Marię zabił podbieg
A było tak. W piątek Wojtek Staszewski - reporter "Gazety" i superbiegacz wyznaczony na pacemakera Marii (sam biega półmaraton w godzinę 19 minut) - omawiał z Marią trasę. I ostrzegł, że na 17 km czeka ją niezły podbieg. A Maria na to, że nie takie podbiegi robi w swoim Bejrucie.
Ich celem było złamać godzinę 23 minuty (po biegacku - 1.23; tak będę dalej pisać)
i pobić rekord Libanu kobiet.
Szło dobrze, aż do podbiegu przy Wytwórni Papierów Wartościowych. Bo tu Marii wysiadły mięśnie ud. Straconej na górce minuty już nie odrobiła. Z Wojtkiem byli na mecie w 1.24:02.
Wojtek zajął drugie miejsce w kategorii dziennikarzy (pierwsze Jerzy Skarżyński, który był kiedyś w narodowej kadrze maratońskiej, więc Wojtek - jest naprawdę dobrze).
Mamy też pierwsze miejsce w klasyfikacji dziennikarek - najszybsza była Kasia Staszak (1.44:48) z działu krajowego "Gazety".
Świetnie poszło pomysłodawcom akcji Polska Biega - Robertowi Korzeniowskiemu (szef TVP Sport, czterokrotny złoty medalista olimpijski) i Piotrowi Pacewiczowi (wicenaczelny "Wyborczej").
Korzeniowski pobiegł 1.19:48. - Właściwie chciałem tylko przywitać się z wiosną, ale odezwał się we mnie ten wojownik i powalczyłem z czasem - mówi. - Dużo rozmawiałem z ludźmi, słyszałem, jak się umawiają na następne biegi. Bieganie jest już nie do zatrzymania, to epidemia. Cieszę się, bo mamy w tym swój udział.
Czas Pacewicza - 1.29:08. A teraz Pacewicz: - Na trasie magiczny tunel pod Wisłostradą z muzyką bębniarzy, jakbyśmy byli w Afryce. Miałem moment kryzysu i wtedy ktoś zawołał: Dajesz, redaktor, dajesz. Wołali też: "Gazeta" naprzód i Polska Biega. Wybaczcie próżność, ale sprawdziłem wyniki wśród biegaczy mego rocznika (1953) i starszych. W tej mojej prywatnej kategorii wygrał eksmarynarz i międzynarodowy mistrz maratonu Antoni Cichończyk (rocznik 1949) z kosmicznym czasem 1:15:37, ale ja byłbym trzeci!
(Pół)maratończycy biegli też w Żywcu i Poznaniu. Ola Przybylska (ta, która jesienią maraton z Polska Biega zrobiła po wariackim przygotowaniu w 13 tygodni) kazała przyjść rodzicom na metę z noszami. Potrzebne nie były. - Popełniłam błąd, było jak u Grzegorza Turnaua. Zwieść cię może pędzący ulicami tłum. No i mnie zwiódł. Narzuciłam zbyt duże tempo. I biegłam z kolką. Potem był zimny wiatr w twarz. Czułam się jak w amerykańskich kreskówkach, gdzie ludek przebiera nóżkami i stoi w miejscu - opowiada Ola. Na mecie po 2:31.29. Szczęśliwa.
Klasyfikację generalną zamknęła w Poznaniu - jak zawsze - Maria Pańczak, znana jako pani z parasolką. Była 1699 zawodnikiem z czasem 3.00:10. Mówi, że w jej wieku (70 lat) najważniejsze to ukończyć. Już planuje kolejne starty. Październikowy 10. Poznań Maraton to będzie jej 36. maraton.
Jeff Galloway: Jestem zaszczycony...
- To mnie trafiłaś. Może więc powinienem coś o sobie powiedzieć? Biegam od 50 lat. Trenowałem zawodowo. Ale paradoksalnie dopiero po zakończeniu kariery odkryłem, że bieganie może być naprawdę przyjemne.
- Moim celem jest biegać jak najdłużej. Chcę pobiec w setne urodziny. Wtedy napiszę książkę "Jak dobiec do setki, minąć ją i wciąż biec dalej". A ty pytasz o rekordy, wyniki i czasy! Czy ty biegasz?
