Maraton w Chicago odbyła się już po raz 40., co oznacza że impreza jest starsza dokładnie o rok od Maratonu Warszawskiego. To jeden z najbardziej prestiżowych maratonów na świecie. Impreza wchodzi w skład słynnego cyklu World Marathon Majors. Rok w rok bierze w nim udział ok. 45 000 biegaczy z ponad 100 krajów. Pierwszą edycję zorganizowano w 1977 r.
Tego rodzaju biegi mają jeden zasadniczy minus, zdobycie pakietu startowego często graniczy z cudem. Limit czasu wynosi równo: 6 godz. 30 min.
W miniony weekend zwyciężył 31-letni Galen Rupp z czasem 2:09:20, stając się jednocześnie pierwszym Amerykaninem, który wygrał imprezę po raz pierwszy od 2002 roku. Nagroda jaka czekała na maratończyka obiegła i chwyciła za serce cały świat. To całusy od żony - Keary, oraz dzieci – trzyletnich bliźniaków, Emmie i Graysona wzbudziły ogromne zainteresowane mediów.
To czwarty maraton w wykonaniu Ruppa i pierwsze tak ważne zwycięstwo w maratonie. W Chicago pobił swój dotychczasowy rekord życiowy. Brązowy medalista olimpijski z Rio de Janeiro rozegrał ten bieg taktycznie.
Jako drugi dobiegł ubiegłoroczny triumfator Kenijczyk Abel Kirui z czasem 2:09:48, na trzeciej pozycji uplasował się Bernard Kipyego - 2:10:23.
Wśród kobiet wygrała Tirunesh Dibaba uzyskała na mecie czas 2:18:31. Jest to szósty wynik w historii i gorszy od jej rekordu o zaledwie 35 sekund.
Druga była Brigid Kosgei z Kenii – 2:20:22, a trzecia Jordan Hasay z USA – 2:20:57.