10 miesięcy po porodzie została mistrzynią Polski w maratonie. Takiej krytyki się nie spodziewała

Karolina Pilarska została mistrzynią Polski w maratonie. Trasę maratonu pokonała w czasie 2:49:06, co... spotkało się z krytyką. - Co ciekawe komentują zazwyczaj mężczyźni, którzy nie są w stanie zrozumieć, że jestem zaledwie 10 miesięcy po porodzie - odpowiada.

Agnieszka Kwiatkowska: Jak się czujesz na kilka dni po starcie?
Karolina Pilarska:
Finisz wyglądał dramatycznie, ale był tego wart - w końcu to była walka o medal. Od czterech dni nie biegam, muszę się zregenerować. To był dla mnie bardzo obciążający bieg, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Kondycyjnie czuję się w porządku, ale mam kłopoty z palcem u nogi. Na dwa tygodnie przed Dębnem nabawiłam się solidnego odcisku, który szybko dał o sobie znać i wzmagał „doznania” z każdym kilometrem.

Jak oceniasz swój start w Dębnie, to był trudny bieg?

Zdecydowanie tak. Zdaje sobie sprawę, że wynik nie jest powalający (2:49), ale dla mnie najważniejsza była rywalizacja o medal i zdobycie tytułu Mistrzyni Polski w maratonie. Na bieżąco byłam informowana przez trenera i bliskich, co dzieje się za moimi plecami, wiedziałam, że trwa zacięta i wyrównana walka o srebro. Prowadzenie objęłam w okolicach 13 km i stopniowo zaczęłam budować przewagę nad dziewczynami. Jeszcze na 32 km biegłam na wynik w granicy 2:43 czyli w okolicy mojej życiówki. Niestety, im bliżej mety, tym było coraz trudniej. Zdawałam sobie sprawę, że przez ciążę mam spore braki treningowe. Połówkę czy dychę można jeszcze przebiec na tzw. pamięci organizmu, ale maratonu nie oszukasz. Od 40 km marzyłam tylko o tym, żeby się położyć. Ostatnie 2 km były masakrycznie wolne! Na tym odcinku odnotowałam największe straty.

Wpływ na samopoczucie miała też na pewno pogoda. W ciągu zaledwie trzech dni zrobiło się bardzo ciepło i nie mieliśmy zbyt wiele czasu na aklimatyzację. Sporo osób na trasie odczuło dyskomfort podczas biegu, tak jak ja.

Karolina PilarskaKarolina Pilarska fot.: pasjabiegania.pl

Co powiesz tym, którzy twierdzą, że poziom Mistrzostw Polski w Dębnie był słaby?

Staram się tego nie komentować, na szczęście takich głosów jest bardzo mało. Nie przejmuję się tym, wiem, jak smakuje medal Mistrzostw Polski. Poza tym uważam, że zwycięstw i zdobytych medali nigdy nie powinno się podważać. Tego typu zawody rozpatruje się trochę inaczej, tu często biega się taktycznie. Dobrym przykładem może być srebro Marcina Lewandowskiego podczas MŚ w Birmingham, jego bieg finałowy na 1500 metrów był bardzo wolny, ale nikt nie podważa jego sukcesu. Co ciekawe komentują zazwyczaj mężczyźni, którzy nie są w stanie zrozumieć, że jestem zaledwie 10 miesięcy po porodzie i trudno o spektakularne wyniki.

Czy zabrakło czołowych zawodniczek?

Każda z dziewczyn ma swoją politykę startów. Ja zawsze cenie sobie udział w zawodach rangi mistrzowskiej. Wolę zdobyć tytuł niż zarobić, ten kto mnie zna, wie o tym. Lubię startować i rywalizować z innymi, niektóre zawodniczki mają inne priorytety. Ponadto należy zauważyć, że wiele zawodniczek z krajowej czołówki w ostatnim roku zdecydowało się na macierzyństwo, a to mocno skróciło ławkę kandydatek do medalu.

Niecały rok temu zostałaś mamą, bardzo szybko wróciłaś do biegania. Czy aby nie za szybko?

Kiedy powiedziałam trenerowi w 2016 roku, że jestem w ciąży, od razu podzielił się swoim planem startu w Dębnie. „Przywalimy maratonem w 2018 roku” – powiedział. Powrót do biegania nie był taki łatwy, jak mogłoby się wydawać. Wiem, że miednica po porodzie regeneruje się nawet do roku. Dlatego obciążenia treningowe zwiększałam bardzo powoli. Pierwszy raz wyszłam potruchtać równo miesiąc po porodzie. Nie byłam nawet w stanie utrzymać tempa 5:30/km i tak przez jakiś czas człapałam powyżej 6:00/km. Moje wybiegania zaczynały się od kilku kilometrów. Jeszcze w listopadzie robiłam zaledwie 3-4 treningi tygodniowo. Przygotowania pod maraton zaczęłam dopiero w styczniu pod okiem Adama Draczyńskiego. Niektórzy twierdzą, że zabrakło mi jeszcze miesiąca, ale ja jestem zadowolona z mojego powrotu.

Jak godzisz macierzyństwo z trenowaniem?

Nigdy nie miałam problemów z logistyką, ale nie ukrywam, że dużym wsparciem są dziadkowie. Kiedy ja trenuję, oni zajmują się Polą, bez nich to by się nie udało. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Moja córeczka była ze mną nawet na obozie w Szklarskiej Porębie, pierwszy tydzień opiekowali się nią dziadkowie, w weekendy tatuś, a w drugim córka mojej przyjaciółki biegaczki Agnieszki Kuzyk. Pola towarzyszy mi na każdych zawodach, cieszę się bardzo, że potrafię to pogodzić. Cały czas karmię, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Bywa, że jestem przez to wszystko bardzo zmęczona, ale niczego nie żałuję. Poza tym chciałabym zaznaczyć, że czuje się nadal jak amatorka. Teraz jestem na urlopie macierzyńskim, ale lada chwila wracam do pracy.

Jakie masz plany na ten sezon?

Za trzy tygodnie planowałam udział w Mistrzostwach Polski na 10 000 m (28.04 Łomża), ale obawiam się, że może być ciężko z regeneracją. Przede wszystkim powinnam potrenować trochę w kolcach, żeby przyzwyczaić się do tartanu i szybkości, jakie rozwija się na bieżni. Cały czas jednak zmagam się z uciążliwym odciskiem i schodzącym paznokciem. Mama nadzieję, że mimo wszystko się uda. W tym roku chcę zaliczyć również całą Triadę Biegową Zabiegaj o Pamięć w Warszawie, to jedne z moich ulubionych zawodów. W 2016 roku wygrałam cały cykl. Pod uwagę biorę również MP na dystansie 5 000 m, 5 km, 10 km oraz Półmaraton w Pile. Nie wiem jeszcze, czy pobiegnę maraton na jesieni. Wszystko zależy od mojej dyspozycji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.