Panna Anna dla PolskaBiega.pl. Bieg na Grenlandii: coś, co robisz raz w życiu

Patrzysz na termometr -8 stopni. Myślisz sobie: "E tam, nie w takich temperaturach się biegało". W końcu zima w Polsce też potrafi być sroga. Problem w tym, że stolica Grenlandii - Nuuk - to miasto bardzo wietrzne i -8 na termometrze może oznaczać odczuwalne -27 stopni. W takich warunkach zrobiliśmy nasz pierwszy bieg z cyklu "Fajna Życiówka" - pisze Anna Szczypczyńska, autorka bloga PannaAnnaBiega.pl

I co? I było tak, jak miało być: fajnie, bo walka z samym sobą, ze swoją głową, przełamywanie barier, przekraczanie granic, to wbrew pozorom dobra zabawa, a przecież o to chodzi w bieganiu.

Najtrudniejsza jest pierwsza doba, może dwie. Nie dość, że zmienia się strefa czasowa i raptem zamiast północy jest godz. 20, to jeszcze wsiadasz do samolotu w Kopenhadze, gdzie jest +15 stopni i wysiadasz w Kangerlussuaq (okolice koła podbiegunowego), gdzie na przełomie października i listopada jest ok. - 21 stopni. Zmiana dość duża. Na szczęście okazuje się, że w miejscu docelowym - Nuuk - wybraliśmy bardzo przytulny hostel, do tego z takim widokiem, że wręcz nie chce się wychodzić na zewnątrz. W domu podkręcamy temperaturę na maksa, bo po powrocie ze spaceru nie czujemy twarzy ani palców. I teraz pojawia się problem: nagrzany, przytulny domek, krótki dzień, zmiana czasu - nic tylko spać. Na myśl o bieganiu, zamykam oczy i dziękuję przyjaznym wiatrom za to, że jestem w czwartym miesiącu ciąży. Dla bezpieczeństwa mojego i dziecka lepiej nie ślizgać się po lodzie przy tak niskiej temperaturze na codziennych treningach, wystarczy, że wezmę udział w pierwszym biegu z cyklu "Fajna Życiówka", a przez resztę czasu mogę zwiedzać, spać, próbować lokalnych smakołyków. Ale nie przyznaję się do tego, że pierwszy raz w życiu odkąd biegam przez kilka dni naprawdę nie mam chęci, ani nawet nie odczuwam potrzeby tego, by iść na trening. Ciąża nie ciąża, przynajmniej co dwa dni muszę wyjść z domu na truchcik, potrzebuję tego jak powietrza, a tutaj przestawiłam się na inny tryb, jakiś taki zimowy. "Wiesz co? Powiem ci tak szczerze, że w ogóle nie chcę mi się tutaj biegać" - powiedział do mnie przed wyjściem na kolejny trening mój ambitny biegacz. Odetchnęłam z ulgą: "Jej, jak już jemu się nie chcę, to jestem rozgrzeszona". Ale okazuje się, że kilka dni aklimatyzacji robi swoje, a bieganie na Grenlandii wcale nie jest aż tak straszne, jak można się tego spodziewać.

plpl PannaAnnaBiega.pl PannaAnnaBiega.pl

O co chodzi w pomyśle na "Fajną Życiówkę"?

To ty ustalasz trasę, dystans, czas, kiedy chcesz biec. Możesz sobie przygotować numer startowy (zdj.), wyznaczyć nagrodę za ukończenie biegu. Skąd tak dziwny pomysł? Każdy biegacz wie, że zdarzają się sytuacje, gdy z jakiegoś powodu nie może wystartować w wymarzonych zawodach. Powodów może być wiele: kontuzja, która uniemożliwiła przygotowanie się do wymagającego dystansu, a krótszego nie ma, brak miejsc, brak zawodów w terminie, który nam odpowiada. Czy to oznacza, że trzeba zrezygnować z emocji związanych ze startem? Nie! Chcieliśmy pokazać, że swoją "życiówkę" możesz zrobić zawsze i wszędzie, co więcej - dzięki temu, że sam wybierasz trasę i dystans, może być dokładnie taka jak ty chcesz! Ile razy zdarzyło się, że byłeś w ciekawym miejscu, ale wystartowałeś w biegu ulicznym , choć tuż obok był piękny park narodowy, las lub plaża? Ile razu nie wziąłeś udziału w biegu, bo zapisałeś się na maraton, a zdrowie nie pozwoliło ci na start w tak wymagających zawodach? Ja nieraz narzekałam na trasę i nieraz musiałam zrezygnować z biegu ze względu na zdrowie. Tak też było i tym razem, kiedy latem trzeba było podjąć decyzję: odłożyć tak piękną sprawę w życiu jak dziecko o kilka miesięcy, bo marzę o starcie w maratonie na Grenlandii? Nie! Postanowiłam działać i lekko zmodyfikować plan: polecieć do krainy lodu, pobiec tylko dużo krótszy dystans (ostatecznie wyszło nieco ponad 6km) i przeżyć przygodę życia. Tak oto powstał pomysł na Fajną Życiówkę ( fajnazyciowka.pl ), który będziemy kontynuować jeszcze przez cały przyszły rok. Będziemy jeździć w różne ciekawe - naszym zdaniem - miejsca i biegać po swojemu, a przy okazji pomagać chorym dzieciom. Przy okazji biegu na Grenlandii założyliśmy skarbonkę dla Zosi www.siepomaga.pl/r/zyciowkazosi .

