Buty amortyzowane czy minimalistyczne? Poznajcie zdanie ortopedy.

Popularny od pewnego czasu trend minimalizmu przekonuje nas, że but ma być podporządkowany stopie, a nie zmieniać jej ustawienie. W dodatku, że ma stopniowo przywracać naszym stopom utraconą sprawność. Jednocześnie pojawiają się coraz to nowe modele butów doprowadzonych pod względem amortyzacji i stabilizacji do ekstremy. Więc jak to jest z tymi butami? Na te pytania odpowiada Piotr Chomicki-Bindas z Kliniki Rehabilitacji Ortoreh.

Usłyszeliśmy o nim od biegaczy - zarówno z Warszawy, jak i Krakowa. Piotr Chomicki-Bindas jest specjalistą ortopedą-traumatologiem, postacią znaną wśród tych, którym przyszło walczyć z kontuzjami. Sam także biega i startuje w zawodach. Ludzkie ciało go fascynuje, gdy za kimś biegnie nie potrafi oderwać wzroku od jego nóg, sylwetki. Ocenia, analizuje, rozmyśla.

Dopadliśmy go wieczorem - chwilę po wypuszczeniu ostatniego pacjenta. Na biurku postawiliśmy kilku przedstawicieli różnych filozofii. Z jednej strony skrajnie minimalistyczne inov-8 road-x lite 155, które można zwinąć w dłoni i ich łagodniejsi kuzyni Ecco Biom A. Z drugiej bardzo konserwatywne stabilizujące adidas Adistar Salvation i monstrualne Hoka One One Mafate, z najgrubszą warstwą amortyzacji, jaką oglądały nasze oczy.

Każda z odmian ma swoich zwolenników jak i przeciwników, którzy ścierają się na forach internetowych, a marketingowe broszury pełne są mało wiarygodnych informacji na temat cudownych właściwości poszczególnych produktów. Przy okazji wizyty u lekarza mieliśmy okazję na skanerze obejrzeć kolejne fazy ruchu stopy i przyjrzeć jak zachowuje się ona w czasie chodu i biegu w różnym obuwiu.

Jak pan ocenia te trendy?

Im większa jest różnorodność butów na rynku tym lepiej dla biegacza, bo może sobie dobrać sprzęt do własnych preferencji. Większość z nas uzyska więcej korzyści ze środka skali niż z jej biegunów. Ja mam spaczone spojrzenie, bo do mnie trafiają osoby, które mają problemy, a nie Ci którzy swobodnie trzaskają kilometry. Tym w ogóle nie przychodzi do głowy by iść do lekarza, bo są milsze miejsca do odwiedzania.

A co mówią statystyki?

Nie mamy twardych danych. Ani za jednymi ani za drugimi butami.

5 porad jak dobrać buty biegowe

To nie możecie zrobić eksperymentu?

Nie możemy prowadzić badań, które z założenia mają prowadzić do kontuzji. Tego zabrania etyka lekarska.

Czy brak danych wynika z faktu, że bieganie minimalistyczne jest bardzo młode?

Nie wydaje mi się. Przecież od zawsze trenerzy stosowali bieganie na bosaka na zgrupowaniach, jeśli tylko były warunki. Masowość ruchu biegowego powoduje, że na ścieżkach pojawiają się ludzie, którzy mają ukryte defekty i nic o nich nie wiedzą. Potem trafiają do mnie i ja staram się ich naprostować. Niektóre kobiety pytają mnie czy "haluksy" to kara za chodzenie na obcasach. Guzik prawda. Jeśli ktoś lubi i umie chodzić na obcasach, a ma prawidłową stopę to nie dostanie "haluksa".

Mówi się, że lądowanie na twardym podłożu jest najczęstszą przyczyną kontuzji, a amortyzowane buty nas przed nią ochronią...

