Kolano ma płeć

Kobieto! Z facetem biegaj tylko dla przyjemności, czasem możesz go użyć jako zająca

Rozmowa z dr. Robertem Śmigielskim*, ortopedą-traumatologiem

Katarzyna Staszak: Co się stanie, gdy biegać razem postanowi para?

Robert Śmigielski: Załóżmy, że zaczynają oboje od początku. Kobieta ma lepsze predyspozycje psychiczne: silniejszą motywację, lepiej ocenia swoje możliwości, bardziej cieszy się samym biegiem. Po pierwszym razie łatwiej wyjdzie na trening drugi i trzeci. Facet ma czasem za duże oczekiwania i jeśli będzie niezadowolony z pierwszego biegania - było ciężko, nie ma formy, nie przebiegł odcinka, jaki planował - może się zrazić. Znajdzie sto powodów, by drugi trening odsunąć. Jak wiadomo, towarzystwo pomaga. Kobiety to wiedzą - chętnie odchudzają się z przyjaciółką, a gdy rozpoczynają bieganie, to z kimś się umówią. Facet pierwsze kilometry woli biegać potajemnie, światu pokaże się dopiero, gdy zbuduje jako taką formę. Gdy para zacznie razem, najpewniej to ona wyciągnie go na drugie bieganie.

A gdy się już rozbiegają? Czy ona może mu dołożyć?

- Kobieta najpierw wygrywa psychiką, ale niestety, facet ma lepsze warunki fizyczne. Kobiety są mniejsze, mają krótsze nogi, więc na tym samym dystansie muszą wykonać więcej kroków. Przy dużej różnicy wzrostu jego krok będzie dłuższy nawet o 20 cm. Pięć kroków to różnica metra! Ona musi więc włożyć większy wysiłek w pokonanie trasy. Co więcej, dzięki testosteronowi jego mięśnie szybciej rosną - są silniejsze, bardziej wytrzymałe. Te różnice widać dobrze na sali rehabilitacyjnej. Kobieta robi to samo, ale dłużej czeka na efekt. Do tego mężczyźni mają lepszą koordynację mięśniową. Ich ciało w biegu wykonuje mniej niepotrzebnych ruchów, na czym znowu oszczędzają energię. Po kilku tygodniach, gdy on biega już z zadowoloną miną i swobodnie rozmawia w biegu, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy umie z nią biegać dla przyjemności. Jeśli jest dojrzały i rozsądny, będzie umiał.

A jeśli nie potrafi? Należy go porzucić?

- Przynajmniej trenowanie z nim. Albo całkowicie przejąć dowodzenie na trasie - to znowu opcja dla dojrzałych facetów. Gdy on powtarza: "Może przyspieszymy?", "Do tamtego drzewa na maksa!", "Co dziś tak wolno, nie ociągaj się", niesie kobiecie ryzyko kontuzji. Ona przyspieszy, da radę, ale dla niej to większy wysiłek niż dla niego! Trenowanie stale pod jego tempo grozi przeciążeniem, urazami, wyłączeniem z biegania. Czyli z facetem biegać należy tylko dla przyjemności. Para może biegać razem, jeśli chodzi o relaks. Jeśli chcą trenować, mając jakiś cel - poprawić czas na 5 km czy zaliczyć maraton - powinni biegać osobno. Bo ich treningi się nie pokrywają. Wytrenowanego faceta można użyć tylko czasem, w małej dawce, jako zająca na treningu szybkości. Podtrzyma tempo.

Ale kobieta może mieć większe predyspozycje do sportów wytrzymałościowych i osiągnąć taki sam czas w maratonie?

- Oczywiście. Ona wcale nie musi zrobić wszystkiego w jego tempie i biegać tyle samo, żeby mieć efekty.

Satysfakcję gwarantowaną mamy za to na mecie, gdy czas na rozciąganie. Faceci są tu dramatyczni! Nawet biegający od lat nie potrafią zrobić prostego skłonu do ziemi.