dd PannaAnnaBiega.pl PannaAnnaBiega.pl

Grenlandia to dość odważny cel jak na pierwszy raz. Daliśmy sobie kilka dni na rekonesans i słusznie. Żeby wybrać malowniczą trasę, rozmawialiśmy z wieloma mieszkańcami, każdy radził coś innego, wielu zapomniało o tym, że spadł śnieg i niektóre szlaki w terenie są zasypane. Co ciekawe, w Nuuk jest trochę miejsc, gdzie nie ma zasięgu. Lepiej nie myśleć, co się może wydarzyć, jeśli postawisz stopę nie tam, gdzie trzeba Ostatecznie zdecydowaliśmy się na najbezpieczniejszy wariant czyli tzw. city trail. Niby bieg w mieście, ale trasę zaplanowaliśmy w taki sposób, by nie zabrakło gór ani oceanu. Poprosiliśmy Bo, którego poznaliśmy kilka dni wcześniej, by zrobił nam kilka zdjęć. Sprawdziliśmy pogodę: - 8 stopni, słońce. Świetnie! Biegniemy we wtorek. Problem w tym, że aplikacja dzień wcześniej nie przewidziała wiatru o prędkości 52km/h. Nie było odwrotu: przyszedł czas na "Fajną Życiówkę" .

dd PannaAnnaBiega.pl PannaAnnaBiega.pl

Lecimy!

Najgorzej jest się zebrać, a konkretniej: ubrać i wyjść. Przez cały wyjazd towarzyszyło nam tylko jedno słowo-klucz: warstwy. Gdziekolwiek nie wychodziliśmy, zakładaliśmy na siebie kilka par legginsów, koszulki, topy, bluzy, kamizelki. Dzięki temu łatwo przystosowywaliśmy się do zmian, nie pociliśmy się i przede wszystkim: było nam bardzo lekko. Z bieganiem zastosowaliśmy tę samą strategię: najpierw pierwsza warstwa, która idealnie przylega, grzeje i odprowadza pot, a na nią już hulaj dusza! Do kurtek przyczepiliśmy numery startowe i nie daliśmy się zniechęcić dudniącemu o szyby wiatrowi. "Lecimy!".

Kiedy już wybiegniesz, postawisz pierwsze kroki i pozwolisz, by drobne igiełki śniegu, które pędzą jak szalone, bez cienia litości potraktowały twoją twarz - wygrałeś. Bo czymże jest 6km? Jeśli już wyszedłeś, nie dałeś się złamać, zniechęcić, nie dopuściłeś do głosu swojego rozumu, który cicho szeptał "Zostań, nie wygłupiaj się, to bez sensu", to już nic cię nie zatrzyma. I dobrze, bo tego, czego doświadczyliśmy przez najbliższą godzinę, najprawdopodobniej nie doświadczymy już nigdy. Kiedy pozwoliliśmy, by nasze ciała odłączyły się od głowy i biegły przed siebie, poczuliśmy, że żyjemy.

Lodowa pustynia, która rozciąga się przed tobą, sprawia, że czujesz moc natury, jej siłę. Z jednej strony masz wrażenie, że może cię zmiażdżyć w dowolnym momencie, dociera do ciebie jak jesteś mały i nic nie znaczący, z drugiej jednak czujesz się wolny, bez ograniczeń, masz wrażenie, że tu i teraz możesz wszystko. To nieco zbliżone do tego, czego doświadczasz w górach, tylko mocniejsze. Biegniesz skupiony, nie myślisz o niczym tylko karmisz swoje oczy nowymi widokami. Po kilku kilometrach w zasięgu twojego wzroku pojawiają się małe, kolorowe domki. Jesteś uratowany! Chwilę później widzisz szmaragdowy ocean. Tutaj wiatr wieje jeszcze mocniej, ale wiesz, że woda oznacza koniec trasy. Pędzisz ile sił w nogach, bo wiesz, jak wielka będzie radość, gdy dotrzesz do celu!

Dlatego, że pobiegliśmy tak szybko, że już tego nie poprawimy? Nie, dlatego, że już nigdy tego nie powtórzymy. Bieg na Grenlandii to coś, co robisz raczej raz w życiu, a przynajmniej w takich warunkach. Jeśli wracać, to w czerwcu i powalczyć w górach, ale póki co wracamy do domu i planujemy kolejną "Fajną Życiówkę" . Jedno jest pewne: tym razem będzie nieco cieplej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.