Polska Biega maratony dla wnuków - drużyna spisała się na medal

Nasza drużyna "Polska biega dla wnuków" w komplecie zameldowała się na mecie maratonu we Wrocławiu. W dobrych humorach i z lepszymi czasami niż planowane. Nasz korespondent - Darek Łuciów opowiada o tym co działo się podczas maratonu we Wrocławiu, a Wojtek Staszewski ocenia występ naszej maratońskiej drużyny.

W tym roku zmieniono trasę maratonu - odwrócono kierunek biegu. Ze Stadionu Olimpijskiego zawodnicy wyruszyli w stronę pl. Kromera. Pokonali most Milenijny, Rynek, Ostrów Tumski i minęli Stadion Miejski na Maślicach. Taka trasa miała być łatwiejsza. Była więc szansa, że uda się pobić ustanowiony w 2002 r. przez Białorusina Władymira Tiamczyka rekord (2:13.28).

Maratończyków kibice oklaskiwali na mecie kilka minut po godz. 10. Jako pierwszy był na niej wózkarz Rafał Wilk, dwukrotny mistrz paraolimpijski z Londynu. Dystans pokonał w 1 godzinę 5 minut i 43 sekundy.

W klasyfikacji generalnej po raz kolejny równych nie mieli Kenijczycy, którzy zajęli pierwsze cztery miejsca. -Jeszcze do 34. kilometra Edwin Kirui biegł w tempie na rekord maratonu. Kolejny zawodnik był za nim o blisko dwie minuty. Ale im bliżej mety, tym bardziej tempo prowadzącego słabło. Motywował go menedżer. I Kirui wygrał. 42 kilometry i 195 metrów pokonał w 2 godziny 15 minut i 32 sekundy. 21 sekund za Kiruim na metę wpadł Julius Kipkorir Kilimo. Trzeci ze stratą 56 sekund był Joel Kosgei Komen.

Najszybszy z Polaków Krzysztof Bartkiewicz z Torunia był szósty (2:27.48). Drugi Tomasz Sobczyk z Wrocławia (2:27.50), a trzeci Tomasz Szymański (2:31.53). Wśród pań triumfowała Marta Szenk z Bydgoszczy (2:49.03). Druga była Hadas Moser z Poznania (2:50.28), trzecia - Agnieszka Pietsch-Fulbiszewska (2:53.44).

Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta

Pancerne babcie i dziadek

W 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonie pobiegła też drużyna naszej akcji "Polska biega dla wnuków". Było ich troje, mają od 51 do 70 lat i łącznie 12 wnuków. Krystyna Mokrzycka, Halina Kokocińska i Franciszek Pendolski. Przez osiem tygodni babcie i dziadek pod okiem Wojciecha Staszewskiego, reportera "Dużego Formatu", trenera lekkiej atletyki, przygotowywali się do startu. Chcieli udowodnić sobie i wnukom, że na poważne wyzwanie nigdy nie jest za późno. Przed startem zagrzewał ich trener: - Jesteście dobrze przygotowani i silni mentalnie. Będzie dobrze.

I tak było. Każdy z uczestników naszej akcji pobiegł znacznie lepiej, niż zakładaliśmy. Franciszek Pendolski z Katowic biega od 10 lat i można powiedzieć, że mimo 70 lat robi to w ekspresowym tempie. Przebiegł już ponad 70 maratonów. W jednym roku zaliczył ich aż 18! We Wrocławiu nie startował. - Jestem trochę zestresowany, bo to pierwszy maraton tak daleko od domu. Ale to pozytywny stres - mówił przed startem. Przed maratonem zakładał, że pobiegnie w granicach czterech i pół godziny. Zaskoczył sam siebie. Nie biegł jak zwykle jednym tempem, ale na ostatnich kilometrach przyspieszył. Spośród uczestników naszej akcji jako pierwszy minął linię mety. Jego czas brutto to 4 godziny 14 minut i 14 sekund.

Dwie sekundy za nim na mecie była Halina Kokocińska z Kościana. To dopiero jej drugi maraton. Tremę miała ogromną. Wojciech Staszewski rzucił jej wyzwanie - miała pobić rekord życiowy, który ustanowiła na maratonie w Poznaniu - 4 godziny i 47 minut. Na odprawie mówiła, że boi się niedzielnego biegu. We Wrocławiu dopingował ją 14-letni syn Szymon: - Mama przed startem się nie wyspała.

Na trasie Halina była jednak pełna energii. Choć pod koniec nogi odmawiały jej posłuszeństwa, to starała się motywować nie tylko siebie, ale też innych biegaczy. Życiówkę poprawiła o ponad pół godziny. Jej czas to 4 godziny 14 minut i 16 sekund (brutto).