Ale czy rzeczywiście przeniesienie pionowych obciążeń, które powstają w czasie lądowania biegacza jest całym złem? Jakiego buta nie założymy to i tak musimy wylądować i odbić się. Ważne jest jak ten proces wygląda. Bo grawitacja jest zawsze taka sama. Gdy lądujemy na pięcie to przeniesienie środka obciążenia prezentuje się następująco: najpierw na podłożu odciska się sam tył stopy, potem w procesie przetaczania przesuwa się na prawo (w lewej stopie) i lewo esem floresem ku przodowi stopy. To ruch pronacji - zupełnie naturalny (dopiero gdy jego zakres robi się za duży pojawia się problem). Za chwileczkę ta pronacja jest kompensowana bo napinamy mięsień piszczelowy tylny i ścięgno Achillesa . Ono supinuje nam piętę. Dalej następuje wybicie się. Po poderwaniu pięty mamy znów przesunięcie, przenosimy się bardziej na bok i potem od czwartej, piątej kości śródstopia obciążenie przechodzi na pierwszą i drugą kość. Kończymy odbiciem z palucha.

Skoryguj błędy w swoim kroku biegowym

Jeśli naturalnie lądujemy na śródstopiu to siła zostaje ta sama, bo przecież waga się nie zmienia, ale ruch jest już zupełnie inny. Tył stopy właściwie się nie zaznacza na podłożu. Nie ma przetoczenia przez piętę, a za amortyzację odpowiadają nasze "resory". Są to znajdujące się na podeszwie stopy tzw. mięśnie krótkie, (sam je odkryłem u siebie niedawno, kiedy biegałem po piasku ), potem rozcięgno podeszwowe i łydka - przede wszystkim mięsień płaszczkowaty. Mięsień brzuchaty jest zluzowany bo noga przy bieganiu z palców jest bardziej zgięta, a ten mięsień jest przyczepiony powyżej kolana . Energia, która przy lądowaniu z pięty musi być wytłumiona w podeszwie buta aby nie przenosiła się nadmiernie wyżej, przy lądowaniu na śródstopiu zostaje przejęta przez naturalne taśmy mięśniowo-ścięgniste . Ta sama energia jest przenoszona przez inne struktury. I to jest zasadnicza różnica pomiędzy dwoma stylami biegania.

fot. Krzysztof Dołęgowski

Czy możemy zmusić kogoś do biegania z palców?

Możemy uczyć pacjenta zmieniać ustawienie stopy, ale to są bardzo wąskie zakresy. Stawy najlepiej działają jeśli nie są narażane na skrajne ustawienia.

Ale czy powinniśmy?

Ja nie czuję się kompetentny by zalecać komuś zmianę techniki biegu. Obserwuję kolegów, którzy zaczynają biegać ze śródstopia, używają butów startowych czy minimalistycznych i bardzo sobie to chwalą. Ale na dystanse powyżej połówki maratonu zakładają obuwie bardziej zabudowane bo czują, że po 36. kilometrze nie są w stanie już kontrolować techniki i zdecydowanie częściej lądują na pięcie.

O.K. Ale jeśli jestem zdrowym biegaczem. Czy warto iść w stronę pozbycia się butów? A właściwie w kierunku zmniejszenia ich masy?

Tak. Dużo osób ewoluuje w kierunku mniejszych butów. Następuje u nich sprzężenie zwrotne. Z czasem rośnie ich doświadczenie i umiejętność słuchania organizmu. Łatwiej wychwytują nadchodzącą kontuzję czy przeciążenie. A równocześnie mięśnie poprawiają swoje właściwości i są w stanie przyjąć silniejsze bodźce. Im mniejszy i lżejszy but tym bardziej będziemy angażować naszą stopę. To jest fajne. W tym układzie działa masa drobnych mięśni, które zbierają naszą stopę, pomagają też rozpraszać obciążenia na śródstopiu. Jeżeli one będą dobrze działać to nam się będzie coraz lepiej biegać w obuwiu mniej rozbudowanym. W butach od garnituru połowa mięśni w ogóle jest wyłączona.

Możemy uczyć pacjenta zmieniać ustawienie stopy, ale to są bardzo wąskie zakresy. Stawy najlepiej działają jeśli nie są narażane na skrajne ustawienia.

A czy ta aktywacja pozwoli nam zmniejszyć ryzyko kontuzji, czy przyniesie nam kolejne?

