Henryk Szost, gwiazda OWM 2015: Ostatnie chwile przed startem? Nie rozmawiam nawet z dziewczyną [CZĘŚĆ 2]

Organizm wysyła mi konkretne sygnały. Wiem kiedy mam odpuścić. Czasem jest tak, że nawet nie kończę zaplanowanego treningu. To są sytuacje, kiedy czuję, że tylko cienka linia dzieli mnie od zrobienia sobie krzywdy. Czuję nasilające się -bolesne zmęczenie mięśniowe. Wtedy daję sobie spokój - mówi Henryk Szost, faworyt niedzielnego Orlen Warsaw Marathon.

W niedzielę trzecia edycja Orlen Warsaw Marathon . Biegi na 42,195 km oraz 10 km zaplanowano na godz. 9.30 z Wybrzeża Szczecińskiego. Szczególnie rywalizacja na królewskim dystansie zapowiada się niezwykle emocjonujące. O zwycięstwo, a może nawet o rekord kraju powalczy najlepszy polski maratończyk - Henryk Szost .

Damian Bąbol: Twoje przygotowania przebiegły wyjątkowe spokojnie. Musisz być w wysokiej formie.

Henryk Szost: Zgadza się. Mam za sobą pierwszy obóz, z którego wróciłem bez żadnych problemów zdrowotnych. Teraz wszystko przebiegło wręcz książkowo. Jak wiadomo główny trening odbyłem w Albuquerque w Nowym Meksyku na wysokości 1600 metrów n.p.m. Dlaczego tam? Uciekłem przed mrozem i zimą. Poza tym są tam świetne warunki do biegania. Mam swoją ulubioną trasę nad rzeką Rio Grande. 15 kilometrów płaskiego asfaltu, z którego tylko korzystają biegacze i rowerzyści. Jest też stepowa, miękka nawierzchnia i pagórkowate tereny. Naprawdę fantastyczne miejsce. Na obozie dałem z siebie wszystko. Wierz mi, to nie były wakacje. Czasami jak wracałem z treningu, to padałem na łóżko i czułem się, jakby mnie ktoś pobił. Oczywiście wiedziałem na co się zdecydowałem. Wierzę, że ta ciężka praca przełoży się na oczekiwany efekt, czyli nakręcenie jak najlepszego czasu.

Henryk Szost: Kibice są mi potrzebni! [WYWIAD - CZĘŚĆ 1]

Karolina Jarzyńska, rekordzistka Polski w biegu na 10 km i półmaratonie, powiedziała mi, że odczuwa strach przed skrajnie ciężkimi treningami. Ty też tak masz?

- Może się nie boję, ale jednak lekki stres odczuwam. Na szczęście jestem takim zawodnikiem, który nigdy nie zmusza się do wysiłku ponad siły. Mój organizm wysyła mi konkretne sygnały. Wiem kiedy mam odpuścić. Czasem jest tak, że nawet nie kończę zaplanowanego treningu. To są sytuacje, kiedy czuję, że tylko cienka linia dzieli mnie od zrobienia sobie krzywdy. Czuję narastające bolesne zmęczenie mięśniowe. Wtedy daję sobie spokój.

Henryk SzostHenryk Szost www.facebook.com/szosthenryk www.facebook.com/szosthenryk

Rok temu powiedziałeś, żeby dorównać niektórym afrykańskim biegaczom, należałoby zalegalizować EPO. Nadal tak uważasz?

- Pamiętam, że tamte słowa wywołały sporo kontrowersji. Niektórych to nawet oburzyło, ale to co się wydarzyło przez ostatni rok pokazało, że moja wypowiedź nie była taka do końca oderwana od rzeczywistości. Laboratoria, które wspomagały niektórych Kenijczyków niedozwolonymi środkami zostały pozamykane. Kilku zawodników z czołówki zostało złapanych, niektórzy wręcz uciekają przed komisjami antydopingowymi. Wyniki, które padają na największych imprezach, dla normalnie trenującego człowieka, są nie do zrobienia. Nie chcę jednak nikogo o nic posądzać, tylko że pokonanie maratonu w 2 godziny i 2 minuty jest dla mnie... bardzo mocnym czasem. I na tym lepiej zakończę.

W niedzielnym Orlen Warsaw Marathon też będzie wielu biegaczy z Afryki.

