Pokonaj z nami maraton: Urlop to świetna regeneracja

Zdążyłam na dobre rozkręcić się w przygotowaniach do maratonu, spojrzałam w kalendarz i przypomniałam sobie o kilkudniowym urlopie. Nie to, żebym narzekała. O zwiedzaniu Rzymu marzyłam już od dawna. Poza tym czy można lepiej świętować swoje ostatnie dwudzieste urodziny niż takim wypadem? Jej! Mam 29 lat! Przerażające? Nie, jeszcze nigdy nie byłam w takiej formie. Dopiero zaczynam żyć.

Lot - 22 czerwca, godzina 11:25

Wstałam o 6 i poszłam zrobić te magiczne 10 km, żeby wsiąść do samolotu z odpowiednią dawką endorfin. Po raz pierwszy  biegło mi się źle. Patrzyłam na zegarek i zastanawiałam się, czy zdążę umyć głowę, wysuszyć włosy, czy na pewno wszystko spakowałam. Jedno jest pewne: podczas treningu nie lubię się spieszyć. Wtedy przestaje sprawiać mi przyjemność.

23-26 czerwca - błogie lenistwo? Nie!

Mój organizm potrzebował już regeneracji. Mimo tego, że spakowałam do torby buty treningowe (tak, wiem, jestem stuknięta, biorąc pod uwagę fakt, że miałam ze sobą tylko bagaż podręczny) nie udało się pobiegać. Rano trzeba byłoby wstać bardzo wcześnie, żeby temperatura była znośna, a w nocy nawet o 23 termometr pokazywał 29 stopni. Oczywiście, gdybym bardzo chciała, wstałabym o szóstej, ale czy cztery dni wolnego czasem nam się nie należą? Po tym jak pierwszego zaczęliśmy spacerować, stwierdziłam, że i tak nie miałabym siły. Odległości w Rzymie nie są duże. Zrezygnowaliśmy z metra i codziennie na piechotę szliśmy w wybrane miejsce. Pod koniec dnia tak bardzo dało się odczuć spacery, że moczyliśmy nogi w fontannie, byleby tylko sobie ulżyć.

27 czerwca - powrót do rzeczywistości

Zatem od soboty do wtorku włącznie - spacerowałam i raczyłam się włoskimi przysmakami (nie przesadzałam, w końcu ryby też mają pyszne, nie tylko pizzę czy pasty). W środę postawiłam na wolny bieg, żeby powoli wrócić do normy. Średnia prędkość - 5:50 min/km. Przebiegłam 15 kilometrów. Czułam się dobrze, ale dopiero następnego dnia w pełni powróciłam do formy.

We czwartek poszłam na siłownię, gdzie ćwiczyłam pod okiem trenera osobistego. Trening funkcjonalny z elementami crossfitu. Ćwiczenia siłowe takie jak: wyciskanie na klatkę, martwy ciąg, przysiad, wykroki na stepie, pompki, mieszaliśmy z elementami plyometryki, żeby "odciążyć" i "przyspieszyć" nogi. Czyli wybraliśmy kilka ćwiczeń i po każdym z nich przez tyle samu czasu przeskakiwaliśmy przez step, robiliśmy naskoki lub skoki z przysiadem - różne wariacje. Na koniec 15 minut na 3 ćwiczenia (wyciskanie na klatkę, martwy ciąg, brzuch z piłką lekarską) i jak największa liczba powtórzeń. Na siłownię przybiegłam i po treningu pobiegłam do domu.

Co jeszcze mnie czeka?

W tym tygodniu zrobię jeszcze jeden trening biegowy na przyspieszenie: interwały lub tempówkę (wszystko zależy od samopoczucia), jeden luźny bieg na regenerację i 20-22 km dłuższego wybiegania w niedzielę. Trochę się boję, ale jak sobie przypomnę jak dobrze się czułam po ostatnim dłuższym biegu, to wręcz mogę powiedzieć: nie mogę się doczekać!

W przyszłym tygodniu mam 4 treningi biegowe i 2 siłowe.

Alora, czas wrócić do rzeczywistości!

Ania Sz.

Przeczytaj również: Pokonaj z nami maraton: Każdy może! Pokonaj z nami maraton: Czas zacząć! Pokonaj z nami maraton: Pierwszy sprawdzian Pokonaj z nami maraton: Pierwsze długie wybieganie

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.