Bieg ku wolności. "O czym marzę? Wyjść stąd i biec prosto" [REPORTAŻ]

Był na dnie, było źle z nim, niemal zdychał. Alkohol, narkotyki, heroina prosto w kanał. Strzykawka pierwszą rzeczą w myślach, gdy się budził z rana. Zaczyna walkę z życiem, podejmując rękawice. Wyznacza sobie cel, najpierw jeden potem drugi i zakochuje się w tym sporcie. Biegi na dystansach długich.*

"Numer 40. - 23 okrążenia zaliczone!, Numer 40. - 51 okrążeń!, Numer 40. - 84 okrążenia...!" - spiker informuje.

Ostatnich kółek nie wspominam zbyt dobrze. Zgarbiony ze zmęczenia wlokłem się w ślamazarnym tempie. Początkowa ciekawość przeżycia tego na własnej skórze, zamieniła się w walkę ze skurczami i pęcherzem na lewej stopie. Psychicznie też nie było najlepiej. Powtarzający się w koło Macieju - ten sam krajobraz, dołował strasznie. Żelazne kraty, kolczaste zasieki, faceci w czerni z GISW [funkcjonariusze Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej] w kominiarkach, wyposażeni w Winchestery 1300, paralizatory oraz dziesiątki twarzy innych skazańców osadzonych w celach wlepionych w "lipa". Jeszcze chwila, a dostałbym oczopląsu.

Dobiegłem. Po dwóch dniach mięśnie przestały boleć. Ale emocji, począwszy od zatrzaśnięcia się wejściowych krat do przekroczenia mety, nigdy nie zapomnę.

Zdaję sobie sprawę z ryzyka

"Dzień dobry. Zakład Karny w Rawiczu. Proszę tonowo wybrać numer wewnętrzny lub poczekać na zgłoszenie operatora. Sekretariat - 504.

- Zobaczę co da się zrobić, ale od razu zastrzegam, że nie będzie łatwo. Potrzebne będzie pismo z firmowymi pieczątkami. Musi pan podpisać, że jest pan świadom wszelkich możliwych zagrożeń - zastrzega Michał Talaga, starszy wychowawca z Zakładu Karnego w Rawiczu.

"Szanowni Państwo, zwracam się z uprzejmą prośbą o uczestnictwo w Półmaratonie "Złota Setka - Bieg ku wolności" na terenie jednostki. Zdaję sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie za sobą start ze skazańcami".

Talaga jest przedstawicielem działu penitencjarnego w rawickim więzieniu. To jeden z kilku inicjatorów i koordynator niezwykłego, trwającego już kilka lat projektu. Zareagował na coraz popularniejszą więzienną modę, jaką stało się bieganie.

Pomysł się przyjął. Pierwsze wyścigi zorganizowano w ramach akcji Polska Biega. W tym roku była już czwarta edycja. Po raz drugi udało się namówić do startu mieszkańców Rawicza, którzy poza murami więzienia też rywalizowali na dystansie 21 km.

"Złota Setka" to nazwa symboliczna. Sto okrążeń musieli przebiec więźniowie wokół spacerniaka. Wśród nich ja.

Bieg ku wolności 'Złota Setka' 2013 r. w zakładzie karnym w Rawiczu.Bieg ku wolności "Złota Setka" 2013 r. w zakładzie karnym w Rawiczu. por. Michał Talaga Fot. por. Michał Talaga

W Monarze uratowano mu życie

W drodze do Rawicza odbieram telefon. - Dyrektor nie zgadza się na pański start. Tłumaczy to względami bezpieczeństwa. Bardzo mi przykro... - oznajmia Talaga.

Dojeżdżam na miejsce. W hotelu spotykam się z Jerzym Górskim. Byłym triatlonistą i maratończykiem. Obecnie właścicielem firmy, zajmującej się organizacją imprez sportowych, w tym "Złotej Setki".

Górski od kilku lat współpracuje z biegaczami z Rawicza. Przygotowuje im plany treningowe, testy wytrzymałościowe m.in. Coopera oraz sprawdziany na 5 i 10 km. Ze skazańcami ma bardzo dobry kontakt. - Nie wnikam, kto kim jest i za co siedzi. Nie interesuje mnie to. Ale trochę jednak o nich wiem. Sami często się zwierzają. Cokolwiek by nie powiedzieli, dla mnie zawsze pozostaną zwykłymi ludźmi, biegaczami, którzy chcą osiągać coraz lepsze wyniki - mówi.