Krystyna Mokrzycka z Wrocławia do jubileuszowego 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonu podeszła na luzie. Przed startem tryskała energią. Z wielkim zaangażowaniem opowiadała o swoich sportowych wyczynach. Wspominała pierwszy bieg w Swarzędzu, w którym wygrała drabinę. Mówiła o pasji do górskich "ultramaratonów". Tydzień temu przebiegła 100-kilometrowy bieg na Festiwalu Biegowym w Krynicy - jej główny cel w tym sezonie. Setkę przebiegła w 16 godzin 55 minut i 30 sekund. Nie wiedziała, jak jej organizm zareaguje na kolejny duży wysiłek w tak krótkim czasie. Dzień zaczęła jak zawsze od kawy z mlekiem i trzema łyżeczkami cukru. Choć mówiła, że zadowoli ją czas 4:30, to lekko podkręciła tempo. Trasę pokonała w 4 godziny 21 minut i 43 sekundy (czas brutto).

Byli lepsi, niż zakładałem

Wojciech Staszewski trener lekkiej atletyki i drużyny "Polska biega dla wnuków", reporter "Dużego Formatu"

Udało się niesamowicie. Widać, że doświadczenie maratońskie, jakie mają dziadkowie i babcie, to kapitał nie do przecenienia. Próbowałem robić takie ostrożne założenia, ale wszyscy pobiegli znacznie lepiej, niż zakładałem. Halinka poprawiła życiówkę o ponad pół godziny. Miała solidną podbudowę i do tego dołożyła ośmiotygodniowy cykl treningów, jaki jej zaplanowałem. Ze wszystkimi trochę biegłem na trasie. Zobaczyłem, że wszyscy są w stanie rozmawiać i są w dobrej formie. Halina cięła jak przecinak pod koniec. Zostawiłem ją na 40. kilometrze. Jej syn Szymon trochę zawalił sprawę, bo jakby w tłumie udało mu się zauważyć mamę, to podciągnąłby ją trochę i Franciszek, by jej nie przegonił. Poczekałem na Franciszka, który na 39. kilometrze był minutę za Haliną. Franciszek był oazą spokoju. Jest najstarszy z nas i pobiegł ten maraton tak trochę po buddyjsku. Mówił, że nie będzie przyśpieszał i będzie biegł swoim spokojnym tempem. Ale okazało się, że na końcówce przyśpieszył. Liczy się czas netto i to on jest ważniejszy niż brutto, z własnego stopera. Jeżeli powiedziałbym, że jest szansa na złamanie 4:10, to pewnie by złamał tę barierę. Miał najlepszy start w tym roku. Tak jak mówił, że jak się ma 70 lat, to w każdym roku te możliwości są coraz mniejsze, więc jeżeli robisz najlepszy start w roku, lepszy niż w poprzednim roku, to jest to duże osiągnięcie.

U Krysi było widać od początku, że 100 kilometrów, które przebiegła tydzień temu, siedzi w jej nogach. Biegła takim trochę nienaturalnym krokiem. Jest bardzo gibka i powinna być idealna technicznie. Nogi trochę się jej plątały, ale jak się przebiegnie 100 kilometrów, to nie da się w tydzień zregenerować. Potrzeba przynajmniej miesiąca. Ale taki miała priorytet, że bardziej jej zależało na starcie w ultramaratonie, bo przed rokiem nie udało jej się go ukończyć, teraz to zrobiła. Maraton miała pobiec na 4:30 spokojnym tempem, na swoje możliwości, ale też poszło jej dużo lepiej.

Franciszek mówił pod koniec, że dla niego satysfakcją jest to, że za nim będzie 200-300 osób, które są od niego młodsze. Jak mu powiedziałem, że będzie tysiąc, to zaczął rwać do przodu.

Wrażenia drużyny

Franciszek Pendolski z Katowic, 70 lat, 6 wnuków, ok. 70 maratonów, czas: 4:14.14

W tym roku to mój najlepszy wynik. Przed startem zakładałem, że pobiegnę w granicach czterech i pół godziny. Pogoda dopisała, humor też, biegło mi się tak dobrze. Trasa bardzo mi odpowiadała. Bieg był dosyć łatwy, bo nie było podbiegów i dużych przewyższeń. To był bieg pod hasłem "Babcia i dziadek i biegają dla wnuków". Choć wnuki nie mogły przyjechać do Wrocławia, to i tak można powiedzieć, że z nimi biegłem. Mam szóstkę wnuków, dlatego każde siedem kilometrów biegłem dla każdego z nich. Pierwsze siedem kilometrów pobiegłem dla Ani, a następne dla Maćka, Kuby, Kacpra, Alicji i Szymona. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się pobiec maraton z którymś z wnuków. Mam doświadczenie, początek wolniej, później szybciej. Przyspieszyłem i dogoniłem Halinkę, bo była przede mną cały czas. Z Wrocławia zabieram same dobre wspomnienia. Za mną było tysiąc młodszych biegaczy. Mimo wieku na ostatnich kilometrach przyśpieszyłem. Mam nadzieję, że mój licznik startów się nie zatrzyma, zdrowie dopisze i pobiegnę kolejne maratony. Następny już za tydzień w Katowicach, a miesiąc później jeszcze jeden.

