Triathlon. Paula Newby-Fraser prawdziwa kobieta z żelaza

Najbardziej utytułowany zawodnik w historii triathlonu, Paula Newby-Fraser, gdy zobaczyła pierwszy raz rywalizację triathlonową, stwierdziła, że to najbardziej niedorzeczna dyscyplina świata. Gdyby nie namowy jej ówczesnego chłopaka, pewnie nigdy nie zaczęła by treningów i nie została ośmiokrotną mistrzynią globu Ironman.

Paula Newby-Fraser zawody Ironman wygrała w sumie 24 razy. Gdy porównać ten wynik z osiągnięciami najlepszych w historii panów, ich osiągnięcia wypadają dość blado. Taki Mark Allen na przykład wygrał o połowę mniej zawodów w swojej karierze.

Newby-Fraser przez 10 lat z rzędu stawała na podium mistrzostw świata Ironman. W tym 8 razy na najwyższym.

"Los Angeles Times" i ABC Sports nadały jej tytuł najlepszej atletki na świecie. W 1992 roku ustanowiła nowy rekord świata bijąc stary o pół godziny!

Mało kto jednak wie, że najlepsza zawodniczka wszech czasów, kiedy pierwszy raz zobaczyła zawody triathlonowe, stwierdziła, że to najbardziej niedorzeczna dyscyplina pod słońcem. Tylko dzięki namowom partnera, kupiła rower i zaczęła treningi. Osiem tygodni później wystartowała w pierwszych zawodach. Nie tylko je wygrała, ale ustanowiła też rekord trasy.

"Miałam serdecznie dosyć sportu"

Zanim jednak trafiła do triathlonu, była po prostu grubasem. Po bardzo intensywnym dzieciństwie, kiedy to oprócz pływania , w którym odnosiła sukcesy (mistrzyni pływacka RPA) trenowała również balet, grała w hokeja na trawie, netball i jeździła konno, postanowiła wziąć rozwód ze sportem. - Miałam serdecznie dość i gdy po dostaniu się do collage'u zdecydowałam się na rozbrat ze sportem, poczułam coś na kształt ulgi - opowiadała w jednym z wywiadów Newby-Fraser.

Brak regularnych treningów spowodował, że Paula znacznie przybrała na wadze. Kiedy zaczęła pracę na pełen etat, wróciła do dobrych nawyków z dzieciństwa. Zaczęła od aerobiku. Potem zaczęła biegać.

Wtedy też, w 1984 roku, doszło do jej pierwszego spotkania z triathlonem. Trzy miesiące po wspomnianych zawodach, kiedy to wygrywając ustanowiła rekord trasy, wygrała kolejne zawody w RPA i zakwalifikowała się na mistrzostwa świata na Hawajach.

Do imprezy nie przygotowywała się szczególnie pilnie. Przede wszystkim nigdy wcześniej nie przejechała 180 km na rowerze i nigdy wcześniej nie przebiegła maratonu, nie mówiąc już o pokonaniu tych dystansów w jeden dzień dodając do tego jeszcze na początku 3,8 kilometra pływania. Był rok 1985.

Paula Newby-Fraser poleciała na Hawaje tydzień wcześniej. Podczas treningowych biegów dokuczało jej słońce i upał. Mimo przeciwności, kiedy przyszły zawody, Zimbabwejka do mety dotarła 3., do najlepszej Joane Ernst tracąc niewiele ponad 5 minut. Paula uzyskała czas 10:31.04.

- Kiedy wróciłam do sportu, do rywalizacji, odżyła we mnie iskierka, która dawno zgasła. Byłam znowu w domu - wspominała potem Newby-Fraser

Pięć ekstremalnych triathlonów, o których marzy każdy amator

Do San Diego, by spełniać marzenia

Świetny wynik na mistrzostwach świata sprawił, że Paula o triathlonie zaczęła myśleć poważnie, postanowiła jemu poświęcić życie i przeprowadzić się do San Diego w USA. Najtrudniej było przekonać jej rodziców. Chociaż nie był to najważniejszy argument, bo ojciec był bogatym przedsiębiorcą, przekonała rodziców, że triathlonem można zarabiać na życie. W pierwszym roku startów zarobiła 25 tysięcy dolarów.

W USA zaczęła współpracę z trenerem Paulem Huddle'em. To był strzał w dziesiątkę. Nie tylko sportowo. W 2005 roku po latach narzeczeństwa, w końcu wzięli ślub.

Wróćmy jednak do czasów wcześniejszych. Wystarczył rok wspólnej pracy, by 1986 roku w Kona na Hawajach Paula był druga za Patricią Punotus. Kanadyjka została jednak zdyskwalifikowana za drafting i 24 letnia Zimbabwejka została mistrzynią świata po raz pierwszy.