Górski też kiedyś znalazł się na życiowym zakręcie. W młodości był uzależniony od heroiny. Problemy ciągnęły się latami. Kilka razy trafiał na odwyk, ale bez skutku. Narkotykowy głód wygrywał ze zdrowym rozsądkiem. W końcu 30-letni wychudzony i ledwo żywy od ćpania, na własne życzenie znalazł się we wrocławskim Monarze. Był tak zdeterminowany, że kazał przywiązać się do łóżka.

W Monarze uratowano mu życie. Powoli stawał na nogi. Wziął się za sport, zaczął pływać i biegać. Sześć lat później (w 1990 r.) pod okiem Antoniego Niemczaka trenował w Stanach Zjednoczonych. W górach na wysokości 2400 m przygotowywał się do prestiżowego kalifornijskiego ultramaratonu Western State Endurance Run "100 mil w jeden dzień". Morderczy dystans ze Squaw Valley do Auburn pokonał w czasie: 25 godzin, 5 minut i 22 sekundy. - Modliłem się, żeby w ogóle ukończyć ten bieg. Było cholernie ciężko, ale dałem radę - wspomina.

Dla więźniów z Rawicza, nie tylko biegaczy, Górski jest jak drugi ojciec. Jeden z osadzonych - 33-letni Krzysztof - w raperskim środowisku znany bardziej jako TPX, wspomniał o nim w jednej ze swoich piosenek. Na "Złotej Setce" pomagał zawodnikom, jako wolontariusz i sam co jakiś czas wychodzi na trening.

Dla pieniędzy zabił dwie osoby

"Bieg ku wolności"

To bieg ku wolności w cudzysłowie za kratami, półmaraton Polska Biega, dziś biegają też skazani. Niech cały kraj zobaczy, że my to nie wszelkie zło, że człowieka z uzależnień wyciągnąć może sport.

Znam klienta. Był na dnie, było źle z nim, niemal zdychał. Alkohol, narkotyki, heroina prosto w kanał. Strzykawka pierwszą rzeczą w myślach, gdy się budził z rana. (...) Zaczyna walkę z życiem, podejmując rękawice. Biega na spacerach, chce poprawić swoje życie. Wyznacza sobie cel, najpierw jeden potem drugi i zakochuje się w tym sporcie, biegi na dystansach długich. Nie tak dawno był na dnie, teraz na sportowym szczycie. Nie dawali wiary wszyscy, przecież jak to heroina? Niemożliwe, że organizm jego może to wytrzymać, a jednak proszę bardzo potwierdzenie mojej tezy, że zdobyć da się wszystko, jeśli bardzo mocno wierzysz. Dziś ten facet ma rodzinę, jest szczęśliwy, ułożony. Sam organizuje biegi, maratony i triathlony.

Krzysztof, autor tekstu, siedzi już 15 lat. W tym czasie nagrał trzy płyty i kilka teledysków (można znaleźć na YouTube). Za kraty trafił za podwójne morderstwo. Miał 18 lat, kiedy wraz ze wspólnikiem sprowadzał samochód z Niemiec. Dla pieniędzy zabił dwie osoby. - Niestety, tak wyszło. Każdego dnia żałuję, szczerze żałuję tego, co się stało... - mówi.

Szacun za grę u Smarzowskiego

Godzina przed startem.

Podpułkownik Jarosław Banasik, dyrektor Zakładu Karnego w Rawiczu tłumaczy się: - Wie pan, dla mnie najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nikt wcześniej z zewnątrz nie biegł tutaj z osadzonymi. Proszę mnie zrozumieć.

Nie daję za wygraną. Dostaję pozwolenie. - Proszę się tylko bezwzględnie trzymać zasad. Do momentu startu nigdzie się pan nie oddala. I żadnych dyskusji z osadzonymi.

Wszystko gotowe, można zaczynać. Zegar wynikowy podłączony, punkt odżywczy zaopatrzony w wodę, izotoniki, banany i czekoladę. Organizacyjnie wszystko dopięte. Skazańców odprowadzono już pod bramę.

Na widok 40 groźnie wyglądających facetów, wytatuowanych od stóp do głów, wybiegających na rozgrzewkę przy piekielnym utworze AC/DC "Highway to Hell", lekko ugięły mi się nogi.

