Biegowe ciekawostki, porady i newsy. Śled ź nas na Facebooku i Twitterze @PolskaBiega
Wielkanoc to taka cwana bestia, która próbuje biegaczom wmówić dwie rzeczy: po pierwsze, że nie znajdą czasu, chęci i siły na trening , a po drugie - że trzeba najeść się wszystkich pyszności na zapas, bo nieprędko będzie okazja do następnej takiej wyżerki. Niestety, trudno się z tymi argumentami kłócić, a Wielkanocne propozycje bezczynno-spożywcze są nadzwyczaj atrakcyjne i kuszące.
Jak podczas Świąt Wielkanocnych walczyć z pokusami? Jak nie zastygnąć przy suto zastawionym stole? Jak nie dać się przekupić dokładką mazurka? Co zrobić, żeby w te kilka wolnych dni poruszać się szybciej niż pięć kawałków ciasta na godzinę? Zapytałam kilku biegaczy o to, jakie mają sposoby na przechytrzenie Wielkanocy.
Gdzie i jak wcisnąć trening?
Zdecydowana większość biegaczy wskazuje świąteczny poranek (wczesny poranek - zaznaczmy od razu) jako idealny czas na trening. - Wymknięcie się z domu przed śniadaniem gwarantuje mi, że nic nie będzie ciążyć w żołądku - mówi Dorota Piskor.
Kuba Wolski, biegacz długodystansowy, proponuje metodę "pomiędzy": - Coś lekkiego między myciem okien, a robieniem mazurka i między śniadaniem Wielkanocnym, a wizytą u rodziny. Jeśli planujecie wyjazd do rodziny, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wziąć ze sobą sprzęt na trening . Piotr Krawczyk, człowiek, w którego sercu bije Puszcza Kampinoska, pamięta o tym, że biegać można wszędzie: - Może u babci na wsi znajdziemy ciekawą tajemniczą ścieżkę w las, a może nudne blokowisko nie jest takie nudne, może pośrodku osiedla znajdziemy dwa jeziorka, może biegnąc za lądującymi samolotami odkryjemy lotnisko, przy lotnisku las, a w lesie to już samo niesie... - mówi. Jest jeszcze całkiem sprytna opcja pogodzenia treningu z rodzinnym spędzaniem czasu. Wystarczy zaproponować swoim bliskim spacer (warto wywołać w nich delikatne wyrzuty sumienia w związku z pochłoniętymi kaloriami), a w tym samym czasie samemu wybiegać, co się ma do wybiegania. - Rodzinę zabieramy na spacer, przez godzinkę lub półtorej w lesie. Jakoś sobie poradzą bez nas - szczególnie, jeśli będziemy wybiegać z lasu z różnych stron, krążyć wokół nich - tak rozwiązuje sprawę Piotr. Dla części biegaczy okres Wielkanocy to wręcz wyśmienity czas na treningi, bo wreszcie jest mnóstwo wolnego. - Akurat ze znalezieniem okazji do pobiegania nie ma u mnie większego problemu - jest czas, bo nie trzeba iść do pracy - mówi Jan Goleń, ekspert z warszawskiego sklepu dla biegaczy.
Jajka Fot. Sofiaworld/Shutterstock.com
"Mamo, tato... Drodzy dziadkowie... Muszę pobiegać."
Pięknie udekorowany stół, aromatyczne potrawy, kolorowe pisanki i odświętne stroje - a pośród wszystkiego ty, twoje lajkry i buty biegowe , które drepczą już niecierpliwie w przedpokoju. Jak wytłumaczyć rodzinie, że między jednym posiłkiem a siedemnastoma następnymi po prostu MUSISZ pobiegać? Najprostszy sposób to metoda "na cichacza", czyli szybki trening z samego rana: - Istnieje duża szansa, że potencjalni "czepiacze" będą jeszcze spać - tak rozwiązuje sprawę Dorota.
Jeśli jednak promienie słońca obudzą nas zbyt późno, w domu pełnym ludzi mamy szansę wymknąć się niepostrzeżenie. Takie wyjście poleca Olga Kowalska, trenerka Trinergy i triathlonistka: - Możesz wyjść pobiegać, kiedy rodzina przygotowuje posiłek i jest na tyle dużo osób, że jednego ciebie nie zauważą. A jedna godzina treningu to nie jest dużo - mówi. Olga radzi też stosować działania uświadamiające: - Z acznij też powoli przyzwyczajać rodzinę do tego, że mają w niej sportowca, a nie kanapowca. Myślę, że zrozumieją krótką nieobecność przy stole, bo czym jest jedna godzina wobec ośmiu spędzonych za stołem! - podkreśla.
