Biegowe blogerki wyciągają mamy z macierzyńskiego marazmu. W jaki sposób? [WYWIAD]

Pamiętam ubiegłoroczne lato. Było strasznie gorąco, a czekał mnie długi trening. Mąż zorientował się, że mi się nie chce. Zapakował w auto, wywiózł 25 km od domu, wręczył bukłaczek z wodą, dał buziaka w czółko i powiedział, że widzimy się w domu. Wykonałam trening zgodnie z planem.

Ola Sulej-Dąbrowska jest mamą 5-letniej Ali i 7-letniego Olka. Ilona Brusiło wychowuje 5-letnią Basię. Są przyjaciółkami, prowadzą bloga MAMYRUSZAMY.PL , treningi biegowe w Warszawie i motywują mamy do aktywnego trybu życia.

Damian Bąbol: Uskrzydlacie mamy. W jaki sposób?

Ola Sulej: Pokazujemy, że matka też może biegać. Gdy przychodzi macierzyństwo, świat się zmienia. Nie oznacza to jednak, że musimy rezygnować z pasji, przyjemności i marzeń.

Ilona Brusiło: Wyciągamy mamy z macierzyńskiego marazmu. Dziecko jest świetną wymówką na wszystko, a roczny urlop macierzyński rozleniwia. W dniu porodu wpadamy w pułapkę. Ja też w nią wpadłam. Chcemy być idealne. Nie dosypiamy, nie dojadamy, bo dziecko jest najważniejsze. Jeszcze ten ogromny nacisk społeczeństwa, złote rady, ocenianie na każdym kroku. Młoda matka nie ma lekko, nie oszukujmy się. W konsekwencji macierzyństwo zaczyna nas frustrować.

I dlatego dwa lata temu założyłyście bloga Mamyruszamy.pl?

Ola: - Gdy z Iloną wkręciłyśmy się w aktywne życie, chciałyśmy pokazać innym matkom, że mogą brać z nas przykład. Na początku wrzucałyśmy przepisy, proste porady, motywujące zdjęcia. Teraz ja zajmuję się dietą, Ilona treningiem.

Ilona: - "Mamy ruszamy" to takie miejsce, w którym chcemy pokazać, że jesteśmy normalnymi dziewczynami. Zależy nam także, żeby blog był również źródłem wiedzy.

Skąd pomysł, żeby rozruszać mamy w Polsce?

Ola: - Gdy na świecie pojawia się dziecko, cała uwaga skupia się na nim. W reklamach widzimy piękne, zadbane i oczywiście szczupłe kobiety. Patrzymy w lustro i w większości przypadków widzimy niewyspaną, z podkrążonymi oczami i dodatkowymi kilogramami matkę. Pomyślałyśmy, że warto pokazać innym kobietom, że wszystko jest z nimi w porządku. Trzeba się tylko ruszyć!

Ilona: - Gdybyśmy same nie miały dzieci i na własnej skórze nie przekonały się, z czym wiąże się ciąża i macierzyństwo, to nigdy nie zdecydowałybyśmy się na współpracę z mamami. Wiemy, jak ważne jest to, by kobieta miała odskocznię od macierzyństwa i chwilę dla siebie. Znamy też tę satysfakcję, kiedy uda się bez wysiłku założyć dżinsy sprzed ciąży.

"Nie mam z kim biegać", "Mogę biegać tylko wieczorem, ale się boję", "Nie mam motywacji", "Wstydzę się, bo dyszę, bo sapię i wyglądam jak burak". Macie wytłumaczenie na takie wymówki?

Ola: - Motywacja jest w każdej z nas. Staramy się, aby dziewczyny ją w sobie odszukały. A gdy ona się pojawi, wymówki znikają.

Ilona: - Skupiamy się na celach, sukcesie i satysfakcji. Próbujemy na wszystkie wytłumaczenia znaleźć kontrargument. Stwarzać mamom takie warunki do treningu, aby tych wymówek nie było. Dlatego przygotowujemy treningi grupowe i indywidualne. W różnych miejscach: na siłowni, w plenerze lub w domu.

Ola Sulej Dąbrowska i Ilona BrusiłoOla Sulej Dąbrowska i Ilona Brusiło www.facebook.com/MamyRuszamy www.facebook.com/MamyRuszamy

Jak wyglądały u was biegowe początki?

Ola: - Dwa lata temu przebiegłam pierwszy kilometr i myślałam, że zaraz pożegnam się z tym światem. Dwa dni później znowu wyszłam i zrobiłam 3 km. Chciałam więcej i szybciej. Takie podejście powodowało często zniechęcenie. Nie da się bić rekordu na każdym treningu. Po pewnym czasie już to wiedziałam i do swoich treningów zaczęłam podchodzić z większym rozsądkiem.

Ilona: - Nigdy nie byłam fanką biegania. Wolałam siłownię, rower, basen, nawet joga wydawała mi się ciekawsza. Bieganie to nuda - taka wizja tej dyscypliny została mi po lekcjach WF-u. Pewnego dnia mój mąż oznajmił, że idzie biegać i też mogłabym się z nim ruszyć. No to ruszyłam. Zrobiliśmy kółko po mazurskim lesie, wyszło 5 km. Okazało się, że moje wcześniejsze aktywności zaprocentowały całkiem dobrą kondycją i to wybieganie, choć długie jak na pierwszy raz, nie było walką o przetrwanie. Niestety, szybko przytrafiła się kontuzja. Zaczęłam czytać, szukać wiedzy i autorytetów. Trenowałam według planu, dorzuciłam do tego wizyty u fizjoterapeuty, treningi uzupełniające na siłowni. Zrobiłam też kurs instruktorki lekkiej atletyki.