W dodatku pięciu z nich z dożywotnimi wyrokami, inni opuszczą mury w 2022 r., jeszcze inni w 2030 r. Wielu łączy ten sam paragraf - 148. Zabójstwo.

Prezentowali się nieźle. Na nogach adidasy, reeboki, asics'y i markowe biegowe ciuchy. - Biegacze, którzy mają starą odzież i jej nie używają, mogą przekazywać do naszego zakładu. Dajemy ją osadzonym. Zamierzamy zbierać też ubrania do innych jednostek penitencjarnych, schronisk dla nieletnich, zakładów poprawczych i domów dziecka - opowiada Talaga.

Gościem specjalnym imprezy był aktor Bartłomiej Topa, który pobiegł w symbolicznej sztafecie za murami więzienia. Na moment spotkał się ze skazańcami wśród, których wzbudzał spore zainteresowanie. Autografy, wspólne zdjęcia do więziennego pisemka i przybijane piątki. - Panie Bartku, tej "TT-etki" z "Wesela" wciąż nie mogę odżałować. Taką furę rozpieprzyć, jak tak można? - rzucił jeden. - Ale wielki szacun za grę u Smarzowskiego. Zajebiste kino!

***

Przemyślenia

"Wiem co zrobiłem, i że postąpiłem źle (...) Moja wolność, moje utracone lata. Kiedy budzę się ze snu, znów przede mną staje krata. Skrzywdziłem ludzi, odbierając im bliskich. Przepraszam za to wszystko, przepraszam teraz wszystkich. Dziś skruszony, nie jestem przestraszony. Przekazuję wam te słowa, których jestem w chuj świadomy (...)

Sam próbowałem już odebrać sobie życie. Nie udało się niestety, żyję nadal i słyszycie kolejny tekst. To TPX mówi jak to jest, gdy odbierzesz komuś życie, a w prezencie dajesz śmierć. (...) Dziś każdy się odwraca, od prawdy od miłości, od przyjaźni i od zasad. Ze mną też było źle, lecz dziś już lepiej jest. Muszę żyć, chociaż czasem tak ciężko jest, bo na rękach noszę ciągle niewinnie przelaną krew. Mam sumienie, które gryzie, które ciągle przypomina, że to bieda tak naprawdę zrobiła ze mnie skurwysyna."

Za co siedzisz: Morderstwo i pobicie

"Dawaj Darek, dawaj!", "Ciśniesz Czarny, nie ma, że boli!"  - mimo głośnej muzyki od startu do mety, doping z więziennych cel, praktycznie nie ustawał.

Od piątego kilometra, czyli mniej więcej po 20 kółkach, biegnę razem z Michałem. Numer "13". 30 lat, wzrost: około 190 cm. Ogolony na zero, jakieś monstrum wytatuowane na karku.

- W dwójkę zawsze raźniej. Gnamy razem? - zagaduje mnie pierwszy. - Michał jestem.

- Jasne. Czemu nie? To mój pierwszy półmaraton.

- Mój drugi. Za pierwszym razem miałem ponad dwie godziny. Dramat. Ale wtedy byłem grubszy, w dodatku mało trenowałem. Wystartowałem praktycznie z marszu. Teraz to co innego. Od wielu miesięcy trenuję regularnie. Schudłem ponad 15 kg. Bieganie wciągnęło mnie na maksa. Czytam gazety, staram się śledzić wszystkie informacje o półmaratonach, maratonach, nowinki treningowe. Ze wszystkimi newsami lubię być na bieżąco. Pan ma to samo?

- Mówi mi Damian...

- OK.

Pijemy w biegu. Dla urozmaicenia przegryzam jeszcze banana. Wykręcamy kolejne okrążenia. Już dawno przestałem je liczyć.

- Jak trenujesz? - pytam.

- Trzy, cztery razy w tygodniu. Dzień mam bardzo dokładnie zaplanowany. O 5 apel. O 5.30 zaczynam pracę w stolarni. W celi jestem przed 14. Jakiś obiad i idę biegać. Mam godzinę, czasem półtorej na trening. Potem szkoła. Za rok matura. Zajęcia kończę o 20.30. Pół godziny później kładę się spać. Wszystko wymierzone co do minuty. Nieraz brakuje czasu na trening. Są widzenia, telefon, list trzeba napisać. Ale forma jest niezła. Niedawno biegliśmy na 10 km.

