13. Poznań Maraton - jaki był?

Prawie 6000 ludzi na starcie w okolicach Międzynarodowych Targów Poznańskich, dobry do biegania, chłodny dzień, trzynasta edycja, która miała być szczęśliwą, gorący doping kibiców i dobra relacja na żywo, przygotowana przez ekipę dziennikarzy "Gazety" z Poznania. Pasjonatów biegania. I jeden, pechowy, smutny akcent, wielu ludziom przesłaniający pozytywne strony tego wydarzenia - śmierć biegacza, na 14. kilometrze. Jaki był 13. Poznań Maraton?

Ciężki. Chociaż pogoda wydawała się być dobra do biegania - na trasie trzeba było walczyć z wiatrem i podbiegami, a wielu zawodników, którzy kręcili się w złotych foliach NRC po miasteczku maratońskim - miało skwaszone miny. Zwłaszcza ci, którzy mieli w planach robienie życiówek lub po prostu poprawianie swoich wyników z ostatniego czasu. Był Piotr Książkiewicz - organizator GP Poznania, który zamierzał pobić 2:38. Skończył na 2:43. Było kilku trójkołamaczy, którym zabrakło zaledwie sekund do wymarzonej dwójki z przodu. Byli i tacy, którzy zamierzali pobiec trochę poniżej swoich możliwości, a wrócili jeszcze bardziej na tarczy niż się spodziewali. Najwięcej radości było chyba w debiutantach, którzy po prostu cieszyli się, że po raz pierwszy udało im się zmierzyć z królewskim dystansem. Wynik nie miał dla nich tak dużego znaczenia. Tym, co ujmowało na trasie maratonu był doping kibiców. Nie biegło się w szpalerze ludzi, ale rozstawione tu i ówdzie grupki robiły mnóstwo pozytywnego hałasu. Czekali do ostatniego zawodnika i naprawdę zagrzewali do boju. A właściwie - czekali do ostatniej zawodniczki - zamykającej stawkę - Damie z Parasolką - Pani Marii Pańczak.

Śmierć mieszkańca Poznania w dużej mierze zdominowała temat 13. Poznań Maratonu. Ludzie żałują, składają kondolencje, smucą się. Inni, zwłaszcza ci, którzy nie biegają - złorzeczą i złośliwie komentują entuzjazm Polaków do biegania. Wszak - to niebezpiecznie i jak widać nie tylko dla kolan, ale i dla serca. Wielu "znawców" tematu bierze się teraz do komentowania tego, co się stało, nie mając do tego podstaw. W dodatku - nie analizując szerzej tego tematu. Pojawiają się jednak również głosy rozsądku. Wojtek Staszewski napisał dla wyborcza.pl - Dziś kilkaset osób zmarło w Polsce z powodu chorób układu krążenia. Jedna - na 14. kilometrze 13. Maratonu Poznańskiego. To bardzo smutne, wszyscy za metą powtarzaliśmy sobie tę wiadomość. Wszyscy też martwiliśmy się, jak laicy będą teraz oskarżać bieganie, biegaczy i maratończyków o niszczenie swojego zdrowia. Dzisiejszy wypadek jest bardzo przykry, ale z czystej statystyki wynika, ze musiał się w końcu zdarzyć. Zwłaszcza, że w dużych polskich maratonach biega już nie po 600, jak kiedyś, ale po sześć tysięcy osób.

Śmierć w maratonie jest spektakularna, łatwo zacząć pokazywać palcem i powiadać: "A nie mówiłem?". Jeśli ktoś umiera w domowym zaciszu, bo nie dbał o swoje zdrowie, utuczył się na śmierć albo zabił go stres związany z pracą - o takich rzeczach się nie mówi. Bo to przecież się zdarza i jest "normalne". Ekscytacja śmiercią maratończyka jest znacznie prostsza.

- Kariologowie powtarzają: jeszcze nikt na świecie nie umarł od biegania. Natomiast zdarza się, że ludzie podczas biegania umierają na choroby układu krążenia. (...) Wg danych Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej w Stanach Zjednoczonych przez 10 lat miedzy 2000 a 2010 rokiem robiono badania - na liczbie 10,9 mln osób, które uczestniczyły w maratonach i półmaratonach doszło do 59 zatrzymań akcji serca, z czego 42 przypadki zakończyły się zgonem - pisze Staszewski.

Również opowiadanie o tym, że maraton jest tak wyjątkowym biegiem, tak katorżniczym i ekstremalnym - nie jest do końca słuszne. Ludzie biegają w dużo bardziej wyniszczających i wycieńczających biegach, i nie tylko wychodzą z nich cało, ale biją rekordy i zaraz zaczynają planować następne. Tego samego dnia w 13. Poznań Maratonie brał udział gościnnie Scott Jurek - jeden z najlepszych ultramaratończyków na świecie. Swego czasu zrobił rekord w biegu na ponad 200 km latem w Dolinie Śmierci - Badwater Ultramarathon. Tam temperatura jest tak wysoka, że można zasłabnąć nawet siedząc pod parasolem. A goście biegają i to na dystansie ponad pięciokrotnie dłuższym niż maraton. Najstarszym człowiekiem, który przebiegł maraton jest Fauja Singh z brytyjskiego Ilford, który stając na starcie maratonu w Toronto w 2011 roku, miał 100 lat. Potrzebował ośmiu godzin, 25 minut i 16 sekund by zmierzyć się z trasą. Po ok. 35 kilometrach dopadł go kryzys, ale przezwyciężył słabość i bieg ukończył, zajmując 3850 miejsce, przed pięcioma innymi zawodnikami. Nie ma co pastwić się nad maratonem, nad organizatorami czy nad biegaczem, który zmarł. To się po prostu zdarza, tak, jak wypadki samochodowe, jak nowotwory, uduszenie zabawką, guz mózgu czy wypadek w kopalni.

To, co budujące, to reakcja samego biegowego środowiska. Biegaczom jest po prostu smutno, nie słychać z ich ust oskarżycielskich uwag pod jakimkolwiek adresem, nie słychać żeby ktoś deklarował, że już nigdy nie przebiegnie maratonu. To się chyba nazywa "zdrowy rozsądek".

Jeden z biegaczy - Jacek Melcarek, napisał na Facebooku Polska Biega coś, pod czym i my się podpisujemy: Wiele o tym tym smutnym zdarzeniu myślałem. Co więcej można napisać? Ile startów tyle finiszów życzę wszystkim...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.