Drużyna Polska Biega maratony dla wnuków - babcie i dziadek pokazali, że mają krzepę. Pobiegli w 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonie. Na zdjęciu Franciszek Pendolski podczas rozgrzewki.Drużyna Polska Biega maratony dla wnuków - babcie i dziadek pokazali, że mają krzepę. Pobiegli w 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonie. Na zdjęciu Franciszek Pendolski podczas rozgrzewki. Agencja Wyborcza.pl Agencja Gazeta

Krystyna Mokrzycka z Wrocławia, 60 lat, 2 wnuczki, 31 maratonów, czas: 4:21.43

Już chyba po raz ósmy przebiegłam wrocławski maraton. Mój czas 4:21.43. Plan był, by dobiec do 4:30, więc jestem zadowolona. Po 20. kilometrze zaczęły łapać mnie skurcze, mam do nich tendencję. Wojtek powiedział, że ile kilometrów przebiegło się wcześniej, to tyle trzeba później odpoczywać. W pierwszym maratonie we Wrocławiu, który biegłam bez przygotowania, złapał mnie straszny skurcz i nie wiedziałam, co zrobić - zatrzymałam się. Wnuczki (4-latka i 2-latka) nie mogły mi kibicować w niedzielę, bo są we Włoszech. Mam nadzieję, że jak będą starsze, będę z nimi biegać. Dużo biegaczy jest w średnim i podeszłym wieku. Udało mi się wyprzedzić dużo młodszych ludzi, tzw. gadżeciarzy. Ale kiedyś im to minie, jak zobaczą, o co w tym wszystkim chodzi. Bardzo lubię biegi górskie i biegam ultramaratony. Wcześniej chodziłam po górach, później zaczynałam biegać. Biegi górskie są trudniejsze, ale zdrowsze dla naszych stawów i mięśni. Być może w październiku wystartuję w jakimś górskim biegu. Pierwszy raz biegłam z zegarkiem. Od czasu do czasu spoglądałam na niego, ale i tak nie biegłabym szybciej.

Halina Kokocińska z Kościana, 51 lat, 4 wnuków, 2 maratony, czas: 4:14.16

Brakowało mi wiary we własne siły, ale takie mam właśnie wątpliwości. Mocno się denerwowałam. Nie wiedziałam, czy coś niespodziewanego się nie wydarzy na trasie. Wszystko się udało. Wojtek dużo mi pomógł, bo trochę mnie podholował i motywował. Mówił, że świetnie mi idzie i będę miała bardzo dobry czas, to dodało mi trochę skrzydeł. To mój pierwszy wrocławski maraton, ale zabieram stąd same pozytywne wspomnienia. Pogoda była ładna, kibice na trasie dopisali. Nie lubię, kiedy bieg składa się z pętli. Udało mi się pobić rekord o ponad pół godziny. Jestem mistrzem świata. Nie planuję dłuższego odpoczynku. Chcę wystartować w kościańskim półmaratonie. Tam chcę powalczyć o podium w swojej kategorii wiekowej. Od 30. kilometra mijałam bardzo dużo młodszych osób, w tym chłopaków. Niektórym dodawałam otuchy, bo trzeba się wzajemnie wspierać. Na ostatnich dwóch kilometrach czułam się już bardzo ociężale. Dodawało mi sił to, że kciuki za mnie trzyma cała rodzina, syn, córki, wnuki, no i mąż. Jestem naprawdę szczęśliwa. Myślę, że jeszcze pobiegnę we Wrocławiu.

Drużyna Polska Biega maratony dla wnuków - babcie i dziadek pokazali, że mają krzepę. Pobiegli w 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonie. Na zdjęciu Halinka Kokocińska podczas rozgrzewki.Drużyna Polska Biega maratony dla wnuków - babcie i dziadek pokazali, że mają krzepę. Pobiegli w 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonie. Na zdjęciu Halinka Kokocińska podczas rozgrzewki. Agencja Wyborcza.pl Agencja Gazeta

Przeczytaj również relację z maratońskiego biegu drużyny "Polska Biega maratony dla wnuków" .

W 30. Hasco-Lek Wrocław Maratonie biegła nasza pierwsza drużyna "Polska Biega maratony dla wnuków". Teraz czas na drużyny na Warszawę i Poznań. Zobacz: Kto pobiegnie w Warszawie? Kto pobiegnie w Poznaniu?

Copyright © Agora SA