Bardziej radykalne sposoby na stawiających opór bliskich ma Dorota: - Każę im się zmierzyć w pasie przed i po Świętach. To zwykle ucina dyskusje - mówi.
Szybko i krótko czy długo i wolno?
Wielkanoc nie odpuści - prawdopodobnie nie pozwoli ci zrealizować treningu, jaki akurat planował dla ciebie Jack Daniels albo Jerzy Skarżyński. Jeśli nie możesz pokonać wroga - dołącz do niego. Spytałam moich rozmówców o idealną jednostkę treningową na czas Wielkanocy. - Easy run albo wybieganie. Nic intensywnego. Potrawy Wielkanocne są wystarczająco smaczne przy pierwszym spotkaniu. Bez sensu oglądać je ponownie na treningu - mówi Kuba Wolski. Zwolenników wolnego biegania jest zdecydowanie więcej. - Raczej nie zalecam w tym czasie mocnych treningów, bo z reguły nic z tego nie wychodzi. Mobilizacja jest na tyle niska, że odpuszczamy bieganie, a lepiej jest zrobić lżejszy trening, niż w ogóle się nie ruszyć - mówi trenerka Trinergy Olga Kowalska.
Niektórzy skupiają się na jeszcze bardziej przyziemnych korzyściach z biegania w święta. - Z racji obecności wielu specjałów na stole, sugeruję spokojne bieganie - raczej w formie relaksu - które pozwoli po prostu spalić trochę kalorii i bezstresowo przyjąć dawkę nowych! - radzi Rafał Krzycki, członek Klubu Biegowego ERGO. Innego zdania jest Paweł Pakuła, długodystansowiec amator, który uważa, że mocny trening pozwoli nam się rozruszać przed wiosennym sezonem startowym - Myślę, że najlepszy będzie krótki, ale intensywny trening, który moglibyśmy wykonać niedaleko i zamknąć w ciągu godziny.
Jak walczyć z pokusami przy stole?
Do jednych najbardziej szczerzą się babki i mazurki, do innych uśmiechają się półmiski wędlin, jeszcze inni oddaliby życiówkę w maratonie za trzecią dokładkę żurku. Jak z tym walczyć? Co odpuścić? - Jeśli musiałabym już z czegoś zrezygnować, to jest to majonez, masło i wszystkie smażone rzeczy. Bez tego da się żyć. Bez słodyczy - nie! - tak wygląda walka Doroty.
Wielkanoc
Olga Kowalska, ekspertka, podpowiada ograniczenie węglowodanów, których nie zużywamy aż tyle podczas mało intensywnego okresu: - Ja polecam zrezygnować z kasz, makaronów, ziemniaków, ryżu, chleba - radzi. Ale są i tacy, którzy nie lubią rezygnować ze swoich ulubionych smakołyków. Kuba Wolski ma inny sposób: - Lepiej zrezygnować z niekończących się dokładek. Trzeba racjonalnie ocenić moment, w którym powiedzieć: basta! Kiedy wszyscy obżerają się przy stole, biegacz powinien trzymać fason - opowiada.
Ale jak to zrobić, kiedy kajmak aż zaczyna płynąć w naszą stronę?! Sposobów na nieprzejadanie się jest kilka. - Małe porcje i brak pośpiechu w jedzeniu. To i do organizmu szybko dotrze, że już starczy - radzi Joanna Walewska, reprezentantka AZS Politechniki Warszawskiej.
Paweł Pakuła poleca metodę odwracającą uwagę od jedzenia (zaznaczmy, że nie u każdego ona zadziała!): - Może przy stole warto popijać bezprocentowe napoje i sporo rozmawiać. Wtedy nie powinniśmy się koncentrować na półmiskach - proponuje. Z trenerskiego punktu widzenia Wielkanoc powinna wyglądać tak: - Małe porcje, częściej jeść, ale mniej, nie jeść do granicy możliwości, zawsze zostawiać sobie trochę miejsca w żołądku - tak, jakbyśmy mieli za dwie-trzy godziny wyjść na lekki trening - wylicza Olga.
Jak przechytrzyć Wielkanoc? Garść porad:
Fot. sxc.hu
Wesołych świąt!
Tekst: Marta Szewczuk
Masz pytania? Podyskutuj z nami na FORUM!