- To znowu sprawa hormonów. Mężczyźni mają sztywniejsze tkanki - więcej w nich kolagenu, mniej elastyny. Ciało kobiety ma być gotowe na rozciąganie, bo ma w perspektywie ciążę i poród. Mężczyźni częściej mają mięśnie przykurczone, zwiększone napięcie wyjściowe mięśni, czyli lepszą gotowość do pracy. Mężczyźni mają też dużą przewagę zginaczy nad prostownikami. Oznacza to, że mięśnie po stronie tylnej nóg są bardziej napięte. Widać to po kolanach. Większość facetów nie da rady wyprostować kolana do końca. Jeżeli ktoś ma silne pewne mięśnie nóg już jako dziecko, kolano będzie się tak kształtowało, jak one mu pozwalają. I efektem będą nogi w kształcie litery O, czyli szpotawe. Częściej mają je mężczyźni, a wśród sportowców - sprinterzy i napastnicy w piłce nożnej. Szpotawość, kolana rozjechane na bok wiążą się z siłą mięśniową.

Tak kroczy macho: stopy blisko, kolana na zewnątrz.

- Ten krok może być bolesny w skutkach. Kolano musi mieć zbalansowaną zewnętrzną i wewnętrzną stronę, jeśli jest niesymetrycznie obciążone, staw ściera się szybciej po stronie, gdzie jest bardziej ściśnięty. Statystycznie 2,5 razy więcej mężczyzn niż kobiet ma problemy z kolanami.

Kobiety też kolana bolą.

- Jasne, ale inaczej. O ile typ skrajnie męski to nogi w O, typ superkobiecy to nogi w kształcie X. Kobiety mają szerszą miednicę. Nogi muszą się zbiec do środka. Kolana się łączą nawet przy niezłączonych stopach.

Jak u Marylin Monroe. Dla wielu kobiet to nie jest jednak naturalna pozycja.

- Proste nogi po złączeniu stykają się w trzech miejscach: kostki, łydki, kolana. Ale idealnie proste nogi ma niewiele osób. U większości widać jakieś odchylenie. W biegu kobieta z iksami rozrzuca stopy na zewnątrz. Mocniej napinają się u niej przywodziciele, czyli wewnętrzne mięśnie nóg. Mężczyzn kolana bolą częściej od środkowej strony, kobiety - po zewnętrznej stronie. U mężczyzn ból częściej oznacza poważniejszy uraz i zabieg, u kobiet wystarczy rehabilitacja wzmacniająca mięśnie. Kolano to stacja pomiędzy udem a piszczelą. Musi samo sprawnie działać, bo odbiera wszystkie nieprawidłowości, które wynikają i z biodra, i ze stopy. Zastrajkować może w najmniej spodziewanym momencie. Znajomy lekarz z Niemiec, który prowadzi klinikę kolana, mówi, że najwięcej kobiet z nagłymi urazami zgłasza się w okolicy świąt, gdy dźwigają, kucają, wyciągają spod szafy, przestawiają meble.

I kobiety, i mężczyźni narzekają na kolana, gdy zaczynają biegać. Z czasem ten ból przechodzi.

- To zmiany adaptacyjne. Inaczej przecież obciążamy kolana, chodząc, a inaczej w biegu. Do kroku dochodzi tu jeszcze silne uderzenie o podłoże. Ciało musi się przyzwyczaić. Niestety, wiele osób w biegackiej euforii za szybko zwiększa dawki treningu. Są zawzięci, żeby jutro znowu zrobić 10 km zamiast dnia przerwy. A stawy są zależne od mięśni. Mięśnie są w stanie dobrze stabilizować kolano w biegu tylko przez pewien czas, który zwiększamy treningiem. Bez silnego wsparcia mięśni kolano zaczyna się ruszać w sposób nieprawidłowy. Nie widać tego gołym okiem, ale powstają przeciążenia między rzepką a kością udową - tu jest najbardziej wrażliwe miejsce. Lepiej zachować cierpliwość, z czasem mięśnie się wzmocnią i chwycą ten nowy ruch. Ból w początkowej fazie biegania jest więc wołaniem o mniejszą dawkę wysiłku.

*dr Robert Śmigielski - wiceprzewodniczący Polskiego Towarzystwa Traumatologii Sportowej, członek zarządu ISAKOS (Międzynarodowe Towarzystwo Artroskopii, Chirurgii Kolana i Ortopedii Sportowej), były przewodniczący komisji medycznej Polskiego Komitetu Olimpijskiego, współzałożyciel kliniki Carolina Medical Center w Warszawie

Przydatne linki: * Opisz bieg * Mapa biegów * Regulamin

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.