Kiedyś bieganie, teraz ruch to poruszanie joystickiem

- Jak ja byłem młody, to wychodziłem na podwórko. Cały czas gdzieś się biegało, jeździło na rowerze, szło nad rzekę popływać. Przychodziło się pod wieczór i szło się spać. W sobotę oglądało się "Teleranek", więc to była tylko godzina telewizji tygodniowo. Komputer to może jedna osoba na osiedlu miała. Jak się ją znało, to może raz na miesiąc się szło pograć. I tyle. A teraz jedyną aktywnością sportową dzieci są ruchy rąk przy poruszaniu joystickiem od gry komputerowej. - Justyna Zielińska rozmawia z Konradem Tomaką - wuefistą z gimnazjum nr 8 w Rzeszowie i właścicielem Szkółki Rolkowej "Wodzu".

- Był u mnie w szkółce 80-letni emeryt. Pracował całe życie jako tłumacz. Siedział na tyłku i się nie ruszał. Miał operację kolan. Lekarz mu powiedział: "Panie, całe życie się nie ruszałeś, to się dziwisz?!". Zaczął jeździć na rolkach. Jeździ tak ok. 1,5-2 godz. dziennie i jest naprawdę super sprawny - opowiada Konrad Tomaka, wuefista z gimnazjum nr 8 w Rzeszowie i właściciel Szkółki Rolkowej "Wodzu".

JUSTYNA ZIELIŃSKA ( rzeszow.gazeta.pl ): Jeden z naszych redaktorów twierdzi, że młodzież dziś nie potrafi robić fikołków, o pompkach nie wspominając.

KONRAD TOMAKA: Zgadza się. Jak ja byłem w szkole, to każdy był w stanie to wykonać. Teraz jak nawet 90 procent to wykona, to i tak jest dramat. Słabo je wykonują. Kiepsko im idą te elementy gimnastyki, bo mają słabe i flakowate mięśnie.

Z czego to wynika?

- Jak ja byłem młody, to wychodziłem na podwórko. Cały czas gdzieś się biegało, jeździło na rowerze, szło nad rzekę popływać. Przychodziło się pod wieczór i szło się spać. W sobotę oglądało się "Teleranek", więc to była tylko godzina telewizji tygodniowo. Komputer to może jedna osoba na osiedlu miała. Jak się ją znało, to może raz na miesiąc się szło pograć. I tyle. A teraz jedyną aktywnością sportową dzieci są ruchy rąk przy poruszaniu joystickiem od gry komputerowej.

Do czego to może doprowadzić?

- Tak się zaczynają wszystkie problemy z kręgosłupem, stawami. Jak się siedzi prawie przez cały dzień w jednej pozycji, to takie są tego efekty. Dziś dzieci także szybciej rosną, bo jedzą ogromne ilości fast foodów. Rozwój mięśni nie nadąża za rozwojem kości. A jak mięśnie nie są silne, to jest nacisk kości na kość i one się wycierają.

A dzieci chcą ćwiczyć na lekcjach WF?

- Coś tam kombinują, ale to głównie dziewczyny. Bo się wstydzą. Naoglądały się za dużo kolorowych czasopism i jak nie ważą 35 kilo, choć jest to skrajny i drastyczny przykład, to się nie przebiorą w spodenki. Myślą, że mają np. za grube uda. Chłopcy przeważnie wszyscy ćwiczą. Nie tak chętnie, jak wcześniej, kiedy wystarczyło rzucić piłkę i oni za nią biegali. Teraz trzeba bardziej zachęcać.

Zatem jak wyglądają lekcje WF w pana wykonaniu?

- Ja wymagam tylko stroju i minimalnego zaangażowania. Jak uczeń się nie przebierze i mu się nie chce ćwiczyć, to wtedy jakiś referacik karny zadaję, gadam z nim i przekonuję. Nawet z tymi bardzo słabymi sobie radzę, co mają zaległości jeszcze z podstawówki. Jak np. nie radzą sobie z odbijaniem piłki do siatkówki, bo to trudne jest, to daję im do domu. Tam ćwiczą, zaczyna im wychodzić, jest fajnie.

W szkole mamy taką panią, co prowadzi zajęcia z fitnessu. Nawet panowie wuefiści się przekonali do tej formy ćwiczeń. Nauczyli się i od czasu do czasu prowadzą takie zajęcia. Ja natomiast uczę jazdy na rolkach. Mam takie klasy, które chciałyby codziennie jeździć. Ale wiadomo, jest też program, który muszę zrealizować. Trochę koszykówki, siatkówki czy lekkoatletyki też musi być.

Jak pan motywuje dzieci do ćwiczeń?

