Od biegania, przez rozum, do serca

Właściwie dlaczego bieganie ma nas czynić szczęśliwszymi? Propaganda sprzedawców butów? Nie tym razem. To czysta chemia. A dokładnie hormony. I miłość.

Bieganie jest zachwalane jako remedium na wszelkie dolegliwości - od depresji czy amnezji, po nadwagę i wszelkie inne choroby cywilizacyjne. Każdy z nas intuicyjnie wie, co zmienia się w organizmie wskutek fizycznego treningu. Rośnie wydolność i siła mięśni, obniża się ciśnie krwi i poziom tkanki tłuszczowej. Ale co się dzieje w naszym mózgu? Jak ruch wpływa na psychikę? By nie spłycić zagadnienia do "wydzielania się endorfinek", które wprowadzają nas w stan biegowej euforii (co zresztą jest prawdą), trzeba sięgnąć do wiedzy z zakresu fizjologii, endokrynologii i psychologii.

Najsprawniejszy organ biegacza - mózg?

Podczas wysiłku fizycznego jest dużo bardziej aktywny niż gdy siedzimy - i to nawet, jeśli siedząc intensywnie się na czymś koncentrujemy. Ruch to bodziec, który pobudza mózg zdecydowanie bardziej. Ten nie tylko zaczyna wydzielać hormony (patrz  artykuł ), ale też wytwarza nowe neurony. To jedna z niewielu znanych nam sytuacji, gdy tak się dzieje.

Podjęcie aktywności fizycznej mózg odczytuje jako moment stresowy. Kiedy tętno rośnie, mózg rozpoznaje to jako walkę z wrogiem lub ucieczkę przed zagrożeniem. Aby chronić organizm przed tym stresem, mózg uwalnia neuroprzekaźniki, które mają złagodzić ból fizyczny i psychiczny. Taką substancją są m.in. białka zwane BDNF (Brain-Derived Neurotrophic Factor), dzięki którym mózg jest w stanie wytworzyć nowe neurony. Mają one też działanie naprawcze, regenerują istniejące komórki nerwowe.

Zdolność regeneracji niezwykle ważna właściwość, bo mózg człowieka zaczyna tracić tkankę nerwową już w wieku 30 lat. Ćwiczenia aerobowe wzmacniają połączenia nerwowe, a przez to lepiej się uczymy, przetwarzamy i zapamiętujemy informacje. Dlatego bieganie zaleca się jako działanie prewencyjne i terapeutyczne w chorobie Alzheimera i Parkinsona. Białka BDNF zwiększają też wydzielanie serotoniny. Ta z kolei korzystnie wpływa na samopoczucie i przeciwdziała stanom depresyjnym.

Oprócz BDNF podczas wysiłku w mózgu uwalniają się także wspomniane już endorfiny, czyli związek chemiczny który redukuje stres i poprawia nastrój. Endorfiny, nie bez przyczyny nazywane "hormonami szczęścia", niwelują odczucie zmęczenia i bólu oraz wprawiają w stan zadowolenia. Dlatego po treningu często czujemy się zrelaksowani, zadowoleni, myślimy jaśniej, a problemy wydają nam się łatwiejsze do rozwiązania.

BDNF i endorfiny działają na organizm zaskakująco podobnie jak morfina, heroina czy nikotyna. Z tą tylko różnicą, że uzależnienie od ruchu to prawdopodobnie jeden z najzdrowszych nałogów. Mechanizm działania jest podobny do skutków zażywania narkotyków i powodują uzależnienie. Kiedy zaczynasz ćwiczyć, uczucie euforii jest najbardziej intensywne. Potem trzeba ćwiczyć coraz więcej, aby osiągnąć ten sam poziom euforii.

Więcej i mocniej

Co zrobić, żeby podczas biegania odczuwać szczęście jeszcze dłużej i bardziej? Okazuje się, że kluczem nie jest długość, ale regularność z jaką ćwiczymy. Niektórzy badacze twierdzą, że wystarczy niespełna pół godziny. Przekonuje o tym publicystka "New York Timesa" Gretchen Reynolds w amerykańskim bestsellerze "Pierwsze 20 minut". Reynords twierdzi, że wszystkie psychofizyczne korzyści z uprawiania aktywności fizycznej człowiek osiąga już po 20 minutach. Teza Reynords ma zapewne trafić do milionów Amerykanów, którzy nie podejmują aktywności w ogóle. Zaczynając od zera, te 20 minut to rzeczywiście skarb. Ale dla osób które biegają maratony taki trening będzie bodźcem niemal niezauważalnym. Tak czy owak, kluczem jest regularność.

Jeszcze więcej i mocniej

Analizując hormony, które wydzielają się w trakcie i po wysiłku, ciężko nie zauważyć zbieżności z tymi, które uwalniają się, gdy jesteśmy zakochanymi i przeżywamy sercowe uniesienia. Endorfiny produkowane są przecież nie tylko podczas ćwiczeń, czy spożywania pikantnych posiłków, ale także np. w czasie orgazmu. Prolaktyna jest podstawowym hormonem odpowiedzialnym za nasze zaspokojenie seksualne .

To już trochę pseudonaukowa teoria, ale od biegania do miłości jest bardzo blisko. A jakby tak biegać ze swoją drugą połówką? Wówczas pomnażamy szczęście czterokrotnie.

Wiedzą coś o tym Partycja i Adam , uczestnicy naszej akcji Drużyna Orlen Warsaw Marathon 2014. Poznali się na studiach. Adam zachęcił Partycję do biegania, a endorfiny tak im uderzyły do głowy, że podczas tegorocznego Biegu Niepodległości, na siódmym - szczęśliwym - kilometrze trasy, Adam oświadczył się Patrycji. Dziś razem przygotowują się do kwietniowego ORLEN Warsaw Marathon i blogują o tym na polskabiega.pl. - W zeszłym roku Partycję wykluczyła z przygotowań kontuzja. Pobiegłem mój pierwszy maraton sam. Po tym doświadczeniu wiem, że to zupełnie nie to, o co chodzi. Bieganie razem daje nieporównywalnie więcej radości, satysfakcji i na pewno dużo łatwiej zmobilizować się do treningów - mówi Adam.

Doświadczenie Partycji i Adama potwierdzają eksperci. - Obecność osoby wspierającej jest podstawą utrzymania życiowej równowagi, zdrowia psychicznego i fizycznego człowieka - mówi psycholog sportu Julia Badowska. - Ważne, aby to wsparcie było dostosowane do potrzeb i możliwości dwóch związanych ze sobą osób. Aktywna forma spędzania wspólnie czasu pomaga podtrzymywać pozytywną relacje, wzmacnia poczucie bliskości i podobieństwa, co sprzyja trwałości związków.

Psychologowie zwracają też uwagę, że wspólne uprawianie sportu daje nam, trudną często do wygospodarowania, wspólną chwilę relaksu, czasu na porozmawianie. Ćwicząc pracujemy też nad swoim poczuciem atrakcyjności, pewności siebie i własną seksualnością, a dodatkowo partner ma szansę obserwować nasz wysiłek i zmieniające się pod wpływem treningu ciało. - Z punktu widzenia psychologii sportu randka na joggingu jest idealnym sposobem na stworzenie, utrzymanie i wzmacnianie relacji, także romantycznych - mówi Julia Badowska.

Żródło: The Effects of Exercise on the Brain, Mark McGovern, Bryn Mawr College.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.