Jak się biega za kołem podbiegunowym? [RELACJA]

Śnieg w oczach i lód pod stopami - odbywający się podczas nocy polarnej półmaraton to prawdziwe wyzwanie dla biegacza. Musicie wziąć w nim udział.

Tromsø jest największym miastem na północy Norwegii. Leży na 69. stopniu szerokości geograficznej północnej, czyli mniej więcej tak daleko na północ jak najdalej wysunięty na północ punkt na Alasce. Miasto stało się sławne m.in. dzięki temu, że Roald Amundsen wyruszał stąd na wyprawy na biegun północny. Zaledwie kilka kilometrów od miasta można zobaczyć renifery na ulicy.

Pierwszy bieg  podczas nocy polarnej został zorganizowany w 2004 roku. Zgłosiło się wówczas do niego około 100 biegaczy. Z roku na roku chętnych jednak przybywało i obecnie Mørketidsløpet jest największym zimowym biegiem w Norwegii i pojawia się w rankingach tych startów, na które każdy szanujący się biegacz powinien zapisać się przynajmniej raz w życiu. I – jak uczy doświadczenie – powinien to zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem, bo w tym roku już na miesiąc przed zawodami organizatorzy ogłosili, że nie ma wolnych miejsc – ani na półmaraton, ani piątkę, a i pula na dychę jest prawie na wyczerpaniu. Ostatecznie w biegach na trzech dystansach: półmaraton, dycha i piątka wzięło udział blisko 1800 zawodników. Po tym jak wielu chętnych zostało odesłanych z kwitkiem organizatorzy zapowiedzieli, że następnym razem podniosą limit. Do jakiej puli? Na razie wiadomo tylko, że przekroczy ona dwa tysiące numerów startowych.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

Mørketidsløpet (Polar Night Halfmarathon) jest organizowany w okresie kiedy słońce nie wznosi się ponad horyzont. Bieg jest młodszym bratem Midnight Sun Marathon (MSM), zawodów organizowanych od 1990 roku podczas białych nocy (obecnie biegacze mogą wybierać między: maratonem, półmaratonem, dychą, minimaratonem 4,2 km oraz biegiem dla dzieci).

Mnie udało się do tej pory ukończyć bieg nocy polarnej pięć razy. I są to jedne z moich ulubionych zawodów, takie, którymi rozpoczynam każdy kolejny rok.

Przygodę z bieganiem rozpoczęłam w marcu 2012 roku. Po pierwszych dziesięciokilometrówkach pojawiło się marzenie o półmaratonie. Zapisałam się więc na Mørketidsløpet. Plan był prosty: miałam trenować według ułożonego specjalnie dla mnie planu treningowego. Nie miałam wówczas jednak pojęcia jak ciężkie jest trzymanie się planu w czasie norweskiej jesieni i zimy. Zdarzało mi się robić długie wybiegania przy kilkunastu stopniach na minusie, ale i odpuszczać treningi z powodu silnego wiatru.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

Do dzisiaj mój pierwszy półmaraton wspominam jako jedne z najcięższych zawodów w życiu. Na szesnastym kilometrze obiecałam sobie, że już nigdy więcej moja noga nie stanie na stracie żadnych biegów zimowych. Dwa dni później zmieniłam jednak zdanie. Ukończyłam dwa zimowe półmaratony w Tromsø (w 2015 roku poprawiłam swój wynik  o 21 minut) i trzy biegi na dziesięć kilometrów, ostatni ponad miesiąc temu. Tym razem treningi do Mørketidsløpet mogłam zacząć dopiero w listopadzie. Późno, a w dodatku dwa dni przed zawodami dopadło mnie potężne przeziębienie. Do ostatniej minuty wahałam się więc czy sobie nie odpuścić. Jednak w zawodach brał udział mój partner, a przede wszystkim nastoletni syn. Dla niego były to pierwsze zawody zimowe i uznaliśmy, że tak ważnych zawodów mama nie może odpuścić bez walki.

Czwarty rok jestem członkiem grupy biegowej Northern Runners i wiele poznanych tam osób chciało wystartować w Mørketidsløpet. Niejeden z nas miał ambitne plany dotyczące spodziewanego czasu. Oczywiście na bieżąco sprawdzane były prognozy pogody, bo choć aura ma znaczenie w przypadku każdego biegu, to w przypadku startu za kołem podbiegunowym może się ona okazać kluczowa. Kilka dni przed zawodami temperatura była dodatnia, śnieg topniał, było ślisko. Obawialiśmy się, że czeka nas bieganie po lodzie. W dniu zawodów temperatura oscylowała koło zera stopni. Naszym najważniejszym dylematem było, które buty wybrać na zawody. Ktoś zrobił rundę testową i zdał relację na Facebooku, ktoś inny wrzucił sondę na ten temat. Opcje były trzy: wybieram buty z kolcami, bez kolców, będę biec tak szybko, że żadne buty nie będą mi potrzebne.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

Na zawody wzięliśmy ostatecznie kilka par butów, a ja w końcu postawiłam na buty bez kolców. Decyduję się na nie rzadko i to tylko w sytuacji, kiedy trasa jest skuta lodem. Warto wiedzieć, że organizatorzy zalecają wybieranie butów z kolcami albo zakładanie nakładek z kolcami na buty (w Tromsø raki można kupić nawet w aptekach czy sklepach spożywczych; ważne, żeby wybrać nakładki na buty do biegania, a nie do chodzenia). Ingvild Blomseth Helgesen, koordynator projektu MSM tłumaczy: – Nakładki z kolcami dają często większe poczucie bezpieczeństwa tym, którzy nie są przyzwyczajeni do tego, że na trasie miejscami może być ślisko. Część biegaczy decyduje się na kolce, część nie. My zalecamy biegaczom zrobienie rundy testowej przed startem, żeby zobaczyli jaka opcja jest dla nich najlepsza.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