Trudno było połączyć macierzyńskie obowiązki z treningami?

Ilona: - Wszystko to kwestia organizacji. Chcesz trenować, masz motywację i cele, to nauczysz się tak planować swój dzień, że wystarczy czasu na wszystko. Jeśli uważasz, że to niemożliwe, dokładnie przeanalizuj swój dzień i zobacz, ile czasu tracisz na bezproduktywne gapienie się w telewizor lub smartfona. Im więcej na głowie, tym lepsza organizacja.

Łatwo się mówi. Czekam na konkretne przykłady.

Ola: Proszę bardzo. Dopasujmy aktywność do naszych możliwości, aby się po tygodniu nie zniechęcić. Pochwalmy się rodzinie, znajomym, że będziemy się ruszać. Głupio będzie się wtedy wycofać. Umówmy się z koleżanką, namówmy partnera, razem łatwiej. Ograniczmy oglądanie telewizji, a czasu będziesz miała zdecydowanie więcej. Połącz spacer z dzieckiem ze swoim aktywnym czasem. Na początek bardzo dobrze zrobi energiczny spacer. Traktuj trening jako czas dla siebie. Wyznacz sobie cel z terminem realizacji. Może to być konkretny start w zawodach lub to, że za kilka miesięcy przebiegniesz bez zatrzymywania się 5 km.

Ilona: - Nie mamy pani do sprzątania czy niani, codziennie gotujemy. Sekret tkwi w planowaniu. Tyle tylko, że zamiast iść z koleżankami na kawę i ciastko, wychodzimy razem pobiegać. Robimy to regularnie minimum raz w tygodniu. Do tego spotykamy się podczas weekendowych startów. Nasze dzieciaki bawią się razem, spędzają mnóstwo czasu na świeżym powietrzu.

Bieganie to u was rodzinne.

Ola: - Biegam ja, biega mój mąż i biegają nasze dzieci. W naszej rodzinie ja zapoczątkowałam biegową pasję, u mnie zaszczepiła ją Ilona. Przyniosłam pierwszy medal z biegu ulicznego, potem kolejny. Spodobały się dzieciom, które stwierdziły, że też by chciały takie zdobywać. A mąż pół żartem, pół serio stwierdził, że musi zacząć biegać, bo jak nie zacznie teraz, to później mnie nie dogoni.

Ilona: - Wieczorami zamiast romantycznego posiedzenia na kanapie wyciągamy maty i rozciągamy się albo rolujemy. Córka szybko połknęła bakcyla. Chętnie nam towarzyszy. Razem startujemy w biegach ulicznych. Basia zaliczyła swój pierwszy start w wieku trzech lat. Od tego czasu jej kolekcja medali stale się powiększa. Jest świetnym małym biegaczem i fantastycznym kibicem.

Mężowie wspierają was w regularnych treningach?

Ola: - Raz w tygodniu, późnym wieczorem, mamy trening drużyny "Mamy ruszamy". Wtedy Jarek ogarnia nasz domowy system. Przygotowuje kolację dla dzieci, czyta przed snem. Nie dość, że ręce ma pełne roboty, to zawsze czeka na mnie potreningowa kolacja.

Ola Sulej-Dąbrowska z rodzinąOla Sulej-Dąbrowska z rodziną Ola Sulej-Dąbrowska z rodziną Ola Sulej-Dąbrowska z rodziną

Ilona: - Ja częściej biegam rano, Bartek wieczorem. Część treningów udaje nam się zrobić wspólnie, więc łatwiej zachować regularność, ale czasem zwyczajnie brakuje motywacji. Pamiętam ubiegłoroczne lato. Było strasznie gorąco, a czekał mnie długi trening. Kiedy mąż się zorientował, że z treningiem mi nie po drodze, zapakował w auto, wywiózł 25 km od domu, wręczył bukłaczek z wodą, dał buziaka w czółko i powiedział, że widzimy się w domu. Wykonałam trening zgodnie z planem.

Zobacz wideo

Trenujecie z całą rodziną?

Ola: - Spędzamy aktywnie czas, lecz nie nazwałabym tego treningiem. Na biegach ulicznych jesteśmy razem. Jeśli nie biegniemy wszyscy, oczywiście każdy na swoim dystansie, to gorąco kibicujemy.

Ilona: - Córeczka towarzyszy mi i mężowi tylko podczas treningów na bieżni, którą mamy blisko domu. Wychodzę pierwsza, robię swoje, a w międzyczasie dołącza moja ekipa piknikowa. Bartek obwieszony jest jak wielbłąd. Przynosi koc, piłkę, wodę, kanapki, książkę, zabawki i czasem rower. Kiedy ja walczę o życie, oni truchtają. Basia opanowała podstawowe ćwiczenia. Po mnie Bartek zaczyna trening, a ja zajmuje się młodą zawodniczką. Dla Basi to wymagający trening. Robimy kilka kółek po tartanie, potem się rozciągamy i w oczekiwaniu na tatę wylegujemy się na kocu.

Macie sportowe marzenia? Chciałybyście pokonać w przyszłości maraton ze swoimi dziećmi?

Ola: - Skąd wiedziałeś? Myślałam o tym, żeby kiedyś razem z naszą czwórką stanąć na starcie. Jedno ze sportowych marzeń niedawno się spełniło. Po raz pierwszy przebiegłam maraton.

Ilona: - Moim największym marzeniem jest jak najdłuższe utrzymanie organizmu w zdrowiu i dobrej formie. Dzięki temu mogę spełniać kolejne sportowe "zachcianki".

Rozmawiał Damian Bąbol Spor&Fun

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.