Patriotyczne obchody blokują wielką imprezę

Czy na trzy tygodnie przed startem maratonu warszawskiego trzeba będzie zmieniać jego trasę. Tego chcą miejscy urzędnicy, choć informację o jej przebiegu otrzymali prawie rok temu.

Tegoroczny maraton jego organizatorzy zaczęli przygotowywać, kiedy tylko skończył się zeszłoroczny. 31 października 2008 r. wysłali pismo informujące o terminie 31. Maratonu Warszawskiego i o jego trasie. Trafiło do 28 instytucji w tym do Zarządu Terenów Publicznych, Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, ZDM-u, ZTM-u, dzielnic, inżyniera ruchu, policji, straży miejskiej i pożarnej, pogotowia, a nawet do BOR-u.

Żadna z nich nie miała nic przeciw imprezie.

Cztery dni temu do fundacji Maraton Warszawski zadzwonił urzędnik z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Zaprosił na spotkanie z przedstawicielami instytucji, które prawie rok temu zostały powiadomione o trasie maratonu.

Tam organizatorzy imprezy dowiedzieli się, że w tym samym dniu co maraton w Warszawie odbędą się obchody 70. rocznicy powstania Państwa Podziemnego. Zaczną się o godz. 12 mszą w kościele przy ul. Długiej. Będzie tam wiele VIP-ów, harcerzy i kombatantów. Trzeba zapewnić im dojazd.

Tymczasem właśnie wtedy ul. Miodową mieliby biec maratończycy. To zablokowałoby dojazd do Długiej.

- Zaproponowano nam zmianę trasy lub terminu - opowiada Marek Tronina, szef fundacji Maraton Warszawski. Do maratonu zostały trzy tygodnie. Udział zgłosiło już ponad 3 tys. zawodników z kilkunastu krajów.

Tronina opowiada, jak skomplikowaną sprawą jest przygotowanie trasy. - Wynajęta przez nas firma przez trzy miesiące pracowała nad organizacją ruchu na trasie. Zapłaciliśmy za to 30 tys. zł - mówi Tronina. - Teraz kiedy wszystko jest gotowe, zamiast czynić ostatnie przygotowania do Maratonu mamy zmieniać trasę - dodaje.

Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego zgodziłoby się na dotychczasową trasę, ale pod warunkiem że start zostałby przeniesiony na 15. - To oznaczałoby paraliż ulic, ludzie będą wracać z weekendów - przypomina Tronina. - Poza tym nasi zawodnicy mają częściowo zarezerwowane loty czy kupione bilety na pociągi. Maraton to wydarzenie międzynarodowe.

Dlaczego impreza biegowa zaczęła przeszkadzać urzędnikom dopiero teraz?

- Chcemy uniknąć sytuacji kolizyjnej. Dwie imprezy w tym samym czasie mogą zaowocować paraliżem miasta albo tym, że ważne osoby nie dojadą na uroczystości. Będzie chaos - tłumaczy Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.

Na pytanie, kiedy dostała informację o patriotycznych obchodach, odpowiada, że dopiero tydzień temu.

- Od razu zwołaliśmy spotkanie, żeby zapobiec tej kolizji terminów. Często zdarza się, że takie informacje wpływają do nas w ostatniej chwili - dodaje Gawor.

- Ale informacja o maratonie wpłynęła już dawno temu - zauważam.

- Imprezy patriotyczne mają pierwszeństwo, bo są ważne dla wszystkich Polaków - odpowiada szefowa biura.

Jej zdaniem ktoś o obchodach zapomniał i w ostatniej chwili wysłało do niej tę informację, ale nie chce wskazywać, kto to mógł być.

Nagłe zamieszanie z maratonem dziwi Wiesława Wilczyńskiego, szefa biura sportu i rekreacji w ratuszu. - Nie wiem nic o tej sprawie. Ale obiecuję, że pomogę organizatorom w miarę możliwości i bez szkody będzie nowa trasa - mówi.

Ostateczną decyzję w sprawie zatwierdzenia trasy ma jednak wydać Janusz Galas, miejski inżynier ruchu. Wczoraj nie udało się nam się z nim skontaktować.

W biurze organizatorów trwa opracowywanie nowej końcówki trasy (zmienione muszą zostać ostatnie dwa kilometry), która nie zablokuje ul. Długiej. Pomysłów jest kilka, jednak jeden z najrozsądniejszych według organizatorów prowadziłby na Starówkę, zamiast przez Miodową, ul. Freta i Rynek Nowego Miasta. Organizatorzy muszą mieć też na uwadze długość trasy - musi mieć ona dokładnie 42 km 195 m. - Jakoś sobie z tym poradzimy, gdzieś dodamy, gdzieś odejmiemy - uspokaja Tronina.

Szacuje, że w biegu weźmie udział ok. 4 tys. osób. Trasa została już atestowana, co znaczy, że wynik z Maratonu Warszawskiego będzie uznawany na całym świecie.

- Mam pretensję, że nagle komuś się przypomniało, że jest rocznica, a przecież informację o trasie maratonu wysłaliśmy w zeszłym roku. To niewyobrażalne, żebym na trzy tygodnie przed maratonem nie znał jego przebiegu - denerwuje się Tronina.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.