Ile kilogramów można zgubić dzięki bieganiu? 5? 10? A 60?!

"1 listopada wchodzi na wagę: 154 kg. Postanawia: tydzień na pożegnanie z jedzeniem. Zrobi wszystko to, czego nie zrobi przez najbliższy rok: kebab, pizza, McDonald's, KFC, bez umiaru, nawet po 23. 7 listopada 2011 r. wchodzi na wagę. Waga pokazuje: error. Grzegorz idzie na siłownię i na bieżni mechanicznej zaczyna biegać".

Biegaj z głową! Trenuj według planu dostosowanego do Ciebie. Pobierz za darmo! [KLIKNIJ]

Wrzesień i październik to żniwa dla sprzedawców sztucznych kwiatów. Przez te dwa miesiące trzeba zarobić na utrzymanie przez cały rok. Grzegorz Leszczyński po szkole pomaga ojcu i matce. Ojciec się gorzej czuje, w listopadzie 2009 r. idzie do lekarza. W grudniu diagnoza: rak. W kwietniu pogrzeb. 48 lat, kawał chłopa, kto by się spodziewał?

Wielki prosiak na zdjęciu

Grzegorz posturę odziedziczył po ojcu - 194 cm. Do technikum gastronomicznego idzie z wagą ponad sto kilo. Ale nie widać, bo zawsze się ruszał: rower, pływanie, koszykówka. Z ojcem zbliżył się w ostatnich latach. Kiedy przeprowadzili się na wieś, razem malowali drewniany domek, ojciec uczył go jeździć samochodem po polnych drogach wokół podwarszawskiego Nadarzyna. I nagle ojca nie ma. Grzegorzowi nic się nie chce, przestaje ćwiczyć. Po szkole z kolegami do Chińczyka na obiad, do domu, gdzie mama wyjeżdża z drugim obiadem. W ciągu pół roku przybywa mu 30 kg. Ogląda zdjęcia ze studniówki i jest w szoku. Widzi wielkiego prosiaka, tak to dziś określa. Dopiero wtedy orientuje się, jak bardzo utył. Jeszcze przed maturą zapisuje się na siłownię, przerzuca ciężary i kręci kilometry na stacjonarnym rowerku, zrzuca 12 kilo. Ale w wakacje wyjeżdża z kolegami, siłowni nie ma, jest impreza i waga znów leci pod niebo. Wrzesień i październik to żniwa, pomaga matce i siostrze. 1 listopada wchodzi na wagę: 154 kg. Postanawia: tydzień na pożegnanie z jedzeniem. Zrobi wszystko to, czego nie zrobi przez najbliższy rok: kebab, pizza, McDonald's, KFC, bez umiaru, nawet po 23. 7 listopada 2011 r. wchodzi na wagę. Waga pokazuje: error. Grzegorz idzie na siłownię i na bieżni mechanicznej zaczyna biegać.

T-shirty do wyrzucenia

Siedem minut szybkiego marszu, 6,5 km/godz. - to rzeczywiście dość szybko. Potem 3 min szybkiego biegu. Szybko to wtedy dla Grzegorza niewiele szybciej niż marsz - 8 km/godz. I tak przez półtorej godziny, sześć razy w tygodniu. Pilnuje diety. Śniadanie: trzy kromki dietetycznego pieczywa plus serek i szynka. Obiad - to, co mama ugotowała, ale teraz już bez dokładki. Kolacja - będzie za pół roku. - Może hot doga? - proponuje z obowiązkową uprzejmością pracownica stacji benzynowej, kiedy Grzegorz wraca wieczorem do domu. Boże, czy mogłoby być teraz coś wspanialszego niż taki hot dog? Robi taką awanturę, że ochroniarz wyprowadza go z budynku. Co tydzień ubywa mu 1,5-2 kg. Po pół roku koleżanka na siłowni mówi mu: "Kup sobie wreszcie obcisły T-shirt i zobacz, jak wyglądasz". O rany! 40 kilo mniej. Wyrzuca do śmieci stare ciuchy, T-shirty 6XL kupowane w sklepach dla grubasów.

Grzegorz schudł 60 kilogramów dzięki bieganiu, Grzegorz schudł 60 kilogramów dzięki bieganiu,  Archiwum bohatera tekstu Archiwum bohatera tekstu

W czerwcu 2012 r. kolega namawia go na start w Biegu Powstania Warszawskiego. - Co ja pokażę? Będę miał słaby wynik. No dobra, spróbuję. W biegu startuje 8 tys. osób, Grzegorz cieszy się, że nie jest ostatni. Najpierw wyprzedza wszystkich, potem wszyscy jego, ale dobiega w środku stawki z czasem poniżej godziny. To nieważne - ważne, ilu wysportowanych biegaczy zostawił za sobą. Szuka każdego biegu w Warszawie. Praska Dycha - 52 min, Biegnij, Warszawo - 53 min, Bieg Niepodległości - 55 min. Waży między 92 a 95 kg, przy swoim wzroście BMI ma w górnej granicy normy. Przestał się bać jeść. Pozwala sobie nawet na kebab. Pierwszy po pół roku smakował jak nigdy w życiu.

Od początku lutego przygotowuje się do wiosennych startów: półmaratonu i maratonu w Warszawie. Biega sześć razy w tygodniu. Życia bez biegania sobie nie wyobraża. Zakłada wtedy słuchawki na uszy i ma czas dla siebie. Można wymyślić prezenty na święta dla mamy, siostry, dziewczyny. Można pomyśleć, co napisać na Facebooku. Można pomyśleć, co by było, gdyby... Gdyby tata żył. Stanąłby na finiszu i krzyknął: "Grzesiek, dawaj!"?

Droga, nie ucieczka

- Najpierw biegałem, żeby zbić wagę - mówi Grzegorz. - W lecie zeszłego roku zaczęły mnie kręcić starty w zawodach. Na jesieni biegałem, żeby utrzymać wagę. A w zimie zacząłem się ścigać z kolegą z internetu, kto pierwszy zrobi w tym roku 2013 km na treningach. Bieganie to nie ucieczka od problemów, tylko droga do ich rozwiązania.

Napisał: Wojciech Staszewski

Copyright © Agora SA