"Chuck Norris się nie zakwalifikował", czyli jak było na IRONMAN 70.3 World Championship

Tegoroczne Mistrzostwa Świata Ironman 70.3 - czyli na dystansie tzw. "połówki" odbyły się w Sunshine Coast w Australii. Odległość (20h lotu i 8 godzin różnicy czasu) nie powstrzymała blisko czterdziestki Polaków, którzy pojawili się o świcie 4 września na legendarnej plaży w Mooloolaba (wymawiaj muuluulaba), aby pływaniem w oceanie rozpocząć swój wyścig. O swoich wrażeniach z Mistrzostw Świata pisze Magda Warzybok, zawodniczka Trinergy.

Ironman 70.3 World Championship, obok Mistrzostw Świata na pełnym dystansie w Kona na Hawajach, to impreza, w której wystartować mogą jedynie zawodnicy, którzy zakwalifikowali się, zdobywając tzw. "slot". Dla jednych był to przedmiot marzeń i cel, do którego dążyli poprzez wiele miesięcy lub lat przygotowań, dla innych - włączając w to moją osobę - szczęśliwy zbieg okoliczności. Potraktowałam to jako wyjątkową przygodę i wyróżnienie - możliwość startu z blisko trzema tysiącami najlepszych zawodników z całego świata. O wyjątkowości imprezy mogliśmy przekonać się na każdym kroku - poczynając od uroczystego powitalnego bankietu przy okrągłych stołach połączonego z odprawą, specjalnych gadżetów (piękne plecaki, czapki czy fenomenalny medal) czy Paradzie Narodów, w trakcie której zawodnicy z flagami i w barwach narodowych reprezentowali swoje kraje. Na trasie rowerowej mówiły o tym również motywujące tabliczki, przypominające, że Chuck Norris na mistrzostwa się nie zakwalifikował.

Ironman 70.3 World ChampionshipIronman 70.3 World Championship Magda Warzybok

Przed zawodami, wzdłuż promenady, obok której prowadziła później trasa biegowa, zobaczyć można było tysiące ultrawysportowanych triathlonistów demonstrujących swoją formę i/lub najlepszy sprzęt rowerowy. Widok ten niektórych onieśmielał, choć to niedzielne zawody, a nie przedstartowy "pokaz piękności" miał ostatecznie zweryfikować możliwości.

Gorąco dyskutowana była również sama trasa. 1900 metrowy etap pływacki rozgrywał się na plaży Mooloolaba tuż obok lokalnego klubu surfingowego, w oceanie, który kilka dni przed zawodami pokazał swoją rozfalowaną naturę, by ostatecznie w dniu zawodów zmienić się w tak spokojną taflę wody, jak tylko potrafi być w tej okolicy. 90-cio kilometrowa trasa kolarska, po stosunkowo płaskim etapie poprowadzonym autostradą, zamieniała się w wymagającą sporej siły wspinaczkę na dwóch pętlach poprowadzonych w głębi lądu. Żartobliwie nazywany "najbardziej dyskutowanym w Australii 500m odcinkiem drogi" był podjazd o nachyleniu ponad 20%, który zgodnie został okrzyknięty "hardkorem". Na samym wyścigu był to kawałek, gdzie spadały łańcuchy, grzały się korby, a wiele osób swoje rowery zwyczajnie wprowadzało pod górę. Na deser, trasa biegowa o długości półmaratonu prowadziła dwoma pętlami wzdłuż morza i kafejek. Jej główną atrakcją było Alex Hill - wzgórze przypominające warszawski podbieg Agrykola - które pokonać trzeba było cztery razy. 

Ironman 70.3 World ChampionshipIronman 70.3 World Championship Magda Warzybok

Do Mooloolaby przyjechałam 9 dni przed zawodami. Odrobinę obawiałam się jet lagu, ale finalnie nie stanowił większego wyzwania, może poza pierwszymi dniami, kiedy kończyliśmy wieczorne spotkania o ...19 ziewając i idąc spać :)  Od kilku dni trenował tam już Miłosz Sowiński - pierwszy Polak, który zakwalifikował się na tę imprezę w kategorii Pro. Miłosz był jednocześnie najmłodszym profesjonalnym zawodnikiem. Wśród amatorów gwiazdą był 80-letni Nowozelandczyk (najstarszy startujący), który z rozbrajającym uśmiechem stwierdził, że sukcesem dla niego będzie jeśli wyprzedzi kogokolwiek na trasie. Finalnie na metę dotarł już po oficjalnym zamknięciu zawodów (limit czasu 8 godzin), a jego wytrwałość i determinacja do ukończenia zawodów nagrodzona została stojącą owacją w trakcie ceremonii zamykającej mistrzostwa. Dobra atmosfera panowała również w polskim składzie, który spotkał się w trakcie Parady Narodów i pasta party.

