O wyprawach, marzeniach i bieganiu możecie przeczytać na Pora na Majora
Czekałam kiedy organizatorzy uruchomią zapisy i w tym roku zrobili to wyjątkowo nie w kwietniu jak do tej pory, a w lutym. Zapisałam się pierwszego dnia. Ponieważ zaraz po zakończeniu World Marathon Majors dopadła mnie kontuzja i wyłączyła z biegania na 3 miesiące, to maraton w Honolulu okazał się dobrą motywacją do ćwiczeń i powrotu do formy. Musiałam być gotowa na 11 grudnia.
Przygotowania do wyjazdu zaczęłam około pół roku przed startem. Chciałam połączyć bieg i zwiedzanie w jednym. Dopytywałam znajomych co warto zobaczyć, które wyspy odwiedzić i pozostało mi trenować.
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Wyruszyłam z Polski 12 dni przed startem. Chciałam mieć pewność, że zdążę przestawić się na nową strefę czasową i przyzwyczaić do klimatu. Do samego Honolulu trafiłam 2 dni przed startem. Zapisałam się też na bieg 1 mili, który odbywał się w sobotę, dzień przed, ale potwierdzenie udziału dostałam bardzo późno (kupiłam już wcześniej bilety) i niestety nie zdążyłam odebrać pakietu na czas, żeby móc wystartować. Ale za to bez problemu odebrałam pakiet nawet po biegu.
W sobotę wybrałam się na expo. I tu był pierwszy szok. Mnóstwo Japończyków, stoiska japońskie. Przez chwilę czułam się jak na maratonie w Tokio, tyle, że expo z 10 razy mniejsze.
Odebrałam pakiet z numerem, a na koszulkę musiałam sobie zasłużyć, czyli ukończyć bieg.
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Mimo, że plan na maraton był taki - zabawa, cieszyć się widokami, nie spieszyć się, to z racji mojego szacunku do dystansu sobotę postanowiłam mieć spokojną, bez zwiedzania. Wybrałam się na plażę Waikiki poleżeć na piasku, popływać w oceanie, byle oszczędzać nogi.
Start był o 5 rano, budzik nastawiłam na 3. Spacerkiem na start miałam jakieś 30 minut, więc na spokojnie wiedziałam, że zdążę. Podążałam za tłumem z moim hawajskim znajomym, który obiecał kibicować i czekać na mecie. Tuż przed startem tradycją jest, że są fajerwerki. Niesamowite zobaczyć coś takiego. Wszędzie panowała luźna atmosfera, zero napięcia. Widać, że spora część ludzi miała ten sam cel co ja - dotrzeć do mety, dobrze się bawiąc na trasie.
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Wystartowałam jakieś 12-13 minut po pierwszym zawodniku. Było tłumnie, a część osób już od samego startu szła. Ten maraton ma w nazwie Walk and Run i nie ma limitu czasu. Ciężko było przebić się ze swoim tempem, nawet wolnego wybiegania, między ludźmi. Zwolniłam i podziwiałam świąteczne dekoracje na ulicznych palmach :)
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Około 11 kilometra zaczął się długi, prawie 2 kilometrowy podbieg na Diamond Head, który miałam wrażenie, że nigdy się nie skończy. Było wąsko i zwolniłam o 1 minutę (!) na kilometrze, inaczej się nie dało. Mega plus dla organizatorów za wolontariuszy w tym miejscu. Stali na całej długości podbiegu co mniej więcej 10-15 metrów i dopingowali biegaczy. To naprawdę pomagało!
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Drugi plus za ilość stref nawadniania. Co 1 milę, czyli co 1,6 kilometra, były izotoniki, woda i gąbki. Powoli wschodziło słońce, a ja podziwiałam góry i ocean skąpane w jego blasku. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Nie da się przyspieszyć, gonić. Takie widoki chłonie się wszelkimi receptorami. Na 25 kilometrze spotkałam Lisę. Zaczęłyśmy rozmawiać. To był jej 3 maraton, a drugi w Honolulu. Tego samego dnia przenosiła się po 3 latach do zimnej części stanu, ze względu na pracę. Postanowiłam, że skoro nie ścigam się, to mogę jeszcze bardziej sobie urozmaicić bieg i spędzić go w miłym towarzystwie Lisy.
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Kiedy chciała to szłyśmy, kiedy chciała to truchtałyśmy - byle do przodu, do mety, po upragniony medal. Po drodze rozmawiałyśmy o życiu, Hawajach i naszej wspólnej pasji, czyli bieganiu. Zajadałyśmy pomarańcze, korzystałyśmy z lodu w spray'u i podziwiałyśmy krajobraz. Wiedziałyśmy, że górka, na którą wbiegałyśmy wcześniej, jeszcze jest przed nami. Była tu pewnego rodzaju pętla i podbieg z 11 km miał się powtórzyć, ale w drugą stronę. To był 39 km. Ale na 37 km stali kibice z kegiem zimnego piwa. Myślałam, że żartują, ale dałam się namówić i chyba nigdy tak zimne piwo nie smakowało jak wtedy. Dało nam kopa. Widziałam, że Lisa słabnie, więc motywowałam ją , zagadywałam i obiecałam, że na metę wbiegniemy razem. Ostatnie 2km to był zbieg, a potem truchtanie już po płaskim. Kibiców było słychać z daleka i to chyba Lisie dodatkowo pomagało. 500 metrów przed metą wyjęłam polską flagę i wtedy ktoś z kibiców krzyknął - is this polish? Go Poland! Chyba nigdy nie byłam tak dumna z tego, że mam tą flagę i że jestem z Polski.
Na mecie, oprócz pięknego medalu, był dodatkowo dla każdego naszyjnik z muszelek i upragniona koszulka finiszera.
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Honolulu Maraton nie należy do najłatwiejszych, bo tych podbiegów troszkę było na trasie, ale na pewno jest najładniejszy i świetnie zorganizowany. To co widziałam na trasie ciężko opisać słowami, ale może zdjęcia chociaż trochę oddadzą klimat.
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
W maratonie wystartowało 30 000 osób, z czego śmiało mogę powiedzieć, że połowa to Japończycy. W tym roku padł rekord trasy. Lawrence Cherono z Kenii pobiegł go w czasie 2:09:37. Poprzedni rekord pochodził sprzed 12 lat. Mnie udało się ukończyć z czasem 4:43:29, co dało mi 3169 miejsce, a w kategorii wiekowej 147. Lisa natomiast ukończyła z czasem 4:47:53 i poprawiła czas sprzed roku o 45min!
Honolulu Marathon 2016 Pora na Majora Pora na Majora
Po biegu zafundowałam sobie zimą i gorącą kąpiel na zmianę i regenerującą drzemkę. Zwiedzanie wyspy zaplanowałam sobie na kolejne dwa dni :)
O autorce:
Aleksandra Mądzik - Od zawsze była związana ze sportem. W 2011 roku zaczęła biegać i tak jej zostało. Od lutego 2014 do listopada 2015 przebiegła wszystkie sześć maratonów wchodzących w skład World Marathon Majors: Tokio, Berlin, Chicago, Londyn, Boston, Nowy Jork. Ciągle ma nowe marzenia i dąży do ich realizacji. Prowadzi bloga Pora na majora