacisków i sił działających podczas treningu. Brak oporu powietrza, czy wiatru sprawia, że bieganie po taśmie jest łatwiejsze, dlatego aby wiernie odwzorować warunki biegania w terenie, powinniśmy zwiększać kąt nachylenia o 1-2%. W przeciwnym razie, trening wykonywany na bieżni będzie zawsze mniej efektywny od tego pod gołym niebem.

Kwestia równowagi

Do worka wad należałoby wrzucić również kwestie natury technicznej. Wielu biegaczy ma problem z opanowaniem umiejętności poruszania się po taśmie, która nie dość, ze pędzi, to jeszcze osuwa się spod nóg! Niektórzy po kilku nieudanych próbach, zakończonych soczystymi siniakami, skutecznie i dożywotnio zniechęcają się do kolejnych podejść. Spora część trenujących pod dachem, skarży się także na zawroty głowy, towarzyszące im po zakończeniu biegu, inni z kolei w momencie zatrzymania tracą równowagę, co w obu przypadkach ma związek z pobudzeniem błędnika.

Tłok

Malkontenci dodaliby jeszcze, ze bieganie w przepełnionych siłowniach, oznacza kontakt z zapachami, którym delikatnie mówiąc daleko do Chanel N°5. Dla szczególnie wrażliwych, jak i dla tych, którzy do cierpliwych nie należą, trening pod dachem może w ogóle nie wchodzić w grę. Trzeba bowiem zaznaczyć, że bieżnie są w czołówce najbardziej obleganych urządzeń w salach fitness. Krótsza lub dłuższa przebieżka jest typową formą rozgrzewki przed kolejnymi ćwiczeniami, a jeżeli dołożyć do tego tych, których trening będzie bazował tylko i wyłącznie na użytkowaniu bieżni - istnieje ryzyko zatorów i kolejek, zwłaszcza gdy maszyn nie jest zbyt wiele.

***

Czujecie się skutecznie zniechęceni do bieżni? Nie sądzę. Myślę, że większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że trening na bieżni może być naprawdę dobrym substytutem biegania na świeżym powietrzu. Czy jest to alternatywa znakomita, czy też taka z rodzaju "w ostateczności może być" - wybór należy do Was. Myślę jednak, że warto na zawsze porzucić przekonanie, że trening na bieżni to plama na honorze biegacza "z krwi i kości". Czasy się zmieniają. Z każdego kąta spozierają na nas nowe udogodnienia - może więc i my spróbujmy od czasu do czasu ułatwić sobie biegowy żywot? Zwłaszcza zimą. Bo szkoda naszego zdrowia i połamanych kości.

Na co warto zwrócić uwagę kupując bieżnię?

  • moc silnika (od poniżej 2 do 5 KM; słabsze silniki pozwalają biegać z maksymalną prędkością 16 km/h, silniejsze - nawet 25 km/h);
  • system amortyzujący (im wyższy stopień amortyzacji, tym większa ochrona stawów i kręgosłupa, w skali od 4-10);
  • duży czytelny wyświetlacz;
  • wielkość;
  • możliwość składania do pozycji pionowej;
  • ilość i różnorodność (oraz przydatność!) programów treningowych.

Ile to kosztuje?

Ceny bieżni wahają się od poniżej 1000 do nawet 30 000 zł. Cena jest przede wszystkim zależna od tego, czy wybieramy bieżnię magnetyczną, czy elektryczną. Ta pierwsza jest zdecydowanie tańsza ponieważ jest zasilana siłą naszych nóg i umożliwia jedynie bieganie pod kątem. Trening na bieżni elektrycznej jest nie tylko łatwiejszy, ale daje także możliwość precyzyjnego dostosowania do aktualnych potrzeb, co oczywiście przekłada się na odpowiednio wyższą cenę.

Tekst: Agata Kołacińska

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.