W Mooloolabie mogłam poczuć się prawie jak w domu, bo na zawody przyjechało kilka osób z teamu Trinergy, z którym trenuje. Wspólne oswajanie oceanu, testowe podjazdy pod "ścianę" czy rozbiegania zdecydowanie pomogły mi oswoić teren i przygotować się na start. Znajome twarze "down under" pomagały mi opanować tremę "pierwszaka".

Sama rejestracja na zawody wymagała cierpliwości i "odstania" swojej godziny w długiej, wielonarodowej kolejce. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, wszystkim udzielał się australijski luz. Dzień przed zawodami strefa zmian otwarta była do wprowadzenia roweru i worków z rzeczami tylko do godziny 15. Nie było czasu na ociąganie się i zwlekanie do ostatniej chwili. Miłe zaskoczenie - na każdego w miejscu do zawieszenia roweru czekała przygotowana specjalna naklejka z imieniem. Tradycyjne selfie z Ekspresso - moim rowerem - i można było już na plaży spokojnie odpocząć przed TYM dniem. 

Ironman 70.3 World ChampionshipIronman 70.3 World Championship Magda Warzybok

Rano pobudka o godzinie 4, szybkie śniadanie, filiżanka kawy mocy Frodissimo (marka kawy zeszłorocznego mistrza świata Jana Frodeno) i razem ze startującą również w mojej kategorii wiekowej Dobrochną - maszerowałyśmy w ciemności do strefy zmian sprawdzić rowery i uzupełnić bidony. Kilka minut po godzinie 6 nad oceanem, przy dźwięku aborygeńskiej muzyki zaczęło wschodzić słońce i rozpoczęły się zawody.
Start mojej grupy zaplanowany był na 7:55.

Ironman 70.3 World ChampionshipIronman 70.3 World Championship Magda Warzybok

Mimo moich wcześniejszych obaw (cierpię na chorobę morską) spokojna tafla oceanu nie przysporzyła większych problemów, poza słoną wodą, którą długo jeszcze czułam w żołądku. Wybieg po piaszczystej plaży, potem schody, szybka zmiana, długi bieg przez strefę zmian i byłam na rowerze. To moja ulubiona dyscyplina, choć w tym przypadku profil trasy nieźle dawał w kość. Bardziej frustrujące niż podjazdy było jednak nieprzepisowe zachowanie wielu zawodników i zawodniczek, nie utrzymujących przepisowej odległości. (Na zawodach serii IRONMAN obowiązuje 12 metrowa przerwa pomiędzy zawodnikami na trasie kolarskiej- przy.red.). Wydawałoby się, że na imprezie tej rangi nie będzie to miało miejsca...

Ostatni etap - półmaraton - zaczynał się podbiegiem i zbiegiem, po którym można było już skoncentrować się na swoim rytmie. Dopiero tu etap rowerowy zbierał swoje żniwa. Ku mojemu zaskoczeniu wiele osób przechodziło do marszu. Ja koncentrowałam się na kolejnych punktach odżywczych rozlokowanych co około 2km, czekając z wytęsknieniem na cole dostępną na każdym z nich.

Ironman 70.3 World ChampionshipIronman 70.3 World Championship Magda Warzybok

Na co dzień zwykle marze o kawie, tym razem rozgazowana cola powoli uspokajała mój żołądek. Niestety ja również w połowie drugiej pętli zaczęłam wyraźnie słabnąć. Zaciskając zęby, jak mantrę w głowie powtarzałam sobie ulubioną frazę mojego klubowego kolegi Michała Podsiadłowskiego - której nieocenzurowana wersja zbliżona jest do słów "zachrzaniaj" :) Ostatni, 21-wszy kilometr to ostatni podbieg i długi zbieg wprost na metę, na którą dotarłam z polską flagą - te emocje zostaną długo w pamięci. 

Ironman 70.3 World ChampionshipIronman 70.3 World Championship Magda Warzybok


MAGDA WARZYBOK - zawodniczka klubu Trinergy, triathlonistka, uwielbia rower i kawę, a najlepiej kawę po ciężkim rowerze.

FB idreamofcoffee

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.