- I to jest właśnie "męskie" podejście do tematu! Nie chodzi o wyniki. Ja też zrozumiałem to dosyć późno. Mniej więcej 20 lat temu dotarło do mnie, że nie prześcignę już siebie i pogodziłem się z tym. Wcześniej metodą run-walk-run trenowałem innych, wtedy zacząłem stosować ją także do siebie. Zamiast katować ciało, zacząłem z biegania czerpać radość. Biegam cztery maratony rocznie i przez 20 lat nie miałem żadnych kłopotów zdrowotnych. Ani jednej kontuzji. A do tego biegając, zwiedzam, podziwiam przyrodę, poznaję nowe miasta i tysiące ludzi.
- Właściwie tak. Prawie dla każdego. Są takie schorzenia i choroby, na przykład krążenia, które wykluczają bieganie. Ale poza tym biegać może każdy. Jesteśmy w końcu zaprojektowani na biegaczy. Nasi przodkowie musieli biegać, żeby przeżyć. Przemierzali olbrzymie przestrzenie, byli długodystansowcami.
- Bieganie to dla ciebie dobry pomysł. Najważniejsze, że zmieni twoje podejście do życia. Ludzie, którzy biegają, są pozytywni, rzadziej zapadają na depresję i świetnie się czują. Ale - jako że jesteś mężczyzną - muszę cię ostrzec. Nie spodziewaj się, że po trzech miesiącach pobijesz rekord Polski na 10 km. Na wszelki wypadek nie używaj nawet zegarka. Chodzi o to, żeby być zdrowszym, więc na początek mam dla ciebie trzy rady: 1. Biegaj naprawdę wolno. 2. Rób częste przerwy na marsz. 3. Nie walcz ze swoim ciałem: nie zmuszaj się, kiedy nie masz na to ochoty, jeżeli coś cię boli - zrób przerwę.
- Nie rzucaj. Nawet o tym nie myśl! Znam wielu ludzi, którzy palą i biegają, i znam równie dużo takich, którzy powiedzieli sobie "zacząłem biegać, więc rzucę palenie" i rzucili bieganie. Mimo wszystko zdrowiej jest palić i biegać, niż tylko palić.
Barbara Galloway: Zdarza się, że ludzie wymieniają uzależnienie od palenia na uzależnienie od biegania, ale to proces długotrwały i nie można go uruchomić ot, tak. Trwa to przeważnie kilka lat, bo czym dłużej biegasz, tym lepiej znasz swój organizm i zaczynasz czuć ograniczenia, jakie nakłada palenie. Wtedy decyzja o rzuceniu nie jest już tylko decyzją z rozsądku. Staje się decyzją praktyczną. Możesz otworzyć jakiś nowy rozdział, zwiększyć swoje możliwości, tym bardziej że - jeżeli biegasz regularnie - rzucenie palenia nie wiąże się koniecznie z tyciem. Mówię to przede wszystkim do ciebie, kobiety, a nie faceta po czterdziestce z brzuszkiem.
Jeff: To wspaniale! Kiedy zaczynałem biegać w 1958 r., to był niemal w 100 proc. męski sport. Kobiety zaczęły odkrywać dla siebie bieganie mniej więcej w połowie lat 80. Dziś około 75 proc. nowych biegaczy to kobiety. Dzięki mailowi trenuję dziesiątki tysięcy biegaczy i otrzymuję ponad sto maili dziennie, większość z nich jest od kobiet.
Barbara: No jasne. Mężczyźni się ścigają, a kobiety uczestniczą. Mężczyźni walczą z własnym ciałem, doprowadzają je do maksimum wydajności, narażając się na kontuzje, a kobiety cieszą się, że dzięki bieganiu są zdrowsze. W trakcie maratonu mężczyźni co chwila spoglądają na zegarek, a kobiety rozglądają się na boki, rozmawiają i wsłuchują w siebie. Mężczyźni stresują się wynikiem, koncentrują na tym, by dobiec przed innymi mężczyznami, a kobiety czerpią radość z tego, że robią coś dla siebie, dla własnego ciała, a pośrednio także dla rodziny - bo czym dłużej będą zdrowe, tym dłużej będą mogły dbać o mężów, dzieci, koty i psy.
Jeff: Niestety, tak.