Michalina Preisner: I chyba wciągnę się jeszcze bardziej. Trafiła mi się taka ekipa! W Częstochowie usiedliśmy przy obiedzie i między jednym ziemniakiem a drugim, dowiedziałam się, że jeden chłopak szykuje się właśnie do sześciodniowego biegu w Australii, a ma już na koncie 370 km w 48 godzin, a drugi, większy biega maraton za maratonem. Dostałam łóżko między maratonkami i pół nocy słuchałam, jak zrobić 42 km w 2 godz. 40 min.
- Dałam radę. I odkryłam inna Polskę. Śląsk! Pochodzę z Koszalina i byłam pewna, że Śląsk to szarość, hałdy, kopalnie, smutek. Tymczasem tam kipi energia. Bloki są kolorowe. Dzieci wysportowane. I sprytne. W Konopiskach cała klasa czekała na nas na boisku. Pytaniom nie było końca, aż się wydało, że chodzi o to, by nie było matematyki.
Wszędzie zresztą czekały tłumy. Widać, że Ślązacy lubią działać razem. W kółko słyszałam, że ktoś biegnie pierwszy raz, że mu się podoba, że będzie biegać. Tak będzie, ulice zapełnią się biegaczami. I ja mam w tym swój udział!