Dlaczego młodzi nie biegają? Nauczyciel WF: "Boisko do niczego. Przychodzą żule, palą ogniska, tłuką butelki..."

Jak zachęcam młodzież do biegania? Nic na siłę. Tłumaczę na czym polega trening, jak mierzyć tętno, czego wcześniej zazwyczaj nigdy nie robili. I nagle zapala się ten błysk - mówi Jacek Chmiel, wychowawca wielu medalistów mistrzostw Polski w biegach na średnich dystansach i nauczyciel WF w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 w Łodzi.

Fragment wywiadu z Jackiem Chmielem, trenerem drugiej klasy lekkiej atletyki, nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 w Łodzi i jego żoną Joanną Chmiel, byłą reprezentantką Polski, triumfatorką wielu biegów na 42,195 km na całym świecie.

Cała rozmowa wkrótce na serwisie polskabiega.pl.

Rozmowa z Jackiem i Joanną Chmiel

Damian Bąbol: Trwa akcja "WF z klasą". Jej celem jest zwiększenie aktywności fizycznej i walka z plagą często bezzasadnych zwolnień lekarskich. W szkole ponadgimnazjalnej, w której na co dzień pracujesz, to duży problem?

Jacek Chmiel: Niestety, wielu uczniów wciąż przynosi zwolnienia. W dodatku kiedy rozmawiam z innymi nauczycielami i w ogóle obserwuję młodzież, muszę powiedzieć, że ich sprawność znacznie się pogorszyła. Kiedyś na mistrzostwach makroregionów w przełajach startowało ponad 100 zawodników. W klubach sportowych było gęsto od zawodników wyczynowych, teraz ich praktycznie nie widać.

Pracujecie też, jako trenerzy personalni. Zgłaszają się do Was 20-latkowie? W ogóle dlaczego tak mało uczniów bierze się za bieganie?

Joanna Chmiel: - Najczęściej kontaktują się z nami osoby w średnim wieku. Chcą z nami trenować, proszą o ułożenie planu treningowego. Ewenementem jest jedna dziewczyna, tegoroczna maturzystka. Widać, że to lubi. Od dłuższego czasu z nami ćwiczy.

Jacek: - Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, że uprawiając sport inwestują w siebie, w swoje zdrowie. Oni jeszcze nie przestawili się na takie myślenie. Ostrzeżeniem jest dopiero pierwsza zadyszka przy wchodzeniu po schodach, albo przebieżce do tramwaju. Wtedy dopiero zaczynają się zastanawiać, że coś jest nie tak.

Młodzi do końca nie rozumieją, że ich fizjologia potrzebuje ruchu. Wydaje im się chyba, że będą zawsze zdrowi, piękni i w ogóle co ja od nich wymagam. Z przykrością muszę stwierdzić, że najgorszą lekcją WF dla uczniów, to właśnie trening biegowy. Strasznie wtedy marudzą.

Starasz się coś z tym robić? Co odpowiadasz uczniom, którzy nie chcą słyszeć o biegowej zabawie, albo proszą, żebyś rzucił piłkę?

Jacek: - Oczywiście nie robię niczego na siłę. Tłumaczę na czym polega trening, w jaki sposób mierzyć tętno, czego wcześniej zazwyczaj nigdy nie robili. I nagle zapala się ten błysk. Zaciekawić młodzież bieganiem nie jest proste, ale też nie niemożliwe. Trzeba się jednak postarać. Poza tym jest jeszcze jeden problem.

Jaki?

Jacek: - Wciąż brakuje odpowiedniej infrastruktury. Owszem, zawsze znajdzie się jakiś skwer, kawałek boiska, gdzie można się poruszać, ale problem jest poważny. Boisko przy mojej szkole nie nadaje się do niczego. Przychodzą tam żule, palą ogniska, sikają, tłuką butelki. Kiedyś ustawiłem bramki do piłki nożnej, to zaraz mi ukradli i wywieźli gdzieś na złom. Przecież to się w głowie nie mieści. Dziwię się, kiedy słyszę jak minister Joanna Mucha chce organizować szkolenia dla nauczycieli. Wolałbym, żeby te pieniądze zostały wydane na poprawienie szkolnej infrastruktury.

Joanna: - Przez nasze okno widać boisko jednej ze szkół podstawowych. Zobacz, w jakich warunkach ta młodzież ćwiczy. Z koszy na śmieci tworzą bramki. To są warunki kompromitujące.

Przydałoby się więcej bieżni.

Jacek: - Wiele zostało zniszczonych na potrzeby orlików. Co stało na przeszkodzie, żeby wokół każdego orlika stworzyć właśnie minibieżnie. Dopiero po mistrzostwach świata w Berlinie w 2009 r., w których zdobyliśmy osiem medali, zaczęło się mówić, że powstaną tego typu obiekty. No i gdzie to wszystko jest? Nie ma.

WF to najważniejsza lekcja ze wszystkich przedmiotów?

Jacek: - Kiedy uczeń przychodzi do mnie i usprawiedliwia się, że zapomniał stroju, odpowiadam mu pół żartem "jak mogłeś nie wziąć przebrania na najważniejszą lekcję w tygodniu?". Już na poważnie, to jest takie powiedzenie: w zdrowym ciele, zdrowy duch. Można być wykształconym, mieć fajną pracę, ale jak zdrowie szwankuje, to zaczyna się wielki kłopot. Dbajmy o to. Naprawdę warto.

Rozmawiał Damian Bąbol

Copyright © Agora SA