Rekordowy Bieg Piastów, czyli być jak Justyna Kowalczyk

Pierwszy Bieg Piastów zgromadził niewiele ponad 500 zapaleńców. Dziś na starcie staje ich 5,5 tysiąca! Sukcesy Justyny oraz moda na zdrowy styl życia sprawiła, że Polacy coraz chętniej przypinają do nóg biegówki.

Dlaczego biegamy na nartach? Jedni czują głód sportowych sukcesów. Inni chcą się swobodnie przemieszczać zimą po górskich szlakach. Jeszcze inni lubią po prostu codzienny ruch na świeżym powietrzu, a że mieszkają na nizinach, narty zjazdowe raczej nie wchodzą w grę.

Ile ludzi, tyle przyczyn. Jedno jest pewne: od kilku lat panuje boom na biegówki. A wszystko wskazuje na to, że popularność nart biegowych będzie rosła, o ile oczywiście na przeszkodzie nie stanie ocieplenie klimatu. Bo tegoroczna zima, jak na razie, narciarzy nie rozpieszcza.

Cały świat w Jakuszycach

- Zimę mamy kiepską, ale w marcu zeszłego roku śniegu spadło aż nadto - przypomina Dariusz Serafin, komandor Biegu Piastów. - Nie spieszmy się więc z pesymistycznymi prognozami.

Nic dziwnego, że organizatorzy tej kultowej imprezy trzymają kciuki za klimat. Kiedy Bieg Piastów startował w połowie lat 70. ubiegłego wieku, były to zaledwie lokalne zawody dla garstki biegowych zapaleńców. Niemal cztery dekady później Bieg Piastów stał się Festiwalem Narciarstwa Biegowego.

- Dawniej do Jakuszyc zjeżdżali głównie narciarze z klubów i szkół w okolicach Jeleniej Góry i członkowie PTTK Psie Pole z Wrocławia - wspomina Julian Gozdowski, twórca i pomysłodawca Biegu Piastów.

A dziś? W ciągu dziewięciu dni odbywa się aż 17 biegów, a na Polanie Jakuszyckiej pojawia się tłum zawodników z dwudziestu kilku krajów świata. Są biegacze z Polski, Czech, Niemiec czy Estonii, ale także ze Stanów Zjednoczonych czy Indii.

W polskim Biegu Piastów ściga się więc cały świat, ale i tak, gdzieś od połowy lat 90., wygrywają głównie Czesi. Trudno się dziwić, narciarstwo biegowe wciąż jest tam o wiele popularniejsze niż u nas.

- Pochodzę z narciarskiej rodziny i szybciej chyba zacząłem jeździć na nartach niż chodzić - śmieje się czeski zawodnik Petr Novák, czterokrotny tryumfator z Jakuszyc. - Dla mnie to naturalny sposób poruszania się.

- Ja również jeżdżę od małego - dodaje Tomáš Jakoubek, dwukrotny zwycięzca Biegu Piastów. - Miłości do nart nauczyli mnie rodzice - podkreśla Czech, który nie tylko bierze udział w zawodach, ale i prowadzi sklep sportowy.

Odpoczynek dla stawów

Skąd taka przewaga naszych sąsiadów z południa? - Mają 3 tys. km tras biegowych - wzrusza ramionami Dariusz Serafin. - W Jakuszycach jest ich 60 km, i jeszcze trochę w innych częściach kraju.

Narciarscy działacze robią wiele, żeby to zmienić. Julian Gozdowski rozmawia z dyrektorem generalnym Lasów Państwowych Adamem Wasiakiem na temat utworzenia ośrodka narciarskiego w Mucznem w Bieszczadach.

- To piękne, górskie tereny z dobrym dojazdem - zachwala Gozdowski. - Kiedy Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej, nasz ośrodek będzie już czekał na tamtejszych narciarzy - wybiega myślą w przyszłość.

Ośrodki można wybudować, a trasy wyznaczyć. Trudniej zmienić geografię. Polska jest krajem w większości nizinnym, a Czechy w dużym stopniu górskim.

- To w dużej mierze warunkom krajobrazowym zawdzięczamy naszego sportowego ducha - mówi Jakoubek.

Zgadza się z nim Grzegorz Grupiński, dziennikarz Magazynu Turystyki Górskiej "n.p.m.". - Większość Polaków mieszka na nizinach i na wyjazd w góry muszą przeznaczyć sporo czasu i pieniędzy.

