Jak bieganie zmieniło moje życie? Mała spowiedź biegacza amatora.

"Trzy lata temu, pokonując swój pierwszy półmaraton czułem się samotny i pełen wątpliwości. Dziś czuję, że nie jestem sam. Wiem też, że nasza akcja motywuje innych do biegania. Piątka dla Bartka, czyli bieg charytatywny dla mojego syna, staje często się początkiem czyjejś przygody z bieganiem. Może być coś lepszego?"

Kilka dni temu minęły dokładnie trzy lata od mojego pierwszego wyjścia na "trening". Od tamtego czasu przebiegłem sześć maratonów, około dziesięciu półmaratonów, kilka "dyszek" i krótszych dystansów, za mną jest też kilka tysięcy pokonanych treningowo kilometrów. Biegaczem jestem zupełnie przeciętnym, nie osiągam super wyników i nie czuje się doświadczonym zawodnikiem, ale... od trzech lat bieganie wypełnia w moim życiu pustkę, o istnieniu której nawet nie miałem pojęcia.

Trzy lata temu... "Gdy zadzwonił budzik w telefonie, podniosłem się wyłącznie siłą mojej urażonej ambicji. Ubrany w dwie bluzy i bawełniane dresy, nieśmiało wyszedłem z mieszkania. Marzyłem tylko o dwóch rzeczach, po pierwsze: żeby mnie nikt znajomy nie zobaczył, a po drugie żeby mieć to już za sobą!"

W bieganiu przechodziłem już kilka etapów, faz - trudno to określić. Zaczęło się od hurraoptymizmu - "JA BIEGAM!". Potem było zachłyśnięcie się całą otoczką biegania (sprzęt, gadżety), później kryzys formy i zazdrość o wyniki innych (nie mylić z zawiścią), przechodziłem przez głupie kontuzje, których nabawiłem się przez chorą ambicję (za dużo, za szybko), aż do momentu w którym jestem aktualnie, i mam nadzieję już tak zostanie. Od jakiegoś czasu mam spokojną głowę, a jak się okazało, dzięki temu przyszły też lepsze wyniki.

Bieganie zmieniło mnie pod względem fizycznym, od trzech lat utrzymuję stałą wagę, czuję się świetnie, właściwie nie choruję. Zmieniło mnie też pod względem psychicznym - jestem zmotywowany i potrafię to przełożyć na inne dziedziny życia. Stałem się wytrwały i systematyczny. Bieganie zmieniło aspekt społeczny mojego życia, poszerzyło krąg przyjaciół. Dzięki temu, że trzy lata temu wyszedłem pobiegać, dziś na koncie mam współorganizację kilku ciekawych i naprawdę fajnych imprez biegowych, jestem członkiem (nawet wiceprezesem) stowarzyszenia Siebiega.

"Po kilku tygodniach biegania postanowiłem, że pokonam dystans 15 kilometrów, czyli najdłuższy do tej pory. Wszystko szło, a właściwie biegło w dobrym kierunku, aż do momentu gdy przekroczyłem 13 kilometr. Nagle zabrakło mi sił. Czułem, że skończyło mi się paliwo i dalej nie dam rady biec. Zacząłem powoli truchtać, nie chciałem się zatrzymać. Wiedziałem, że jeśli stanę, to będzie już po wszystkim, nie zmuszę się do dalszego biegu."

Bieganie zmieniło moje podejście do samego siebie - nabrałem sporo dystansu do swojej osoby, ale też do innych ludzi.Może nie jestem już tak naładowany endorfinami jak przez pierwszych kilka miesięcy, nie muszę chwalić się każdym treningiem czy zawodami, ale lubię przebywać w środowisku podobnie zakręconych osób.

"Nie zatrzymałem się. Nie wiem czemu, ale pomyślałem wtedy o Bartku. Przed oczami miałem obraz uśmiechniętego chłopca, który trzymając się łóżka stara się iść nie mając stopy (Bartek nie miał jeszcze wtedy protezy). Pomyślałem: On sobie radzi bez stopy i tak będzie przez całe jego życie, a Ty nie przebiegniesz kilku kilometrów?! Pomogło. Nie, nie przyspieszyłem i nie nabrałem jakichś nowych sił. Nie było jak na amerykańskich filmach. Chodziło raczej o zmianę myślenia. Przestałem skupiać się na tym, że nie mam siły, a zacząłem myśleć, że się nie poddam. Dobiegłem. Wykończony, ale i szczęśliwy. Nie poddałem się. Dla Bartka. Bez wątpienia to był przełomowy trening, ale ten przełom dotyczył głównie zmiany mojego myślenia"

I najważniejsze. Dzięki bieganiu powstała akcja "Biegnę, żeby Bartek mógł biegać" (charytatywna zbiórka funduszy na protezy dla Bartka, który urodził się bez lewej stopy) i blog naszmaraton.pl . Dziś ponad 300 osób w całym kraju (i nie tylko!) biega w naszych "Koszulkach Mocy". Jadąc na drugi koniec Polski, wiem, że na 99% spotkam tam kogoś z drużyny Bartka. Dziś moje bieganie to nie tylko JA, teraz jestem częścią czegoś WIĘKSZEGO, czegoś co udało nam się zapoczątkować. Trzy lata temu, pokonując swój pierwszy półmaraton czułem się samotny i pełen wątpliwości. Dziś czuję, że nie jestem sam, że mój Bartek też nie jest i nie będzie sam. Ma swoją Drużynę. Wiem też, że nasza akcja motywuje innych do biegania. Piątka dla Bartka, czyli bieg charytatywny dla mojego syna, staje często się początkiem czyjejś przygody z bieganiem. Może być coś lepszego?

Tak, bieganie wszystko zmieniło.

Copyright © Agora SA