- Za wyniki w zawodach mają ocenę celującą. I mówię tu nie tylko o siatkówce, koszykówce czy tenisie stołowym. Bo np. jakaś dziewczyna tańczy i jest w tym bardzo dobra, to jak przyniesie dyplom, też daję jej szóstkę. Mimo że np. serwowanie w siatkówce troszkę jej nie wychodzi, ale co z tego. Ona ma wyniki w innej dyscyplinie, jest wysportowana. To dlaczego mam tego nie docenić?

Wszyscy, nie tylko dzieci, coraz więcej czasu spędzamy, siedząc. Co robić, by zachować sprawność?

- Generalnie w każdym wieku można zacząć ćwiczyć, ale niekoniecznie zostanie się gwiazdą sportu. Był u mnie w szkółce rolkarskiej 80-letni emeryt. Pracował całe życie jako tłumacz. Siedział na tyłku i się nie ruszał. Przez to miał np. operacje kolan, nawet amputacją nogi go straszono. Dopiero lekarz mu powiedział: "Panie, całe życie się nie ruszałeś, to się dziwisz, że teraz masz takie problemy?!". To zaczął jeździć na rolkach. Teraz codziennie jeździ tak ok. 1,5-2 godz. i jest naprawdę super sprawny.

(...)

Dlaczego nie lubi Pan klubów fitness?

Wolę uprawiać sport na świeżym powietrzu. Jest to lepsze niż klimatyzowana siłownia ze sztucznym światłem. Odporność u ludzi spadła i często chorują, bo nie ćwiczą na zewnątrz.

A Pan jak się hartuje?

Jak zacząłem pracować w szkole, to często zarażałem się od dzieci. Dlatego np. w tym roku zimą wychodziłem boso na śnieg. I sobie trochę biegałem. Nawet przy minus 30 stopniach. Z dziećmi na wuefie też wychodzę na zewnątrz przy minusowych temperaturach. Gramy sobie np. w piłkę. Raz mi tylko rodzice zwrócili uwagę, żeby na pierwszej lekcji nie wychodzić. No to wychodzę na drugiej, nie o 8 rano, a o 8.45 (śmiech).

I co, chorowały dzieci po wuefie na mrozie?

Nie. Nawet w śniegu po kolana graliśmy, w wysokich i grubych skarpetkach. Do tego spodnie dresowe, czapki, szaliki. Po takim wuefie byli cali mokrzy, w szatni się wytarli i zakładali suche ciuchy. Te dzieci chcą ćwiczyć na mrozie, bo to dla nich atrakcja. Chwalą się przed znajomymi, że grali w piłkę, jak było minus 10.

A dla Pana istnieje inny sport poza rolkami?

Tak, jeżdżę jeszcze na snowboardzie. Gram też w siatkówkę i piłkę ręczną, ale to tak rekreacyjnie. A w zimie uprawiam narciarstwo biegowe. W Rzeszowie jest nawet założony ślad nad Wisłokiem. No i po rzece też na nartach jeździłem.

Naprawdę, po rzece na nartach?

Tak. Nie jest to do końca legalne, ale chciałem zobaczyć jak to jest. W tym roku były takie mrozy, że można było TIR-em tam przejechać i by się pokrywa lodowa nie zapadła. Narciarstwo biegowe to naprawdę fajny sport, wszystkie mięśnie pracują. Generalnie jednak wciąż jest za mało miejsc do rekreacji w Rzeszowie.

Dlaczego Pan myśli, że jest za mało takich miejsc?

Parę lat temu odnowiliśmy boisko szkolne przy gimnazjum, w którym pracuję. Było w tragicznym stanie. Dostaliśmy pieniądze od miasta. I od tamtej pory, po remoncie, ludzie tam codziennie są. Grają w piłkę, koszykówkę itp. Nawet w piłkę plażową - wysypaliśmy piasek. Bo jak są fajne warunki, to ludzie chcą przychodzić.

Zaraz otwarty zostanie skatepark - super. Ale chcemy też powalczyć o rolkowisko do rekreacji, dla rodzin. Między przeszkodami rodzic z dzieckiem nie pojeździ.

Jak takie rolkowisko miałoby wyglądać?

Najlepszy byłby plac pod Mostem Zamkowym. Jest darmowe zadaszenie (w formie mostu), oświetlenie i cień w lecie. Tylko że jest tam klepisko. A jakby wylać asfalt albo beton, to można by się tam uczyć jeździć na rolkach. Nie ukrywajmy, ludzi rekreacyjnie uprawiających sport jest więcej niż zawodowców. Powinnyśmy o nich zadbać. Niech powstaje więcej miejsc dostępnych dla wszystkich, a nie tylko komercyjnych siłowni. Ludzie chcą ćwiczyć, tylko trzeba im stworzyć warunki.

ROZMAWIAŁA JUSTYNA ZIELIŃSKA

Całą rozmowę znajdziecie na rzeszow.gazeta.pl

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.