Maraton dla wegetarian?

- Scott Jurek? To taki pozytywny wybryk natury. Nie wszyscy biegacze powinni go naśladować - radzi Justyna Mizera, sportowy dietetyk. - Jurek mnie zainspirował. Od kiedy nie jem mięsa czuję się o wiele lepiej. Badania? Lekarz oczy w słup. Wyniki wzorowe! - zapewnia Igor Wiśniewski, weganin, który wiosną po raz drugi pobiegnie w maratonie.

Odpowiednia dieta to nieodłączny element przygotowań do biegu na dystansie 42,195 km. Prawdopodobnie każdy zawodnik, który na serio traktuje to wyzwanie, na czas przygotowań całkowicie odstawia lub ogranicza do minimum stołowanie się w budkach z tzw. śmieciowym jedzeniem.

Często słyszymy za to porady, że w naszym jadłospisie powinny dominować szczególnie makarony, kasze, warzywa, orzechy i chude mięso. No właśnie, czy bez tego ostatniego składnika, można dobrze przygotować się do maratonu?

Mięsożercy pewnie nie mają wątpliwości, ale przykład znanego Scotta Jurka, weganina z Minnesoty, m.in. dwukrotnego zwycięzcy najcięższego ultramaratonu na świecie - Badwater w kalifornijskiej Dolinie Śmierci (217 km) - daje do myślenia. Dla niego maraton to "bułka z masłem". - Jurek to taki pozytywny wybryk natury. Ale nie wszyscy mogą go naśladować. Nie jestem zwolenniczką wegetarianizmu w sporcie, zwłaszcza jeśli chodzi o bieganie na długich dystansach. Oczywiście są coraz lepsze źródła aminokwasów czy suplementy, które zastępują mięso lub nabiał. Trzeba to jednak robić bardzo rozsądnie. Nie znam jednak takich cudownych roślin, które mogłyby w pełni zastąpić wszystkie niezbędne aminokwasy pochodzące ze źródeł zwierzęcych. Co prawda, w przypadku niewielkich obciążeń treningowych wegetarianizm nie powinien być przeszkodą, ale w treningach do maratonu, nie stanowi pełnowartościowej diety - uważa Justyna Mizera, dietetyk sportowy.

Igor Wiśniewski z Łodzi, biegacz-amator, od dwóch lat nie je żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego. - Nie wyrządzam sobie krzywdy. Jem to, co lubię. Wagę mam odpowiednią, trenuję normalnie. Przebiegnięcie 100 km tygodniowo nie stanowi dla mnie większego problemu - mówi.

Jak to się zaczęło? - pytam. - Od imprezy u koleżanki, też wegetarianki gdzie stół uginał się od samych pyszności. Stwierdziłem, że też chcę tak żyć. Z kolei do przejścia na weganizm mocno przyczyniła się książka "Jedz i biegaj" o Scottcie Jurku. Zmotywowała mnie do tego, że wybrałem tę drogę.

I dodaje: - Etyczne powody weganizmu, związane z cierpieniem zwierząt też są mi bliskie, ale akurat nie jest to główna przyczyna moich nawyków żywieniowych.

Na wiosnę łodzianina czeka drugi maraton, ale pierwszy od czasu kiedy jest weganinem. - Czuję się świetnie. Mam więcej energii niż wtedy, kiedy jadłem mięso. Niedawno robiłem badania. Co powiedział lekarz? Postawił oczy w słup. Nie miał się do czego przyczepić. Jest super! - kończy.

Wegetarianie vs maraton: samo zdrowie czy krzywda dla organizmu? Podyskutuj na Twitterze:  @PolskaBiega i Facebooku: www.facebook.com/polskabiega

Copyright © Agora SA