- Jaki czas?

- 38 minut.

- No to rewelacja!

- Ee... Zjebałem sprawę! Byłoby lepiej, ale niepotrzebnie na 8 km wziąłem łyka wody. Zakrztusiłem się. Straciłem sporo czasu.

Spiker informuje o zaliczonych okrążeniach: "Numer 40 [mój] i numer 13: 56 okrążeń"!

Michał: - Siedzę 12 lat. Zostało mi jeszcze 18. Za morderstwo i pobicie. Człowiek był wtedy strasznie głupi. Innymi priorytetami się kierował. Gdybym tylko mógł cofnąć, nie zrobić tej głupoty. Wszystko inaczej by się potoczyło.

26 sierpnia 2001 r., 17-letni Michał zacisnął pętlę z nylonowego sznura i udusił swoją babcię, u której się wychował. Potem razem z dwoma nastoletnimi kolegami, którzy stali na czatach, splądrowali mieszkanie staruszki. Zabrali 160 zł, pierścionki i inne błyskotki, które potem zastawili w lombardzie.

- Zostało 8 km. Jak z siłami? Damy radę? - pyta.

Chcę w końcu wyjść i biec prosto

Całą akcję z bieganiem w Rawiczu rozkręcił Krzysztof Domaniecki, jeden z wychowawców zakładu karnego. - Zauważyłem, że coraz więcej osadzonych zaczyna biegać na spacerniaku. Liczyłem metry, mnożyłem okrążenia, jakie pokonywali. Łapałem się za głowę, kiedy wychodziło, że niektórzy w czasie przerwy pokonują nawet 20 km - opowiada Domaniecki. - Na początku bieganie było niedozwolone. W dodatku niektórzy więźniowie też kręcili nosem. Ktoś kogoś szturchnął, podłożył nogę i kończyło się awanturą. Na szczęście teraz takich sytuacji nie ma - tłumaczy Domaniecki.

I dodaje: - Dlaczego półmaraton? Bo więźniowie prowadzą tutaj takie połowiczne życie. To symboliczny dystans. Cztery lata temu dyrekcja nie zgodziła się na zorganizowanie takiej imprezy. Jeszcze nigdy tylu groźnych przestępców nie wypuszczono jednocześnie na więzienny dziedziniec. Najlepiej wspominam pierwszą edycję. Była najbardziej spontaniczna. Wystartowało 14 zawodników. Każdy miał swojego sędziego, który ręcznie liczył pokonywanie okrążenia.

Mariusz Adamczyk, maratończyk, drugi wychowawca penitencjarny, prowadzi treningi biegowe z więźniami: - Najważniejsze, że coraz mniej katują się na siłowni. Tam tylko rodziła się dodatkowa agresja, testosteron buzował. Bieganie za to studzi emocje. Wyzwalają się endorfiny, więcej pozytywnej energii - tłumaczy.

Czterech więźniów, którzy brali udział w pierwszej edycji "Złotej Setki" biega już na wolności. To m.in. 27-letni Michał, triumfator z pierwszej imprezy. Za kradzieże, włamania i rozbój wyszedł po siedmiu latach. Wszyscy przyjechali w tym roku, aby wziąć udział w symbolicznej sztafecie poza murami.

Jerzy Górski: - Nie muszę tłumaczyć, jakie to wspaniałe uczucie wrócić po treningu lub udanym starcie do domu. Człowiek się wycisza, uzależnia od tego. Jak tego brakuje, to źle się czujemy. To chyba choroba. Wiadomo, kiedy wyjdą na wolność, każdy pójdzie w swoją stronę. Pewnie jeden wyskoczy na wódkę, drugi pójdzie na dziewczyny. Ale moim najskrytszym celem jest doprowadzenie do tego, aby ich jak najbardziej uzależnić od biegania. Uzależnić rozumiesz? Po to, by na wolności nie myśleli już o głupotach. Niedawno więzienie opuszczał jeden z moim zawodników. Następny biegoholik, który na spacerniaku wykręcił tysiące kilometrów. Żegnając się, powiedział: panie Jurku, nie mogę się doczekać tego uczucia. Kiedy stąd w końcu wyjdę i pobiegnę prosto...

* Teksty pochodzą z autorskiej płyty TPX.

Rozmawiał Damian Bąbol

Śledź autora na: facebooku oraz  instagramie

Copyright © Agora SA