- I super. To nie jest tak, że Henryk Szost jest przeciwko czarnoskórym biegaczom. Wręcz przeciwnie. Wielu z nich ogromnie szanuję, podziwiam. W nadchodzącym maratonie elita będzie bardzo mocna. Gdyby tylko był organizowany w innym terminie niż kwiecień, kiedy odbywają się największe biegi tego typu na świecie jak Boston lub Londynie, to zjechałaby się najmocniejsza światowa czołówka. Ale i tak nie jest źle. Będzie trzech zawodników na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie dla młodszych i mniej znanych biegaczy będzie to doskonała okazja do wypromowania się. Wiedzą, że ubiegłoroczny zwycięzca Tadesse Tola wbiegł na metę z wynikiem 2:06:55. Zdają sobie sprawę, że można tu pobiec szybko. Każdy rezultat około 2:06 w ich CV będzie wiele znaczył.

Co byś wybrał? Zwycięstwo w niedzielnym Orlen Warsaw Marathon czy poprawa rekordu Polski (2:07:39)?

- Zdecydowanie pobicie rekordu. W niedzielę mogę zająć nawet dziesiąte miejsce, ale jeśli poprawiłbym najlepszy wynik kraju, to biorę taką opcję w ciemno.

Wybrałeś sobie piekielnie trudną dyscyplinę. Mimo genialnych wyników, często brakuje dla ciebie miejsca na podium, a przecież każdy sportowiec trenuje po to, żeby wygrywać. Nie tęsknisz za tym uczuciem?

- Wiadomo, że każdy biegacz marzy o triumfie w maratonie. Raz byłem blisko. W maratonie w Otsu pobiłem rekord Polski i zająłem drugie miejsce. To było coś. Umówmy się, w tym momencie stanąć na podium dużego maratonu na świecie, to jest wielki wyczyn. Ubiegłoroczny Orlen Warsaw Marathon, w którym zająłem trzecią pozycją, był dla mnie sukcesem. To osiągnięcie było okupione potężną walką, wycinaniem się z rywalami na ostatnim kilometrze. Później odcierpiałem to dość mocno, ale było warto. Nie zapomnę chwili, kiedy pojawiłem się na podium.

Jak wygląda ostatni tydzień przed startem?

- Wyłączam się całkowicie. Nie odbieram telefonów nawet od znajomych. Z pewnością wpływ na to ma specjalna dieta na jakiej jestem od kilku dni. Nawet moja dziewczyna wie, że w tym okresie lepiej do mnie nie dzwonić. Ogranicza się do tylko informacyjnego kontaktu typu "czy żyję?". Naprawdę, nie chcę mi się z nikim rozmawiać.

Co to za dieta?

- Białkowo-węglowodanowa. Jak każdy sportowiec lubię na co dzień zjeść coś słodkiego, napić się kawy itd. Przez pierwsze trzy dni wyłączyłem z diety te wszystkie rzeczy oraz węglowodany, które dają energię. Przy tym jeszcze trenowałem, do wykonania miałem mocniejszy trening. Jadłem samo białko, czyli białe sery, mleko i rybę. Na tych trzech produktach opierało się moje odżywienie przez trzy dni. W trakcie takiej diety w organizmie wyczynowego biegacza budzi się otępiała agresja. U mnie objawia się tym, że wolę przemilczeć i przeleżeć ten okres. Najlepiej, żeby mi nikt tego czasu nie zaburzał. Od czwartku przeszedłem na tzw. carboloading, czyli ładowanie się węglowodanami. To głównie makarony i inne tego typu sprawy, które mają mi dać paliwo na niedzielny bieg. Dieta, którą stosuje jest ekstremalna, więc nie polecam jej wszystkim. Wielu moich kolegów, czołowych biegaczy próbowało tego eksperymentu, ale efekt okazywał się zbyt agresywny dla ich organizmów.

Masz swój sprawdzony sposób na motywację? Słuchasz soundtracku z Rocky'ego lub rapu na ostatnie godziny przed startem?

- Słucham muzyki. Różnych kawałków, ale najbardziej nakręca mnie hip-hop. Tak naprawdę to jednak nie ma to większego znaczenia. Ostatnie trzy dni, kiedy pojawia się lekki stres, staram się po prostu przetrwać.

Jakie cele na ten rok?

- Chciałbym wystartować w wojskowych igrzyskach, które odbędą się jesienią. Mam nadzieję, że wypełnię minimum na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Dlatego tak ważny jest dla mnie czas, a nie wynik na najbliższym Orlen Warsaw Marathon.

Rozmawiał Damian Bąbol

Copyright © Agora SA