W tym roku w zimowych zawodach wzięli udział reprezentanci 46 krajów. Najliczniejszą grupą oczywiści byli Norwegowie. Wśród biegaczy było wielu Niemców, Brytyjczyków, Amerykanów, Francuzów, Holendrów i Włochów. W Mørketidsløpet wzięło udział 17 Polaków. Można ich było spotkać na wszystkich dystansach. Jak co roku na liście uczestników można też znaleźć biegaczy z dalekich krajów, takich jak Australia, Meksyk, Chiny, Brazylia czy RPA. Przed moi pierwszym półmaratonem wybrałam się na pasta party do Polarii. W tym muzeum poświęconym obszarom polarnym spotkałam samych cudzoziemców. Wszyscy obawiali się dwóch rzeczy: po pierwsze biegania po śniegu, a po drugie… czy nogi zdążą odpocząć przed biegiem po całodziennym zwiedzaniu okolicy.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

Tromsø leżące zza kołem podbiegunowym nazywane jest m.in. Wrotami do Arktyki, Bramą Arktyki, Paryżem Północy. Wielu z biegaczy, którzy przyjeżdżają na Mørketidsløpet łączy więc zawody ze zwiedzaniem, wycieczkami po fjordach, polowaniem na zorzę polarną i na wieloryby (oczywiście z aparatem fotograficznym).

- Północnonorweska zima, arktyczne położenie przyciąga z roku na rok coraz więcej biegaczy – nie ma wątpliwości Ingvild Blomseth Helgesen i opowiada, że wielu biegaczy chce sprawdzić czy w Tromsø podczas nocy polarnej rzeczywiście jest przez cały czas ciemno, także w czasie dnia. Niejeden biegacz zastanawia się jak jest to możliwe, że udaje się zorganizować zawody na tak dalekiej północy.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

Wielu biegaczy marzy też o tym, żeby zobaczyć w czasie zawodów zorzę polarną. Jest to jednak mało prawdopodobne: półmaraton startuje o godzinie 15, a jak wyjaśniają eksperci, zorzę najczęściej można zobaczyć dopiero po godzinie 18 i do tej pory zorza nie pokazała się nigdy podczas zawodów. Jednak wielu biegaczy miało szczęście zobaczyć ją dzień przed Mørketidsløpet albo już po zawodach.  

Sama wiele razy podziwiałam zorzę podczas treningu. Wciąż robi na mnie ogromne wrażenie. Dwa lata temu zorza pojawiła się podczas treningu Northern Runners. Interwały nie zostały więc przeprowadzone tak, jak zostały zaplanowane bo... zorza był zbyt imponująca, by biegacze mogli skupić się na biegu. Większość z nas próbowała biec z głową wzniesioną do góry, co jednak nie jest zbyt wygodne. Po tym doświadczeniu ciężko mi sobie wyobrazić, co działoby się podczas zawodów, gdyby na niebie pojawiła się zorza. Zwłaszcza, że aż 60 procent uczestników tegorocznego półmaratonu to obcokrajowcy.

Bieg za kołem podbiegunowymBieg za kołem podbiegunowym Truls Melbye Tiller

Poza tym trasa Mørketidsløpet jest wystarczająco wymagająca, by rozpraszać zawodników innymi atrakcjami. Zawody odbywają się na wyspie Tromsøya, a zaczynają i kończą się w centrum miasta na Stortorget. Na trasie nie brakuje podbiegów. W tym roku tylko miejscami było ślisko, ale wyzwaniem była z kolei pogoda. Pełne zachmurzenie, silny wiatr, deszcz, śnieg. Najgorszy do pokonania był spory odcinek biegnący wzdłuż brzegu morza. Tam przed silnym wiatrem mogą chronić tylko plecy innych biegaczy. Ja po trzech kilometrach naciągnęłam na twarz buff i założyłam okulary, bo duże kawałki śniegu utrudniały mi widzenie. Po dwóch kilometrach mogłam jednak zawrócić i biec do mety. Z kolei osoby biegnące półmaraton przemierzały trasę do lotniska i z powrotem. Z ich relacji wynika, że z powodu silnego wiatru i śniegu biegło się naprawdę ciężko. Może właśnie dlatego rekordy z ubiegłych lat czekają na pobicie. Obecnie jest to: mila - Arja Arnesen 00:37:57 (2016) i Glenn Thomas Martinsen 00:31:50 (2016), półmaraton - Hilde Aders 01:21:50 (2016) i Glenn Thomas Martinsen 01:10:13 (2014).

Zawody 2018

W następnym roku bieg Mørketidsløpet odbędzie się 6 stycznia. Zapisy już ruszyły. Aby mieć pewność, że weźmie się udział w zawodach należy się zgłosić najpóźniej do połowy listopada. Jednak należy pamiętać o tym, że im szybsza decyzja tym niższy koszt udziału w zawodach. Warto również pomyśleć zawczasu o biletach lotniczych. Podróż samolotem to dla biegacza najlepsza opcja dostania się do Tromsø. Przejazd samochodem z Oslo zajmuje bowiem około 20 godzin. Inna kwestia to warunki panujące na drogach w zimie. Nie bez powodu większość norweskich kierowców decyduje się na opony zimowe z kolcami.

STRONA ZAWODÓW

 

 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.