Saucony Mirage - udane skrzyżowanie bazyliszka z ministrantem

Pierwsze wrażenie? Brzydki. Ale na urodzie butów pobiegać się nie da. Choćby but wyglądał jak skrzyżowanie bazyliszka i ministranta, warto założyć go na nogę i sprawdzić jak sprawuje się w czasie biegu. Bo przecież o wygodę chodzi, a na miasto w butach biegowych nie trzeba wyruszać.

Mirage są bardzo lekkie jak na buty treningowe. Konstruktor postarał się wyeliminować większość wzmocnień, skórek, usztywnień. Zmniejszył też grubość pianki, wywalił większość stabilizatorów. Pokroił też podeszwę zewnętrzną (najcięższy element) i jej kosteczki zatopił w piance. W ten sposób zyskał około 30% wagi w stosunku do swoich tradycyjnych konkurentów.

Cholewka Jest delikatna i bardzo przewiewna. Kilkuwarstwowa siateczka o bardzo dużych oczkach na powierzchni, wpuszcza bardzo dużo powietrza i znakomicie chłodzi nogę. W okolicach palców jest bardzo mały element usztywniający czubek. Tu zyskano na wadze, ale również stracono na stabilności stopy względem buta. Jeśli tylko zbiega się z górki (nawet takiej zwykłej - asfaltowej) - czuć, że noga chce wyjechać poza obszar podeszwy. Na szczęście na płaskim ten efekt nie występuje. A w Polsce zdecydowana większość dróg ma minimalne nachylenie. Palce mają sporo miejsca, ale bez przesady. Pod względem ilości przestrzeni w środku - w sam raz. Język jest miękki i dobrze zastabilizowany. Zapiętek usztywniony - sprawnie trzyma piętę w ryzach i nie pozwala jej na ruch góra-dół.

Podeszwa wewnętrzna Jest cieńsza niż w klasycznych treningówkach. Na początku może to zaskakiwać - but zmierza w kierunku biegania naturalnego. Ale mimo wszystko nie jest skrajny w swych zapędach. Lżejsi biegacze mogą go śmiało używać na codzienne treningi. Mi zdarzało się robić w nich wybiegania powyżej 30 km, bez żadnych konsekwencji.

Mirage jest przystosowany dla delikatnych pronatorów. Mimo zmniejszania wagi, znalazło się w nim miejsce na niewielki plastykowy element usytuowany pod stopą, który zapobiega zapadaniu się jej do środka. Na pierwszy rzut oka właściwie go nie widać. Działa też dosyć subtelnie. Pięta wyposażona w gumę o wyższej odporności na ścieranie została lekko ścięta według współczesnej mody, tak by opóźnić lądowanie na pięcie i zmniejszyć "kłapnięcie" gdy stopa opierająca się na tyle buta gwałtownie ląduje całą powierzchnią na podłożu. Mi to rozwiązanie bardzo odpowiada, choć bardziej działa na wyobraźnię niż jest rzeczywiście odczuwalne w czasie biegu.

Podeszwa zewnętrzna To zespół czarnych i pomarańczowych kostek, które ledwie wynurzają się z pianki. Nie ma tu praktycznie żadnego bieżnika. To typowy sprzęt na asfalt. Po wejściu w błoto zaczyna jeździć niczym mop na wypolerowanej podłodze. Producent zresztą skutecznie zapobiega przed zapuszczaniem się w teren kolorując but na biało-pomarańczowo. Po wizycie na szlaku kolorki szybko zszarzały.

Mirage to bardzo udany but. Jego lekkość jest niesamowita. Polecam go lekkim biegaczom na długie codzienne wybiegania, a osobom które mają wyraźne kłopoty z biomechaniką lub po prostu boją się lekkich butów - na tempówki i interwały. Założę się, że wkrótce i oni spróbują pokonać w nich dłuższy dystans. Polecam przymierzyć także bliźniaczy model - Saucony Kinvara, który różni się przede wszystkim brakiem stabilizatora.  

Po 400 km nie widać śladów zużycia. Pianka nadal działa sprawnie. Nic się nie rozkleiło, nie rozpadło.

Krzysztof Dołęgowski

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.