Sporo ludzi trafia do mnie właśnie po zmianie butów. Czasem jest to związane z założeniem lżejszego buta i biegacz czuje np. dolegliwości przyczepów - shin splints , ale wina wcale nie musi leżeć w mniejszej amortyzacji, a na przykład może być efektem ruchu skrętnego dolnej części nogi. Sam (pokazuje na powierzchnię piszczeli) tutaj mam takie zgrubienie wywołane przez - shin splints, które sobie czasem rozmasowuję. Ja jestem niedowiarkiem i sporo się uczę na własnym bólu. Dla mnie w sumie jest obojętne czy to będzie but rozbudowany czy minimalistyczny, jeśli tylko biegacz będzie w stanie uprawiać swoje hobby bez łapania kontuzji. Koncepcja minimalistyczna bardzo mi się podoba. Ale czekam na dowody. Jeśli będą jednoznaczne materiały potwierdzające - będę swoim pacjentom polecał. Nie mam też dowodów potwierdzających że buty zabudowane zmniejszają ilość kontuzji. Ani za jednymi ani za drugimi. Ale jeśli chcemy iść w którymś z kierunków - minimalizmu czy maksymalizmu, czy zmieniać styl biegu - powinniśmy obserwować swoje ciało i zmieniać po jednym parametrze. Tak, żebyśmy mogli złapać który z czynników wywołał kontuzję. Jeśli równocześnie zwiększymy kilometraż, tempo, wprowadzimy interwały i jeszcze kupimy inne buty - nie dojdziemy do przyczyn kontuzji.

Czyli to powinno być przejście stopniowe?

Należy przesiadać się powoli i patrzeć czy się dobrze czujemy. Nie ma co ruszać na długi trening na bosaka - to tak jakby wyciągnąć rękę z gipsu i zagrać na skrzypcach. Ciężko będzie. Zarówno tkanka miękka, jak i kość po treningu musi się zregenerować. Kość to nie jest pręt zbrojeniowy zalany betonem tylko coś żywego. Ona adaptuje się do obciążeń, które przenosi. Zmieniając but i technikę zmieniamy obciążenia i kierunek ich przyłożenia. Jeśli wytrzyma to dobrze, ale jeśli to miejsce wcześniej nie pracowało to może zacząć się kłopot.

Kogo może ta ewolucja wyeliminować?

Jeśli mamy wyraźną tendencję do nadmiernej pronacji i nagle zmienimy buty na takie (ręka ląduje na Ecco Biom - przyp. red.) i jeszcze zwiększymy kilometraż, to nagle zatrzymamy się z gwałtownym bólem za kostką, z uczuciem pieczenia i palenia. Mięsień daje znać, że już nie wyrabia. Jest zbyt słaby by kontrolować pronację. Taki biegacz zyska na bucie trochę stabilizującym lub na dołożeniu wkładki do buta neutralnego. Wkładka jest elementem czasowym - możemy ją zmniejszać i zmieniać. Osobiście nie wierzę by fabrycznie robiąc buty skrajnie stabilizujące dało się trafić w konkretną osobę, z konkretną kontuzją.

Ja nie czuję się kompetentny by zalecać komuś zmianę techniki biegu. Obserwuję kolegów, którzy zaczynają biegać ze śródstopia, używają butów startowych czy minimalistycznych i bardzo sobie to chwalą.

Czy zamiast stosować wkładki jesteśmy w stanie wytrenować te mięśnie, które nam niedomagają?

Do pewnego momentu. Pamiętajmy jednak, że tam jest masa "złączek". Wielu ludzi ma niewydolny system więzadeł i u nich następuje zsuwanie się jednych kości stępu z drugich. I to już nie zależy od mięśni. Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z nadwagą . Jeśli jedynym elementem szwankującym jest mięsień, to na niego możemy wpływać wzmacniając go. Temu służy rehabilitacja. Jedne grupy wzmacniamy, inne rozciągamy. Należy brać pod uwagę zresztą nie tylko stopę, ale też kolano i miednicę i kręgosłup. Żeby zobaczyć asymetrię ciała wynikającą z szeregu dysproporcji - wystarczy się położyć swobodnie na plecach i rozluźnić. U wielu osób okaże się, że jedna stopa jest ustawiona pod zupełnie innym kątem niż druga. To znaczy, że będziemy niesymetrycznie lądować, przetaczać stopę, inna będzie siła pronująca. Gdy mamy do czynienia z biegaczem trzydziestoletnim ze zmianami utrwalonymi w kręgosłupie, ze skoliozą, to już niektórych rzeczy nie odkręcimy. Trzeba sprawdzić czy mięśnie wyrobią się na tyle by tolerować lekkie buty, ale nie wykluczamy buta bardziej zabudowanego, albo kompensacji wkładką.

