Mamy ponad 500 biegów!

Biegną, by poczuć się wolni, dosłownie - za murami aresztu, ale też wolni od nudy czy choroby. By poczuć się razem w swej miejscowości

We wtorek wieczorem na liście tegorocznej akcji Polska Biega pojawiło się 500. zgłoszenie! Zbliżyliśmy się do zeszłorocznej liczby 544 biegów. A zgłoszenia płyną dalej i wciąż są szanse, że pobijemy ten rekord z 2009 r. Rekord świata, bo nikt na świecie nie organizuje tylu biegów naraz! A wydawało się, że w tym roku musi być gorzej. Wielu organizatorów wahało się, czy wypada urządzać sportowe imprezy po żałobie narodowej. Na szczęście zwyciężyło przekonanie, że życie musi iść dalej, a właściwie biec dalej. Poza tym to nie jest zwykła sportowa akcja. Bieganie nabiera dodatkowych znaczeń.

Oddajemy, co sami dostaliśmy Artur i Agnieszka Szklarczyk z Warszawy, "w wieku 30+", prowadzą Nieformalny Klub Biegowy "Crazy Runners". Zgłosili bieg w parku Szczęśliwickim na warszawskiej Ochocie. Artur: - Chcemy oddać innym to, co sami dostaliśmy od biegania. Tę całą energię, frajdę i wolny czas na powietrzu. Przyjaźnie, które zawarliśmy dzięki bieganiu. Nasze początki były traumatyczne. Chcemy więc pokazać, jak zacząć, żeby się nie zrazić. W dobrych butach i na luzie, reszta przyjdzie sama. W weekend Artur i Agnieszka pobiegną po jednym okrążeniu. Trzy miesiące temu urodził się Mikołaj. Będzie na starcie pod okiem taty, a potem mamy. - Jest coś jeszcze. Bieganie dla nas to był cud - mówi Artur. - Bo Agnieszka chorowała na cukrzycę. Ona jest niesamowita, nie było jej łatwo, ale wybiegała tę chorobę, zredukowała cukrzycę do zera. Nie musi brać żadnych leków.

Za to mi płacą - Po co to robię? Bo mi za to płacą - Adam Protasiewicz z Ośrodka Kultury Fizycznej w Łapach (Podlaskie) wali bez namysłu. - Ośrodek ma dbać, by ludzie się ruszali, to mój obowiązek. Po chwili: - Nie zabrzmiało to źle? Bo mogę dodać, że robię to z wielką przyjemnością. Zgłosiliśmy do akcji dwa biegi. Pierwszy 23 kwietnia to był X bieg niepełnosprawnych sportowców imienia Waldemara Kikolskiego. Kikolski, złoty medalista paraolimpiady w Barcelonie w 1992 r. na 800 m, zginął tragicznie 1 maja 2001 r. - My, łapianie, jesteśmy z niego dumni. Podobno zachęcali go, by przeniósł się do Barcelony, ale on wolał nasze Łapy. W biegu im. Kikolskiego biegaczy było aż 156. Najwięcej niewidzących i niedowidzących, z całej Polski. Protasiewicz: - Jestem pod szczególnym wrażeniem Krzysztofa Pawłowicza ze śląskich Werpkowic, młodego faceta, który biegł o kulach na 5 km i pokonał kilku zawodników. Na stronie urzędu w Łapach jest jego zdjęcie i komentarz: "To niewytłumaczalne i godne najwyższego szacunku. To mistrzostwo. To prawdziwy sport. To dla nich warto robić wszystko, by móc ich znowu gościć". W ten weekend pobiegną 2 km. - Nie chodzi o rywalizację, to ma być wesołe spotkanie, taki happening - mówi Protasiewicz. - Strasznie fajne, gdy obok siebie biegną zawodowiec i taki wczesny amator. Przygotowałem 100 dyplomików, ale mam marzenie, żebym musiał dodrukowywać. A on sam? - Trochę truchtam, ciągam się. Wolę biegać za piłką.

Będzie tysiąc wokół nietoperzy Adam Wroński z Urzędu Miejskiego w Żmigrodzie: - Będzie tysiąc, bez dwóch zdań. Rok temu wystartowało w Polska Biega 460 osób, ale to był nasz pierwszy raz. W piątek zjadą się do Żmigrodu szkoły z całej gminy: sześć podstawówek, dwa gimnazja, szkoła specjalna. W średniej mają matury: jedni zdają, inni są na wycieczkach, z frekwencją może być gorzej. I zachwala: - Okolica bajeczna, będziemy biegać wokół nietoperzy. W podziemiach pałacu w odrestaurowanym niedawno parku mamy kolonię chronionych nietoperzy. Nie chcieli zniechęcać młodzieży, więc trasa ma tylko 1 km. Klasyfikacja dla każdego rocznika osobno. Będą dyplomy i koszulki. Wroński: - Liczymy też na start burmistrza, przecież kilometr to bułka z masłem. U nas ciągle biega mało ludzi, więcej widać rowerów i kijków. Ale walczymy. W czerwcu organizujemy 1. Bieg Smoka na 10 km po atestowanej trasie, z liczeniem czasu. Jak się ktoś rozkręci w Polska Biega, to poniesie go na "smoczy" start.

Wyjście za mury Młodszy chorąży Przemysław Janecki, wychowawca z Działu Penitencjarnego Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów: - Pierwszy raz organizujemy taki bieg, zobaczymy, jak wyjdzie. Na starcie czterokilometrowej trasy stanie 15 osadzonych pań i 10 panów. Ścigać się będzie też grupka funkcjonariuszy, kilku będzie na trasie. Biegniemy ulicami wokół aresztu. Poza jednostką. Takie wyjście za mury to element zajęć kulturalno-sportowych. Narzucające się pytanie: czy ktoś przy okazji biegu nie zbiegnie? Janecki: - Zawodnicy to osoby, które dobrze znamy i do których mamy zaufanie, niektórzy wychodzą na przepustki. Nie spodziewam się żadnych incydentów. Dla osadzonych taka impreza to atrakcja, trochę przyrody, coś nowego, a na mecie szykujemy poczęstunek. Chcielibyśmy mieć dla wszystkich numery startowe, żeby poczuć się jak na prawdziwych zawodach. O numery zadba "Gazeta" - dołączymy je do czwartkowego wydania.

Przydatne linki: * Zarejestruj bieg * Gdzie pobiec? * Poradnik organizatora * Regulamin

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.