26. Bieg Powstania Warszawskiego. "To moje podziękowanie za walkę o wolną stolicę"

Bieg Powstania Warszawskiego to dla mnie najbardziej wyjątkowe biegowe wydarzenie roku. Na żadnej innej imprezie sportowej, organizowanej na cześć ważnej daty historycznej, nie przeżywam tak ogromnych emocji, jak w przedostatnią sobotę lipca.

Widok tysięcy biegaczy w biało-czerwonych opaskach, wspólne odśpiewanie "Roty" oraz obecność najważniejszych Gości, czyli weteranów Powstania, którzy ze sceny pozdrawiali wyruszających na trasę biegaczy - ma dla mnie bezcenny wymiar. Wiem, że każdy z prawie 8,5 tys. uczestników, którzy ukończyli dystans 10 km, przynajmniej raz przeżył chwilę głębszej refleksji, szczęścia, a przede wszystkim wdzięczności za to, że może biec po pięknej, kolorowej, uśmiechniętej i wolnej Warszawie.

- To był mój 16. start w Biegu Powstania Warszawskiego. Nie wyobrażam sobie, żeby mogłoby mnie na nim zabraknąć. Co roku tak dostosowuję urlop, abym uczestniczył w biegu. To dla mnie niezwykle ważne. Traktuję to, jako osobiste podziękowanie wszystkim Powstańcom, którzy 72 lata temu wykazali się ogromną odwagą i determinacją w walce o wolną stolicę. To jest również wielotysięczny dowód na to, że wbrew wielu poglądom, ten narodowy zryw miał sens  - mówi Janusz Bukowski, biegacz, wolontariusz Muzeum Powstania Warszawskiego oraz prezes charytatywnego Stowarzyszenia "Dać Siebie Innym".

Wyjątkowa trasa

Organizatorzy 26. edycji BPW po raz kolejny stanęli na wysokości zadania. Przede wszystkim zasłużyli na ogromne brawa za utworzenie nowej trasy, która prowadziła m.in. przez Staro Miasto i Powiśle. Przebieganie wzdłuż zatłoczonego i tętniącego życiem Krakowskiego Przedmieścia było niesamowitym przeżyciem. Czułem, że nogi same wrzucają na wyższy bieg, a uśmiech rysuje się na twarzy od seryjnego przybijania "piątek" z innymi. Poważniejsze nastroje wśród biegaczy wróciły na wiadukcie Stanisława Markiewicza przy ul. Karowej, gdzie z głośników popłynęły odgłosy walk.

Doping kibiców towarzyszył nam na każdym kilometrze. Wsparcie fanów szczególnie przydało się w tunelu Wisłostrady, gdzie wielu zawodników przeżywało trudniejszy moment.

8. kilometr. Podzamcze. Ci, którzy zachowali siły na końcówkę biegu, zdecydowanie przyspieszyli, nakręceni trwającym właśnie spektaklem fontann "Warszawskie syreny", feerię barw i, cudowną muzyką Jeana Michela Jarre'a. Za wcześnie. Bo czekała jeszcze przecież solidną "ściana" na ostatnim kilometrze - podbieg przy Forcie Legionów. Na szczęście pomogły setki kibiców na ostatniej prostej do mety i wzajemna motywacja. Wspaniałe obrazki na długo pozostaną w pamięci. Tegoroczny Bieg Powstania Warszawskiego to najlepsza impreza biegowa, w jakiej kiedykolwiek brałem udział.

Nowoczesny patriotyzm

I jeszcze jedno. Zdecydowanie nie zgadzam się z osobami, które uważają, że tego typu wydarzenia to gloryfikowanie największej klęski w historii Polski, a zakładanie powstańczych opasek jest wręcz profanacją symbolu narodowego. Wprost przeciwnie. To wyraz ogromnego szacunku, hołdu dla ludzi, którzy walczyli, oddali życie za wolną Warszawę. Takie upamiętnienie wydarzeń z 1944 r. podoba się też samym Powstańcom, czego dowodem jest ich obecność na biegu.

Owszem, dochodzi do tego sportowa rywalizacja, komercyjne akcenty czy selfie ze znajomymi na mecie z pamiątkowym medalem. Ale to w żaden sposób nie uchybia obchodom rocznicy Powstania. Tak wygląda współczesna forma przejawu patriotyzmu, lekcji historii, równie ważna jak państwowe obchody przed pomnikiem Gloria Victis na Powązkach.

Tekst: Damian Bąbol