Czy fakt, że angażujemy więcej mięśni w butach minimalistycznych powoduje, że możemy poprawić swoje wyniki?

Teoretycznie tak. Były prace, które próbowały coś takiego sprawdzać. Ale dla mnie rezultaty nie są jednoznaczne i czytelne. Wydaje się że zaangażowanie mięśni stopy powinno wpływać pozytywnie na wyniki. Na szczęście nie jestem trenerem i mnie nikt nie rozlicza czy ktoś zdobył złoty medal. Dla mnie ważne jest by pacjent był w stanie biegać rekreacyjnie i tym się kieruję.

Osobiście nie wierzę by fabrycznie robiąc buty skrajnie stabilizujące dało się trafić w konkretną osobę, z konkretną kontuzją.

A czy możemy łamać przykazania producentów butów. Np. nosić buty dla pronatorów mając neutralne prowadzenie stopy? Jeśli lubimy?

Możemy. Proszę bardzo. Ja z dystansem podchodzę do opisów producentów. Oni stosują uśrednione definicje na potrzeby rynku. Czasami nie potrafię znaleźć różnicy w butach, które są opisane jako "lekki pronator" czy "neutralny" jak porównuję modele różnych producentów. Na jednym kongresie jak specjaliści z ASICS-a zaczęli pokazywać przekroje i podawać, które warstwy polimerów przenoszą jakie obciążenia w niutonach to szybko się w tym wszystkim zgubiłem. Dla mnie najważniejsze jest samopoczucie. Zachowanie naszych stóp jest zbyt złożone. A nawet nie samych stóp, bo warto patrzeć co najmniej od odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Stopa jest tylko zwieńczeniem dużo bardziej skomplikowanego układu.

Przede wszystkim but ma pasować biegaczowi. Nie powinniśmy słuchać różnych guru, którzy twierdzą: "Ja mam rację! - But minimalistyczny jest super, a but zabudowany jest be". Tak jak pan jest ciemnym blondynem a ja jestem prawie łysy, tak różnią się stopy . To właśnie jest bioróżnorodność.

Czy but rzeczywiście wpływa na biomechanikę?

But, który ma podniesioną piętę sprzyja lądowaniu na niej. Przy takim samym kącie stawu skokowego jeśli zmniejszymy grubość podeszwy, lądowanie przeniesie się w kierunku śródstopia. Wielu ludzi potencjalnie może biegać ze śródstopia, ale nie robią tego ze względu na konstrukcję butów, w których trenują. Bieganie zdecydowanie z palców należą do rzadkości. Częściej występuje tzw. mid-foot strike.

Czy w takim razie w bucie z gigantyczną podeszwą (w ręce Hoka) będziemy lądować zawsze na pięcie?

Ten but wygląda tylko tak strasznie, ale w sumie daje pochylenie stopy takie samo jak normalny but biegowy - bo ma dużo amortyzacji zarówno pod piętą, jak i śródstopiem i palcami. A to różnica wysokości i kształt pięty wpływa na punkt lądowania.

Czy oprócz skrajnych pronatorów są osoby, które powinny unikać minimalizmu?

Osoby, które mają problemy z zakresem ruchu palucha - np. halux rigidus, zyskają na bucie ze sztywniejszym przodem i podeszwą łódeczkowatą, która wymusi im przetoczenie. A w bucie lekkim będą sobie wyłamywać staw.

Test butów za 66 złotych z Lidla

But, który ma podniesioną piętę sprzyja lądowaniu na niej. Przy takim samym kącie stawu skokowego jeśli zmniejszymy grubość podeszwy, lądowanie przeniesie się w kierunku śródstopia.

