Dla wnuków pobiegną w maratonie warszawskim 30 września 2012 roku:
Lubaczów, Podkarpackie
3 wnuków, 2 maratony
W. Winiarz fot. Bartosz Frydrych
Dwa lata temu przeżywał trudne chwile. - Rano do szpitala zawiozłem na operację chorego na raka syna, a po południu tego samego dnia odbierałem z innego szpitala jego nowo narodzonego synka Szymka - wspomina. Tego dnia postanowił, że jeśli syn pokona chorobę, to zrobi coś niemożliwego. Skok ze spadochronem? Bungee? Postawił na maraton. - To było poza zasięgiem nawet mojej wyobraźni. Gdy w wojsku trzeba było biegać, chowałem się w krzakach, byle uniknąć tej męczarni - wspomina.
Syn wyzdrowiał, wnuk rósł, a Wacław pobiegł w 2011 r. w maratonie w Krakowie.
- Na mecie, po 4 godzinach i 48 minutach, byłem szczęśliwy, ale pomyślałem: nigdy więcej - wspomina. Długo nie wytrzymał i w maju tego roku wystartował z kolegami w maratonie międzynarodowym. - Zaczęliśmy u nas, w Lubaczowie, i pobiegliśmy do miejscowości Jaworów na Ukrainie - opowiada. - Było gorąco, ciągle jakieś górki, myślałem, że padnę. Ale gdy dotarłem na metę, a tam czekał pieczony baran i wielkie przyjęcie dla nas, biegaczy, to po pięciu minutach zapomniałem o zmęczeniu.
Przez 20 lat pracował jako mechanik, potem z żoną prowadził sklep spożywczy. Niedawno go zamknął, ale na emeryturę jeszcze się nie wybiera. Od dwóch lat jest społecznym kuratorem sądowym.Bieganiem zaraża krewnych. Biegają już jego brat, szwagier i żona. Rodzina pojawi się na starcie Maratonu Warszawskiego. - Będzie syn, od którego to się wszystko zaczęło, i moje wnuki-urwisy. Będę mógł im pokazać, że dziadek też potrafi.
56 lat, Strzyżów,
Podkarpackie
2 wnuczki, 19 maratonów
Jan Polziec. fot. Bartosz Frydrych
Jest urzędnikiem, prowadzi też własną firmę i udziela się społecznie, m.in. organizuje zawody w ramach akcji Polska Biega. Ale na bieganie czas znajduje zawsze. - Moje wnuczki są dla mnie dodatkową motywacją. Bardzo na nie czekałem - opowiada. - Żona i ja ciągle pytaliśmy córkę, kiedy zostaniemy dziadkami. W końcu przestaliśmy pytać, bo stało się to tematem tabu.?Pięć lat temu Janek pojechał na maraton w Berlinie, gdzie mieszka jego córka. - W sobotę przed maratonem spotkaliśmy się na kolacji, mama mojego niemieckiego zięcia wyciągnęła ni z tego, ni z owego butelkę z polską wódką. Już miałem odmawiać toastu, bo przed biegiem to niewskazane, ale jak tu odmówić, kiedy twoja ukochana córka mówi ci, że spodziewa się dziecka? Wypiłem jeden maleńki kieliszek, a następnego dnia pobiegłem maraton w intencji wnuczki - wspomina.?Dziś ma ich już dwie: trzyletnią Marysię i dwuletnią Julkę. - Jak podrosną, będą biegać. Dziadkowie są od rozpieszczania i dawania przykładu, zarażania ciekawymi pasjami. Ja spróbuję je zarazić bieganiem - tłumaczy. Zawsze dużo się ruszał: piłka nożna, siatkówka, gimnastyka. Biegać zaczął po 18. urodzinach kuzyna, który opowiadał o tym, jak ukończył półmaraton. - Wkurzyłem się wtedy. Ja, we własnym mniemaniu "wielki sportowiec", nie dam rady pobiec? Pomyślałem i oczywiście pobiegłem - mówi. To był 2005 r. Od tego czasu zrobił wiele pół- i maratonów. Jego najlepszy czas na 42,195 km - 3:28:48 w Warszawie w 2006 r. Ma już za sobą m.in. bieg w Nowym Jorku i najstarszy bieg w Europie, czyli maraton w Koszycach. Jego marzeniem jest pobiec w każdym europejskim kraju. - Żeby tylko zdrowia starczyło, bo z nim nie ma żartów - mówi.
61 lat, Szczecin
5 wnuków, 1 maraton
Jerzy Nowak - biegnie w 34. Maratonie Warszawskim w ramach "Polska Biega maratony dla wnuków" fot. Lukasz Wegrzyn
30 września, dokładnie w dzień Maratonu Warszawskiego, przechodzi na emeryturę. Całe życie zawodowe spędził w jednej firmie, był maszynistą lokomotyw w elektrowni Dolna Odra. - To będzie wielkie pożegnanie na biegowo - mówi. - Trójka wnuków: Alicja, Tomek i Zosia, mieszka w Anglii, więc nie wiem, czy uda im się przyjechać na ten mój dziadkowy maraton, ale córka, a ich mama, świetnie czuje to biegowe zakręcenie, sama ma za sobą starty w półmaratonach. Mam nadzieję, że będą ze mną na trasie Radek i Olek, którzy są tutaj w Polsce - dodaje.
15-letniego Radka, który trenuje szermierkę, już udało się zarazić bieganiem. - Ostatnio biegał ze mną po lesie pod Szczecinem, byłem taki szczęśliwy - mówi Jerzy.
Ma nadzieję, że teraz na emeryturze będzie miał więcej czasu na treningi z wnukiem. - Zamierzam żyć aktywnie - mówi.
W podstawówce biegał na 1600 metrów. W szkole zawodowej brał udział w spartakiadach energetycznych i biegach na 1000 metrów. Biegał też, gdy był w wojsku. Ma więc prawo powiedzieć, że biega od zawsze. - Choć na poważnie, a więc na dłuższe dystanse, dopiero od kilku lat - dodaje. Za sobą ma już kilka półmaratonów i jeden maraton, który pokonał w Poznaniu w 2009 roku w bardzo dobrym czasie - 3 godziny i 35 minut.
Kto w Poznaniu pobiegnie dla wnuków? Maraton 2012!