Sam Grupiński, choć jest mieszkańcem podpoznańskiej wsi Golęczewo, w górach stara się być przynajmniej kilka razy w roku.

- A ponieważ zimą po zaśnieżonych szlakach chodzi się ciężko, 10 lat temu przypiąłem do nóg deski - opowiada. - Kiedy kumpel z Jeleniej Góry po raz pierwszy zaproponował mi wypad na nartach, powiedziałem mu, że zwariował. Jestem turystą, a nie sportowcem. Chodzę po górach, ale szusowanie na stokach nigdy mnie nie bawiło. Pomimo to jeszcze tego dnia przeszliśmy na biegówkach 20 km w średnim tempie 8 km/h.

Nieźle. Ja, kiedy kilka lat temu wielkopolskie Radio Merkury zaprosiło narciarzy biegowych na rajd wokół poznańskiego jeziora Rusałka, mocno się zmachałem. A to tylko 3,5 km.

- W górach jest inaczej - przekonuje Grupiński. - Idziesz sobie spacerkiem, podziwiasz krajobrazy i nawet nie czujesz zmęczenia. Ostatnio 11-kilometrową trasę z Polany Jakuszyckiej do stacji Orle i z powrotem zrobiłem razem z sześcioletnią córką.

- To popularna, rodzinna trasa - kiwa głową komandor Serafin. - Biegówki są fajne nie tylko dlatego, że są tańsze od zjazdówek. Styl klasyczny to całkowicie naturalny, zdrowy sposób poruszania się. Znam narciarzy zjazdowych, którzy mówili, że bieganie na deskach musi być nudne. Potem spróbowali i złapali bakcyla. Nie mam nic przeciwko zjazdówkom, ale przyjeżdżając na stok, warto zrobić sobie dzień przerwy na narty biegowe, dając odpocząć stawom oraz... kieszeni.

Może nawet przede wszystkim kieszeni - sprzęt do biegania jest tańszy, a na biegowe szlaki mamy wstęp bez karnetu.

Panorama Tatr

W tym roku organizatorzy Biegu Piastów po raz pierwszy przygotowali 15-kilometrową trasę dla początkujących.

- Każdy sprawny człowiek może ją bez problemu pokonać w spacerowym tempie - przekonuje Serafin. - Wystarczy dosłownie kilka dni obycia z deskami.

50-kilometrowa trasa dla profesjonalistów, ze zjazdami i podjazdami, to już wyższa szkoła jazdy. Przed tym dystansem lepiej jest solidnie potrenować przez całą zimę.

Dla kogoś, kto mieszka w górach, to nie będzie problem. Gdzie jednak mają się przygotowywać mieszkańcy nizin?

- Jeśli tylko warunki na to pozwalają, to w najbliższej okolicy domu - doradza Grzegorz Grupiński. - W mojej wsi pod Poznaniem mieszka niewiele ponad tysiąc osób, a znam pięć rodzin, które biegają na nartach.

Jedną ze znajomych Grupińskiego jest miejscowa artystka Elżbieta Krenz.

- Wybrałam biegówki właśnie dlatego, że mieszkam daleko od gór - mówi. - Dzięki nim nie muszę jechać setek kilometrów, żeby nacieszyć się nartami. Śmigam po Wielkopolskim Parku Narodowym, Puszczy Zielonce, a także nad poznańskimi jeziorami Rusałka i Strzeszynek.

Do Czechów nam ciągle daleko, ale dzięki sukcesom Justyny Kowalczyk w ciągu ostatnich lat liczba miłośników biegówek wzrosła w naszym kraju co najmniej kilkakrotnie.

- Mam narty śladowe, trochę szersze od klasycznych biegówek, więc doskonale sobie radzę i bez wyznaczonego śladu - uśmiecha się Grzegorz Grupiński. - Nawet wolę jeździć poza trasami, bo nie ma takich tłumów. A gór nadających się do biegania mamy naprawdę sporo. Sam jeżdżę w Izery, Karkonosze, Góry Bystrzyckie, Orlickie, Bialskie, a ostatnio zakochałem się w Gorcach. Można tam biec na nartach podziwiając jednocześnie zaśnieżone szczyty Tatr.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.