Jeszcze jakieś przykłady?

Nadmierna wiotkość stopy. Występuje u osób, u których słabe mięśnie nakładają się na niewydolność więzadeł. To może być cecha wrodzona. Taka stopa jest bardzo trudna do ustawienia prawidłowo. Możemy przy pomocy ćwiczeń starać się ją zebrać, ale przyda się też but, który zabezpieczy ją przed wpadaniem w skrajne położenia.

No dobrze, ale teraz jesteśmy w specjalistycznym gabinecie, mamy super skaner, który pokazuje nam jak przenoszą się siły w trakcie chodu i biegu. Ale tego nie zobaczy 90% biegaczy.

Pytanie czy zawsze potrzebujemy tak zaawansowanego sprzętu. Wie pan co jest najlepszym testem? To co pacjent czy zawodnik czuje. Ja zawsze proponuję dobrać buty na podstawie własnych odczuć. Bo to nasze stopy są najlepszymi sensorami. My tu mamy matę, czujnik co 2,5 mm zliczający obciążenie 200 razy na sekundę. Ale samo badanie na podstawie sił nacisku wykonywane bez sprawdzenia mechaniki i stabilności poszczególnych stawów mija się z celem. Już nie mówiąc o tych wszystkich "próbach wodnych" (metoda oceny typu stopy polegająca na odciśnięciu mokrej stopy na podłożu - przyp. Red.) - bo to jest błądzenie po omacku we mgle.

Biegacz w Pułtusku robi "test wodny" bo nie ma takiego skanera...

O.K. Ale - czy tego potrzebuje? Bo jeśli ma sklep, w którym mu pozwolą wyjść i przebiec się w te i wewte, to testując kolejną parę stwierdzi: "W tych jest mi dobrze". Potem z nabywaniem doświadczenia będzie wiedział czego we wcześniejszych butach mu brakowało i jeszcze lepiej pozna swoją stopę . Dobór butów abstrahując od skrajnych przypadków powinien odbywać się na podstawie czucia.

Czyli dowolność?

Jeśli jest pan zdrowy - może pan dowolnie wybrać buty z całego spektrum, kierując się tym, w których się panu fajniej biega. Jeśli robi pan treningi i nic nie boli, to warto poeksperymentować - metodą prób i błędów. To jest najskuteczniejsze. Bieżnie z kamerami to też nie jest naturalne bieganie. Bo to nie my się przesuwamy, tylko grunt ucieka nam spod nóg. Maty z sensorami to również spore uproszczenie.

No dobra, sprzęt jest niedoskonały. A ludzie, którzy nas otaczają? Np. sprzedawcy wybierający nam buty na podstawie kamery?

Jak tylko ktoś rzetelnie podejdzie do swojej pracy i nabędzie doświadczenia to jak najbardziej możne nam pomóc. Podstawową korzyścią jest to, że oni obserwują nas z zewnątrz - czego sami nie jesteśmy w stanie zrobić. Jeśli taka osoba ma podstawową wiedzę biomechaniczną i zmysł obserwacji to może dużo zdziałać. Dobre oko potrafi wypatrzeć tyle samo co całe laboratorium analizy biomechanicznej. Ja mam dla nich duży szacunek. Oni wiedzą również więcej o samych butach. Są na bieżąco z nowymi modelami.

Zachowanie naszych stóp jest zbyt złożone. A nawet nie samych stóp, bo warto patrzeć co najmniej od odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Stopa jest tylko zwieńczeniem dużo bardziej skomplikowanego układu.

A pan? Lekarz?

Czytam, analizuję, ale cały czas mam wątpliwości i zadaję sobie pytania. Ja się uczę o bieganiu od moich fizjoterapeutów i od zawodników. Mało jest dobrej literatury. W podręcznikach medycznych niewiele się znajdzie. Wiedza jest porozrzucana - po pismach biomechanicznych, fachowej literaturze sportowej, do której lekarz rzadko ma dostęp (choć w dobie internetu to się poprawiło). Duża część wiedzy wynika z obcowania z ludźmi. Mam już zboczenie zawodowe - na zawodach oglądam innych biegaczy.

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Agora SA