W wieku 18 lat ważyła 90 kg, na biegowych trasach zostawiła już 30 kg!

Bieganie pomaga zrzucić zbędne kilogramy i odmienić życie na lepsze. Agnieszka Majer jako nastolatka ważyła aż 90 kg, teraz cieszy się szczupłą sylwetką. Mimo upływu dziecięciu lat wygląda zdecydowanie lepiej. Bieganie stało się jej sposobem na życie, ale początki były bardzo trudne.

Agnieszka Kwiatkowska: Jak zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem?

Agnieszka Majer: Na początku wychodziłam na treningi bardzo nieregularnie. Nie pokochałam biegania od razu, musiałam się nawet trochę zmuszać do aktywności. W tamtym okresie nie pomyślałabym, że ten sport tak zawładnie moim sercem i stanie się prawdziwą pasją, czymś, bez czego na chwilę obecną nie jestem w stanie funkcjonować.

Początki mojej metamorfozy były bardzo kręte i wyboiste, ale bardzo chciałam się zmienić. Nie mogłam na siebie patrzeć, czułam się źle we własnym ciele. Po zdaniu matury w końcu postawiłam sobie jasne cele. Nie ukrywam, że popełniłam parę błędów, z perspektywy czasu, wiem, że restrykcyjna dieta nie była zbyt dobrym pomysłem. Masa ciała wahała się w granicach 70 -75 kilogramów. Długo szukałam swojej drogi, zanim wszystko w moim życiu się ustabilizowało.

Pewnego dnia postawiłam sobie pierwsze biegowe wyzwanie, postanowiłam przebiec Nocny Wrocław Półmaraton (2015 rok). Udział w tym biegu dał mi mnóstwo satysfakcji. Wtedy przekonałam się, że ja naprawdę potrafię walczyć, mimo braku doświadczenia, nie zatrzymałam się ani na moment. Na mecie zameldowałam się po 2 godzinach i 20 minutach. Niestety po tym starcie, przyszedł kryzys i w efekcie rzuciłam bieganie na kilka miesięcy.

Prawdziwa miłość do sportu przyszła w zimie na początku 2017 roku,wtedy zaczęłam robić wszystko z głową, starając się wsłuchiwać w swój organizm. Miałam rozpisaną konkretną dietę, którą łączyła z regularnym bieganiem co drugi dzień. Na efekty nie musiałam długo czekać. W ciągu dwóch miesięcy straciłam 10 kilogramów, z 70 kg spadłam na 60. Od tamtego czasu utrzymuję stałą masę ciała, między 60 a 63 kilogramów.

 

Czym bieganie jest dla ciebie teraz?

Bieganie stała się moją pasją i wolnością, czymś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Po ciężkim dniu marzę tylko o tym, żeby wskoczyć w buty i biec przed siebie. W zeszłym roku zmierzyłam się po dwóch latach przerwy z Nocny Wrocław Półmaraton, chciałam złamać 2 godziny. Udało się! Aktualnie moja życiówka wynosi 1 godzina 54 minut (Kraków), w tym roku chcę złamać we Wrocławiu 1 godzinę 50 minut. Cały czas stawiam sobie poprzeczkę coraz wyżej, a przy tym wszystkim czerpię dużo radości. Najlepiej biega mi się w samotności, ale gdy przychodzi dzień zawodów, włącza mi się rywalizacja i zawsze daje z siebie wszystko.

W jaki sposób się motywujesz?

Do treningów motywuje mnie progres i walka o lepsze rezultaty na danym dystansie. Nie lubię monotonnego biegania, dlatego cały czas musi się coś dziać. Najlepiej się czuję, kiedy podczas treningu dam sobie porządny wycisk.

Jak wygląda twój plan treningowy w ciągu tygodnia?

Staram się po prostu biegać co drugi dzień. Treningowo wychodzi zazwyczaj średnio 10 kilometrów na każdym treningu. Trenuję sama, bez konkretnych założeń. Bieganie uzupełniam 4-5 razy w tygodniu sesjami z  Ewy Chodakowskiej "Secret" - wtedy efekty są znacznie lepsze.

 

Co zmieniło się w twoim podejściu do sposobu odżywiania?

Na początku była głodówka - przyznaje się do tego otwarcie. W końcu znalazłam właściwą drogę i teraz tylko i wyłącznie zdrowa dieta. Ograniczyłam w znacznej mierze słodycze, tłuste potrawy, białe pieczywo, ziemniaki. Jednak jestem zdania,że we wszystkim należy znać umiar i od czasu do czasu pozwalam sobie na to, na co mam ochotę. Nie chcę popaś ze skrajności w skrajność. Gdy nagle zabronimy sobie wszystkiego to później w efekcie może przyjść taki moment kryzysu, że wręcz rzucimy się na to, czego tak cały czas sobie zabranialiśmy. Wszystko w granicach rozsądku.

 

Czy trudno było zrzucić nadwagę?

Próbowałam schudnąć setki razy, a jak już na poważnie postanowiłam się wziąć za siebie, to waga bardzo szybko leciała w dół. Niestety, kiedy tylko się zapominałam, to równie szybko zaczynałam tyć. W końcu znalazłam złoty środek i po schudnięciu tych nadprogramowych kilogramów, od półtora roku utrzymuję odpowiednią wagę, biegam, jem zdrowo (z małymi grzeszkami od czasu do czasu) i jestem po prostu szczęśliwa. Nie myślę tak jak kiedyś non stop obsesyjnie o swojej wadze, bo waga nie jest wyznacznikiem zdrowia.

Jak radziłaś sobie z kryzysami?

Kiedyś kryzysy pojawiały się często, a to wszystko przez to, że wszystkiego sobie zabraniałam. W efekcie potrafiłam rzucić się na czekoladę i zjeść całą tabliczkę w minute. Teraz jak mam mały kryzys to z reguły po prostu idę pobiegać. W sumie nauczyłam się żyć bez słodyczy, a kiedyś jadłam ich mnóstwo.

Co poradziłabyś osobom, które chciałby zrzucić nadwagę?

Nie ma jednej złotej rady, tego trzeba po prostu chcieć. Trzeba mieć silną wolę i nie poddawać się, gdy napotkamy pierwszą przeszkodę. Nie ma co się łudzić, że efekty przyjdą po dwóch dniach, na wszystko potrzeba czasu. Nie przytyło się w tydzień, więc również w ten tydzień się nie schudnie. Nie ma diety cud!!! Najlepiej stawiać małe kroki. Polecam zdrowe, racjonalne odżywianie i aktywność fizyczną-robić cokolwiek, byle nie siedzieć w miejscu. W moim przypadku bieganie stało się prawdziwą pasją!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.