Szukasz kompendium wiedzy o triathlonie? Polecamy "Triathlon dla każdego"

Zanim rozpoczęła triumfalny ośmioletni okres dominacji w kobiecym triathlonie przerwany pamiętnym 1995, zdobyła jeszcze brązowy medal mistrzostw świata. Od 1988 roku przez niemal dekadę była najlepsza. Śmiało można powiedzieć, że nie tylko w damskim triathlonie, ale w triathlonie w ogóle. W rzeczonym roku pobiła kobiecy rekord trasy o 34 minuty! Ukończyła zawody z czasem 9:01:01. A to był dopiero przedsmak tego, co miała pokazać.

"Królowej Kona" udało się ustanowić nowy rekord świata z czasem 8:50:24 i rekord trasy mistrzostw świata na Hawajach - 8:55:28. Przez lata oba wyniki były nie do pokonania. Zdobyła 8 złotych medali MŚ. Zanim jednak na najwyższym stopniu podium stanęła po raz ostatni, przeżyła chwile grozy.

"Niech ktoś zadzwoni po karetkę!"

Przyszedł rok 1995. Paula Newby-Fraser zapowiedziała, że będzie to jej ostatni start. Niekwestionowana faworytka zawodów, wszak wygrała wcześniej 7 razy z rzędu, podczas zawodów zderzyła się z mityczną ścianą. Nic nie zapowiadało, że na niecałe 7 kilometrów przed metą zaczną się jej kłopoty.

Wtedy upadała po raz pierwszy. Miała 3 minuty przewagi nad drugą zawodniczką. Uderzyła w wolontariusza i runęła na ziemię. Szybko jednak wstała i pobiegła dalej. Biegła jednak coraz wolniej, a jej ruchy były coraz bardziej gumowe. Ciało odmawiało posłuszeństwa.

Kiedy do końca zostały nieco ponad 4 kilometry, Paula stanęła w miejscu. Dogoniła ją Karen Smyers. Amerykanka poklepała ją po plecach, zachęciła do dalszego biegu. Cóż z tego, skoro duch był może i ochoczy, ale ciało słabe.

Skoro nie mogła biec, szła. Podnosiła nogi wysoko jak czapla. Tłum skandował "Paula, Paula!". W pewnym momencie usiadała na krawężniku, zdjęła buty i piła, piła, piła.

Przybiegł jej narzeczony i trener Paul Huddle, zobaczył, w jakim stanie jest jego podopieczna i łamiącym głosem krzyknął "Niech ktoś zadzwoni po karetkę!".

Sportowi komentatorzy określają coś mianem dramatycznego dość często. Jak zatem nazwać zmagania Pauli Newby-Fraser, która leżąc wycieńczona na ziemi , była przekonana, że umiera? "Zaraz umrę, zawołajcie Paula", mówiła do zebranych wokół niej wolontariuszy i sędziego.

Zadziwiające są jednak pokłady energii drzemiące w ludzkim organizmie. Po 22 minutach zmagań z własnym ciałem, Paula wstała o własnych siłach i doszła do mety. Boso. Zajęła czwarte miejsce, bo tuż przed metą wyprzedziła ją Fernanda Keller z Brazylii.

Rok później wróciła do Kona i wygrała mistrzostwa świata ósmy i ostatni raz.

 

Życie po życiu

Kiedy przestała startować w mistrzostwach świata, przerzuciła się na bieganie ultramaratonów. W jednej z rozmów z Los Angeles Daily News stwierdziła: - Bieganie to mój ulubiony sport ze wszystkich trzech triathlonowych dyscyplin. Zawsze wraca się do tego, co kocha się najbardziej, do tego, co motywuje i nakręca.

Nie zaprzestała jednak startów w Ironmanach Ostanie, 24. zawody wygrała w 2002 roku w Japonii w wieku 39 lat. Dopiero w 2012 roku Natascha Badmann pobiła jej rekord, zajmując pierwsze miejsce w zawodach, w Republice Południowej Afryki. Szwajcarka miała 45 lat.

Po zakończeniu kariery postanowiła podzielić się ogromną wiedzą zdobytą przez lata startów i wraz z mężem udziela porad treningowych.

W czym tkwiła tajemnica sukcesu Pauli Newby-Fraser? Predyspozycje genowe, niezwykła wydolność, dar boży? Pewnie wszystko po trochu.

- Triathlon to sport indywidualny. Triathloniści spędzają godziny w samotności. Jeśli chcę być najlepsza, należeć do czołówki zależy to tylko ode mnie. Albo wstanę wcześnie rano z łóżka , albo nie - w jednym z wywiadów podsumowała krótko swoją karierę "Królowa Hawajów".

Mateusz Rak: Igrzyska to są moje marzenia, które chowam gdzieś głęboko

Copyright © Agora SA